Proszę zapomnieć o jakichkolwiek podwyżkach stóp procentowych w Polsce w tym roku. Rada Polityki Pieniężnej dała dziś do zrozumienia, że ich nie będzie. I bardzo dobrze.
Na pierwszy rzut oka w dzisiejszym komunikacie Rady przykuwa uwagę zmiana terminu, do którego RPP zapowiada brak ruchów. Jeszcze miesiąc temu mówiła, że stopy pozostaną bez zmian co najmniej do końca czerwca, teraz jest już mowa o końcu września. Ale moim zdaniem o podwyżce w październiku, listopadzie i grudniu też możemy przestać myśleć. Proszę spojrzeć, tak wyglądał kluczowy akapit komunikatów po posiedzeniach RPP w listopadzie, grudniu, styczniu i lutym. Zawsze brzmiał identycznie:
A teraz komunikat dzisiejszy:
Zamiana czerwca na wrzesień nie jest jedyną zmianą. Dochodzi sformułowanie "w dłuższym okresie".
Zapowiedź z czerwcem pojawiła się pierwszy raz po listopadowym posiedzeniu RPP. Wtedy Rada zarządziła nie ruszanie stóp przez kolejnych osiem miesięcy i nie pisała nic o "dłuższym okresie". Dziś zamknęła drogę do zmiany stóp na najbliższe siedem miesięcy, a więc okres krótszy niż w listopadzie. A mimo to pojawia się "dłuższy okres". Moim zdaniem odnosi się to więc do tego, co stanie się po wrześniu. Zresztą dość wyraźnie zasugerował to na dzisiejszej konferencji prezes NBP Marek Belka (niestety dopiero w okolicach czterdziestej minuty konferencji, więc nie wiem, czy wszyscy oglądający dotrwali do tego momentu).
Jeśli do tego dodamy ujawnioną dziś nową prognozę inflacyjną, która mówi, że inflacja przez najbliższe trzy lata nie przekroczy 2,5 procent, jeśli uwzględnimy, że w RPP nie ma już Zyty Gilowskiej (która zwykle chętniej głosowała za podwyżkami, a mniej chętnie za obniżkami), a na jej miejsce wszedł znacznie łagodniej nastawiony Jerzy Osiatyński, to moim zdaniem dojdziemy do wniosku, że podwyżek stóp w Polsce możemy nie zobaczyć nie tylko w roku 2014, ale też w roku 2015. A przynajmniej przez sporą część roku 2015. Po prostu nie będzie w Radzie większości, żeby przegłosować podwyżkę przy tak niskiej, jak prognozowana, inflacji.
Najlepiej zresztą byłoby, gdyby inflacja podskoczyła w okolice 2 procent przy niezmienionych stopach. Wtedy stopa realna (uwzględniająca inflację) spadłaby z obecnych 1,7 procent do 0,5 procent, co mogłoby zachęcić przedsiębiorców do inwestowania zdecydowanie bardziej niż obecny poziom stóp - rekordowo niski nominalnie, ale dość wysoki realnie.
Takie pobudzanie inwestycji powinno być dziś głównym celem RPP, bo dzięki inwestycjom powinna w kolejnych latach rosnąć wydajność polskiej gospodarki, co umożliwi spadek bezrobocia, a może nawet i wzrost płac bez uruchamiania inflacji. A wyższe płace to wyższe dochody podatkowe, wyższe składki do ZUS i NFZ, mniejsza skłonność młodych do uciekania z kraju i świetny bodziec prorodzinny. Rząd tego nie załatwi, bo będąc w unijnej procedurze nadmiernego deficytu musi raczej zacieśniać niż luzować swoją politykę gospodarczą. Dlatego najlepszy efekt w dochodzeniu do tego celu mogą dać niskie realne stopy procentowe. Trzymam zatem kciuki za to, aby "dłuższy okres" okazał się możliwie jak najdłuższy.
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: tvn24