Kosztujące zwykle nawet kilkanaście tysięcy złotych torebki słynnych domów mody trafiły do pocztowych okienek w niespotykanie atrakcyjnej cenie. Szkopuł w tym, że towary nie miały nic wspólnego z oryginałami. Poczta Polska winą za wprowadzenie na swoje półki podróbek obarcza dystrybutora i deklaruje, że produkty są szybko wycofywane. - Cała sytuacja pokazuje, że w Poczcie Polskiej pracują osoby, które nawet nieświadomie, ale jednak, wprowadzają do obrotu nielegalny towar - mówi w rozmowie z TVN24 Biznes Katarzyna Daniłko, znana też w sieci jako Pani od jakości, która nagłośniła sprawę.
Oprócz fałszywych torebek Gucci, w urzędach pocztowych znaleźć można także produkty, których logotypy do złudzenia przypominają znak towarowy YSL, domu mody założonego prze Yves Saint Laurenta.
Podróbki znikają z półek
Jak relacjonuje w rozmowie z TVN24 Biznes Katarzyna Daniłko, informacje o torebkach z podrobionym logo zaczęły do niej spływać od osób śledzących ją na jednej z platform społecznościowych.
- Na pewno dostałam kilkanaście takich zgłoszeń - mówi. - Jedna z moich obserwujących opisywała, że pani pracująca na poczcie powiedziała jej, że torebki były, ale obecnie nie można ich kupić z uwagi na jakieś porządki - mówi Katarzyna Daniłko. Dodaje, że jedna z klientek Poczty Polskiej w Konstancinie również zauważyła torebkę z dziwnie wyglądającym emblematem. - Wróciła na pocztę i na następny dzień takich torebek już nie było - mówi.
Sama Katarzyna Daniłko zauważyła podrabianą torebkę w placówce na warszawskiej Saskiej Kępie. - Nie wisiała wśród innych torebek na zewnątrz, ale za szybą i kosztowała 149 złotych - opisuje.
Część z tych historii opublikowała, wraz ze zdjęciami, w swoich mediach społecznościowych. Nie uszło to uwadze przedstawicielom Poczty Polskiej, które wysłały do Daniłko prośbę o sprostowanie. "Zapewniamy, że dostawca jest oficjalnym dystrybutorem marki i produkty są oryginalne, mają wszystkie certyfikaty" - czytamy w wiadomości przesłanej Katarzynie Daniłko przez Pocztę Polską.
Gucci za mniej niż sto złotych
W odpowiedzi Daniłko zapytała, czy poprzez wyjaśnienia Poczty Polskiej ma rozumieć, że "w placówce poczty możemy kupić torebkę Gucci za 60 złotych". Podkreśliła, że zakup oryginalnej torebki Gucci to koszt kilkunastu tysięcy złotych.
W sprawie podróbek pytania do Poczty Polskiej wysłała redakcja TVN24 Biznes. W odpowiedzi czytamy, że sprzedawane na poczcie "produkty Lulu Castagnette (marka, na którą uwagę zwrócili też internauci - red.) są oryginalne oraz posiadają wszystkie niezbędne certyfikaty". "Natomiast w przypadku pozostałych produktów to podjęliśmy już działania wyjaśniające. Wina leży po stronie producenta i dystrybutora, który błędnie skierował do części naszych placówek ten niezakontraktowany asortyment. Tych produktów nie było i nie ma w katalogu produktów przeznaczonych do sprzedaży w placówkach i zostały one błędnie do nas skierowane. Niezwłocznie wycofujemy ze sprzedaży ten asortyment, który nigdy nie powinien trafić do naszych urzędów i filii" - czytamy w przesłanej nam odpowiedzi. Wiadomość o takiej samej treści otrzymała Katarzyna Daniłko.
- Prawda jest taka, że dystrybutor wprowadził nielegalny towar do placówek Poczty Polskiej. Tego, na jaką skalę się to odbyło, pewnie nigdy się nie dowiemy, a także tego, ile osób kupiło taką torebkę, ile Poczta Polska sprzedała takich sztuk - powiedziała Daniłko.
Incydenty warto zgłaszać
Ekspertka zaleca, by takie incydenty zgłaszać samodzielnie do Krajowej Administracji Skarbowej (KAS). - To jest bardzo proste. Wystarczy naprawdę napisać trzy, może nawet dwa zdania do KAS, jest telefon interwencyjny, na który można zadzwonić od poniedziałku do piątku, można napisać maila. Jest jeszcze elektroniczny formularz na stronie, w ramach którego można dokonać zgłoszenia anonimowo - tłumaczyła.
- Często słyszę: "nawet nic mi nie odpisali, pewnie nic z tym nie zrobili". Natomiast jeżeli nie jesteśmy stroną w postępowaniu, to KAS nam na taką wiadomość nie odpisze - tłumaczyła. Jak powiadomiła TVN24 Biznes, sama zgłosiła w ten sposób sprzedaż podrabianych torebek w placówkach Poczty Polskiej w Warszawie i Łomży. O sprawie powiadomiła także domy mody, które padły ofiarą fałszerstwa.
Coraz większy problem
Daniłko zwraca uwagę, że podróbki stają się coraz bardziej obecne w naszym życiu. - Mamy obecnie ogromny problem z podróbkami. Mam czasem wrażenie, że stajemy się już trochę drugą Turcją, bo w dużych ilościach podróbki są wszędzie, na transmisjach sprzedażowych, na Facebooku, na TikToku, można je kupić w podziemiach w metrze, na bazarach - mówi w rozmowie z portalem TVN24 Biznes Katarzyna Daniłko.
- Tak się oswoiliśmy z tymi podróbkami, że w tym momencie znalazły się one nawet na Poczcie Polskiej. Na wielu osobach już nie robi to wrażenia, bo noszenie podróbek stało się już normalnością, handel podróbkami stał się normalnością. Na pewno pandemia ułatwiła to, zaczęły się transmisje sprzedażowe i ta szara strefa miała swoje pięć minut. Jednak sprawa Poczty Polskiej pokazała, że to wszystko poszło za daleko - oceniła.
Zdaniem Katarzyny Daniłko jest to "kompromitacja Poczty Polskiej". - Pokazuje to, że pracują tam osoby, które nawet nieświadomie, ale jednak, wprowadzają do obrotu nielegalny towar - stwierdziła.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock