Od 1 stycznia 2025 r. będziemy zbierać odrębnie kolejną frakcję odpadów. Chodzi o zużyte ubrania, buty, koce, pościel, zasłony, kapelusze, obuwie czy dywany. - Trochę zmian w naszym otoczeniu będzie - powiedziała w programie "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 prezeska Fundacji Pro Terra Hanna Marliere, odnosząc się do zmian w recyklingu, które wejdą w życie już od 1 stycznia. Ekspertka stwierdziła, że w realizacji przepisów "większość gmin idzie, niestety, po linii najmniejszego oporu" i "to jest niestety duże utrudnienie dla mieszkańców".
Zużyte ubrania czy buty dzisiaj najczęściej lądują w koszach na odpady zmieszane. Tylko ich niewielka część jest odbierana i zagospodarowywana ponownie przez organizacje charytatywne lub przetwarzana na czyściwo (materiał używany w zakładach przemysłowych i w warsztatach usługowych do wycierania znacznych zabrudzeń smarami, olejami, farbami itp., używane są do tego celu pozyskane w recyklingu szmaty). Reszta najczęściej jest spalana.
Nowe przepisy będą obowiązywać w całym kraju. Dotychczas zniszczone tkaniny, odzież czy obuwie można było wyrzucać do kontenerów na odpady zmieszane, ale to się zmieni. Mieszkańcy będą musieli segregować tekstylia, a następnie - tak będzie w większości gmin - dostarczyć je do Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK).
Od 1 stycznia nowe zasady segregowania odpadów
Hanna Marliere dopytywana, czy przy każdym bloku czy osiedlu, będzie musiał pojawić się nowy pojemnik na odpady tekstylne, odpowiedziała, że: "to nie jest kolejna frakcja, którą musimy zbierać jako frakcję podstawową, uzupełniając pięć, już w tej chwili, koszy kuchennych".
- Zasada ta obowiązuje jednak gminy. One muszą zorganizować system tej nowej frakcji, w taki sposób, aby była ona zbierana selektywnie. W związku z czym my w domu będziemy zobowiązani, aby te odpady odkładać gdzieś, do jakiegoś worka, torby czy kosza i raz na jakiś w sposób legalny będziemy mogli pozbyć się ich, w taki sposób, w jaki zdefiniuje to gmina - mówiła.
Zwróciła uwagę, że "tutaj mamy troszeczkę znak zapytania". - Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, że w przestrzeni naszych miast czy miejscowości, stoją takie żółtawe, czasem niebieskie, pojemniki organizacji, które zbiórką tekstyliów się zajmowały i można było prostu na bieżąco, po zrobieniu porządków w szafie, a następnie przekazać tekstylia takiej organizacji. Organizacja następnie dokonywała sortowania, sprzedaży albo przetworzenia w procesy recyklingu - tłumaczyła.
Zaznaczyła, że teraz ma zająć się tym gmina. - To jest ta duża zmiana - podkreślała.
Dopytywana o to, czy pozostaną pojemniki, które są udostępniane dotychczas, na przykład PCK, odpowiedziała: "no właśnie niekoniecznie". - To wszystko zależy od tego, w jaki sposób dana gmina wymyśli, jak ten system ma wyglądać. Już dziś są gminy, które wypowiedziały umowy tym przedsiębiorstwom, które zbierały selektywnie tekstylia. W to miejsce wprowadzana jest zbiórka tekstylia na PSZOK-ach, czyli na Punktach Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych. Inne gminy, w porozumieniu właśnie z tymi organizacjami dotychczasowymi, zbiórkę prowadzą dalej, część gmin jeszcze nie do końca wie, jak to ma zrobić - mówiła.
Problem dla mieszkańców?
Stwierdziła, że "trochę zmian w naszym otoczeniu będzie". - W wielu miejscach takie pojemniki będą znikały - mówiła.
- Większość gmin idzie, niestety, po linii najmniejszego oporu i w swoich PSZOK-ach dostawia kolejny pojemnik do zbioru tekstyliów. To jest niestety duże utrudnienie dla mieszkańców, jeżeli na dodatek w ślad za dostawienia pojemnika na PSZOK-u pójdzie likwidacja tych pojemników, które są bezpośrednio, blisko naszych przestrzeni. To będzie oznaczało, że będziemy musieli po prostu pojechać na ten PSZOK. Dla niektórych jest to blisko, ale dla innych już nie - zwracała uwagę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock