Warszawski Indeks Giełdowy wzrósł dziś o 2,6 procent i tym samym zaliczył najlepszą sesję od października. To dobra okazja, aby podzielić się kilkoma spostrzeżeniami dotyczącymi tego, co dzieje się na warszawskiej giełdzie.
Po pierwsze: WIG w ostatni piątek uratował hossę, która może dzięki temu dalej trwać. Od piątkowego dołka WIG przez półtorej sesji urósł o ponad 4 procent, więc niebezpieczeństwo przełamania trwającego od blisko dwóch lat trendu na razie minęło.
Po drugie: od dwóch miesięcy dość wyraźnie rośnie średnia (liczona za ostatnie 20 sesji) liczba transakcji na sesję. W poprzednich latach średnia ta często spadała w okolice marnych 40 tysięcy, w ciągu ostatnich tygodni nagle wzrosła powyżej 70 tysięcy i nadal rośnie.
Po trzecie: nagły wzrost aktywności rynku mierzony liczbą transakcji wcale nie przekłada się na większy obroty. Transakcji jest coraz więcej, ale jednocześnie wyraźnie spada średnia wartość pojedynczej transakcji. Jeszcze rok temu wynosiła ponad 18 tysięcy złotych, momentami przekraczała nawet 20 tysięcy zł, od niedawna średnia wartość transakcji na GPW to mniej niż 14 tysięcy zł.
Po czwarte: pomimo systematycznego wzrostu indeksów giełdowych większość spółek na większość sesji tanieje, a nie drożeje. Znacznie częściej zdarzają się sesję, na których większość spółek traci. Od początku roku mieliśmy 21 sesji z przewagą spółek drożejących i 30 sesji z przewagą spółek taniejących. Czyli indeksy rosną dzięki wzrostom stosunkowo niewielkiej liczby spółek. Jeśli przestaniemy dzielić spółki na większe i mniejsze i po prostu każdego dnia będziemy odejmować od liczby spółek rosnących liczbę spółek malejących, po czym każdego dnia wynik takiego odejmowania będziemy dodawać do tego, co mieliśmy dzień wcześniej, to otrzymamy taki obraz rynku:
Mamy więc ciągle obowiązującą hossę, chociaż większość spółek w ogóle nie bierze w niej udziału.
Jednocześnie rynek wygląda tak, jakby coraz większą rolę grała na nim bardziej aktywna grupa mniejszych inwestorów (coraz więcej stosunkowo małych transakcji). Nie wiem, dlaczego tak jest, ale nasuwają mi się dwie hipotezy. Po pierwsze: na rynku pojawia się coraz więcej nowych inwestorów którzy przenoszą część oszczędności z banków na giełdę, bo są zniechęceni śmiesznie małymi odsetkami na lokatach (mało prawdopodobne, bo jak ktoś do tej pory lubił lokaty w bankach, to prędzej przeniesie się do funduszy inwestycyjnych niż od razu na giełdę). Po drugie: wyraźniejsze zmiany w liczbie transakcji i średniej wartości transakcji zaczęły się pod koniec stycznia, czyli w momencie zasadniczych zmian w funkcjonowaniu OFE. Być może teraz OFE są bardziej aktywne na rynku (więcej transakcji) i bardziej niż do tej pory skupiają się na mniejszych spółkach (mniejsza średnia wartość transakcji).
Niezależnie od tego jaka jest prawdziwa przyczyna ostatnich zmian, GPW nie wygląda teraz na silny rynek, na którym obecni są silni, duzi i stabilni inwestorzy. OFE, które do tej pory były takimi inwestorami, chyba przestały się tak zachowywać. Rynek przez to wygląda coraz słabiej, ale w ostatni piątek skutecznie obronił się przed zmianą trendu. Mimo wszystko więc hossa trwa, choć wygląda teraz dość dziwnie.
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: TVN24