Ferie zimowe w 2023 roku pod względem frekwencji okazały się dużo lepsze, niż przewidywała wcześniej podhalańska branża turystyczna. Najbardziej oblegany był ostatni turnus, gdy wolne mieli między innymi uczniowie z Warszawy.
- Ku naszemu zaskoczeniu popyt na wypoczynek pod Tatrami był dużo wyższy niż przewidywaliśmy jeszcze w listopadzie. Trzeba natomiast dodać, że frekwencja była różna w poszczególnych turnusach. Pierwszy tydzień (ferii - red.), który rozpoczął się w połowie stycznia, rozkręcał się ponieważ jeszcze było mało śniegu. Później wielkie opady śniegu i słoneczna pogoda przyciągnęły pod Tatry prawdziwe tłumy. Najbardziej obleganym turnusem był pierwszy tydzień ferii mazowieckich - stwierdził Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Ferie 2023 - branża turystyczna podsumowuje
Podczas ostatniego turnusu zimowych ferii hotele pod Tatrami miały największe obłożenie, sięgające nawet 100 proc. Ponadto wypełniły się również kwatery w miejscowościach pod Zakopanem – w Poroninie, Białym Dunajcu czy Zębie.
Jeszcze w listopadzie przedsiębiorcy z branży turystycznej na Podhalu obawiali się o drastyczny wzrost cen energii i brak opału. Część z nich rozważała nawet zamknięcie biznesu na czas zimowy.
- Koszty poniesienia ryzyka biznesowego przedsiębiorcy podhalańscy wzięli na siebie i obiekty były na ferie gotowe, ciepłe i w pełni wyposażone, a większość obiektów była otwarta. Baliśmy się o popyt, to znaczy, czy goście do nas w ogóle dojadą z uwagi na wzrastające ceny, wzrost inflacji i niepewną sytuację geopolityczną. Biorąc pod uwagę, że skłonność do wydawania pieniędzy będzie niższa, a dodatkowo pojawi się bariera inflacyjna, to budziło obawy hotelarzy. Okazało się, że dla gości nie była to przeszkoda i Polacy masowo przyjechali pod Tatry - podsumował Wagner.
Frekwencja a zarobek branży turystycznej
Według informacji hotelarzy spod Tatr, goście chętniej wybierali krótsze pobyty, na przykład na trzy lub cztery dni. Rzadziej decydowali się na tygodniowe pobyty. Restauratorzy natomiast raportują, że nastąpił spadek przychodu ze stolika, pomimo zwiększenia cennika.
- Fakt, że przed niektórymi restauracjami na Krupówkach tworzyły się kolejki, jeszcze nie świadczy o wysokiej rentowności lokalu. Przychody będą znane po sezonie, po podliczeniu wszystkich kosztów, łącznie z ogrzewaniem i kosztami pracowników. Przypuszczam, że pomimo zwiększenia obrotu finalnie zarobek restauratorów będzie mniejszy niż w okresie ferii przed pandemią - ocenił Wagner.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock