Rząd chce stworzenia centralnego rejestru domen internetowych służących do oferowania nielegalnych towarów i usług. "Sugerowanie, jakoby taki rejestr miał świadczyć o chęci wprowadzenia cenzury internetu, jest daleko idącym nadużyciem i nadinterpretacją" - przekonuje w stanowisku resort cyfryzacji.
O sprawie jako pierwszy napisał "Dziennik Gazeta Prawna". "Rząd PiS zamierza cenzurować internet" - czytamy w dzienniku.
O co chodzi? O centralny rejestr domen, nad którego wprowadzeniem pracuje rząd. Byłaby to lista zablokowanych stron internetowych oferujących nielegalne towary i usługi.
"DGP" trafiła na ten trop podczas lektury pisma wiceminister zdrowia Józefy Szczurek-Żelazko do Małgorzaty Hirszel, sekretarz Komitetu Stałego Rady Ministrów. Okazuje się, że pomysł stworzenia centralnego rejestru pojawił się przy pracach nad ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii. Powstanie rejestru miał być sposobem na blokowanie internetowych sklepów z dopalaczami.
"Zgodnie z ustaleniami z Komitetu Rady Ministrów ds. Cyfryzacji oraz spotkań roboczych z przedstawicielami Ministerstwa Cyfryzacji, Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Infrastruktury przyjęto propozycję o utworzeniu centralnego rejestru domen internetowych służących do oferowania towarów i usług niezgodnie z przepisami prawa" - czytamy w dokumencie.
W trakcie prac legislacyjnych stwierdzono jednak, że centralny rejestr ma być uregulowany w ustawie o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Projektu nowelizacji ustawy, która (bez tych propozycji) trafiła niedawno do podpisu prezydenta, jeszcze nie ma.
Lista zakazanych stron
Na liście, według pierwotnych założeń, znalazłyby się wszystkie domeny, za pośrednictwem których oferowane są nielegalne produkty bądź usługi. Blokowanie stron internetowych - w zamyśle rządu - ma być walką nie tylko z dopalaczami, ale również nielegalnym hazardem czy niezgodnymi z prawem usługami finansowymi i transportowymi.
Od lipca 2017 na podobnej zasadzie funkcjonuje już Rejestr Domen Służących do Oferowania Gier Hazardowych.
Zarządzaniem blokowania niezgodnych z prawem stron internetowych mają zajmować się: ministerstwo finansów, Komisja Nadzoru Finansowego, Główny Inspektor Sanitarny i resort infrastruktury. Z kolei uniemożliwianie dostępu do takich treści, na żądanie urzędników, ma spoczywać na operatorach telekomunikacyjnych.
Do prowadzonego przez resort cyfryzacji rejestru kolejne pozycje wpisywać będą urzędnicy z czterech wyżej wymienionych instytucji. Podmiot oferujący towary lub usługi może wnieść sprzeciw do wpisu na czarną listę domen. Jeśli jednak rządowa instytucja uzna, że sprzeciw jest bezzasadny, pozostaje mu postępowanie przed sądem administracyjnym.
Eksperci alarmują
Eksperci z fundacji Panoptykon ostrzegają, że wprowadzenie rejestru może wiązać się nie tylko z blokowaniem stron, ale również ze zbieraniem przez urzędników informacji o osobach próbujących uzyskać do nich dostęp.
"Główny Inspektor Sanitarny (podobnie MF, MI i KNF) będzie mógł weryfikować, czy operatorzy telekomunikacyjni skutecznie wywiązują się ze swojego obowiązku blokowania stron internetowych poprzez sięganie po tzw. dane telekomunikacyjne. Chodzi o informacje, kto próbował wejść i kto faktycznie wszedł na zabronioną stronę" - czytamy na stronie fundacji.
Jeśli więc zajrzymy na taką stronę omijając blokadę, a jednocześnie zadbamy o skuteczne ukrycie swojej tożsamości, to na przykład sanepid będzie mógł uzyskać dostęp do całego interfejsu operatora i wszystkich informacji o użytkownikach telefonów.
Resort opowiada
W odpowiedzi na artykuł "DGP" ministerstwo cyfryzacji opublikowało oświadczenie, w którym stwierdza, że "przedsiębiorcy telekomunikacyjni, w związku z pojawiającymi się propozycjami nakładania na nich obowiązku blokowania różnych stron internetowych świadczących nielegalne usługi (np. sprzedaż dopalaczy i narkotyków), zwrócili się do Ministerstwa Cyfryzacji z propozycją utworzenia jednego rejestru takich stron".
"Taki rejestr powielałby funkcje obecnego rejestru prowadzonego w oparciu o przepisy tzw. ustawy hazardowej. Jego celem miałaby być jedynie minimalizacja i optymalizacja kosztów po stronie przedsiębiorców telekomunikacyjnych, którzy będą mogli w jednym, a nie w kilku rejestrach, sprawdzać jakie strony powinni blokować" - dodano.
Ministerstwo zwróciło uwagę, że rejestr jako taki nie będzie posiadał funkcji blokowania automatycznego. "Decyzja o wpisaniu danej strony do rejestru (tym samym o konieczności jej blokowania przez operatorów) podejmowana będzie przez właściwy organ (np. ministra finansów) na podstawie przepisów ustawy" - czytamy.
Resort podkreślił, że "sugerowanie jakoby taki rejestr miał świadczyć o chęci wprowadzenia cenzury internetu jest daleko idącym nadużyciem i nadinterpretacją".
Autor: tol// / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock