500 plus ma się zmienić w 800 plus. - Należy zwaloryzować świadczenie, ale zarazem ograniczyć liczbę osób, które z tego świadczenia korzystają - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 były wicepremier i minister finansów profesor Grzegorz Kołodko. W jego ocenie należy wprowadzić tym samym kryterium dochodowe w programie Rodzina 500 plus.
Program Rodzina 500 plus wystartował 1 kwietnia 2016 roku. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w ubiegły weekend zapowiedział, pierwszą od wejścia w życie programu, waloryzację świadczenia 500 plus do 800 zł. Wyższe świadczenie ma być wypłacane od 1 stycznia 2024 roku.
Były wicepremier i minister finansów profesor Grzegorz Kołodko był pytany w "Faktach po Faktach" w TVN24, czy 800 plus to program społeczny, czy próba przekupienia wyborców. - Ani jedno, ani drugie - odpowiedział ekonomista.
Grzegorz Kołodko o 500 plus
W jego ocenie "pewne błędy zostały popełnione już na samym początku, kiedy upowszechniono 500 plus na wszystkie dzieci, począwszy od pierwszego, a bardzo wiele polskich rodzin to jest model 2+1, i może jeszcze dwa samochody, a nie zastosowano kryterium dochodowego". - Bez względu na to, ile kto zarabia albo, ile ma dochodów innego typu, nawet zysków z tytułu prowadzenia działalności jako przedsiębiorcy - ma prawo do tego świadczenia - zauważył Kołodko.
Były wicepremier zwrócił przy tym uwagę, że program Rodzina 500 plus "nie zmienił tendencji demograficznych". - Jego wielką pozytywną cechą jest to, że w przypadku rodzin wielodzietnych, on w sposób zasadniczy poprawił sytuację materialną i ograniczył sferę ubóstwa - dodał.
W ocenie ekonomisty "należało pójść, formułując program w innym kierunku, to znaczy wprowadzić kryterium dochodowe i wtedy dopiero waloryzować dla tych, którzy w rzeczywistości są w potrzebie".
500 plus - kryterium dochodowe
Dlatego zdaniem gościa "Faktów po Faktach" teraz należałoby wprowadzić kryterium dochodowe. Jak mówił, taka zmiana nie doprowadziłaby do wzrostu wydatków na program, bo w przyszłym roku 800 plus ma nas kosztować "dodatkowe 25 miliardów złotych, z deficytowego, dziurawego budżetu". - Pozostawiłbym obecny makroekonomiczny koszt, lokując te pieniądze w inny sposób, stosując kryterium dochodowe, aby jednak tym rodzinom, które są w trudnej sytuacji materialnej pomóc, ale nie do takiego stopnia, żeby to dezaktywizowało zawodowo kobiety - wyjaśniał były minister finansów.
Ekonomista był pytany, czy budżet stać na wydatek 64 mld zł rocznie na 800 plus. - Minister finansów - obecny, przeszły i przyszły - każdy polityk zdrowego rozsądku powinien myśleć kompleksowo, nie tylko, czy nas na to stać, tylko, czy nas stać na różne inne punkty, które są zapisane w tegorocznym, przyszłym budżecie, i zobowiązania na lata przyszłe. Jeśli to jest obligo ustawowe, a tak jest w przypadku programu 500 plus, a niedługo być może 800 plus, to są tak zwane sztywne płatności. Obojętnie, kto jest u władzy, z tytułu mocy ustawy musi te pieniądze wypłacać, a jak ich nie ma, to musi je pożyczyć - zwracał uwagę Kołodko.
Zdaniem byłego wicepremiera podwyższenie świadczenia z 500 do 800 zł będzie stanowiło impuls inflacyjny. - Na rynek trafi więcej pieniędzy, niż będzie wynosiła bieżąca wartość towarów, dóbr materialnych i usług, w związku z czym to utrzyma już działający mechanizm inflacji popytowej - mówił gość TVN24. - Z tego punktu widzenia, jeśli kto dziś się cieszy: "ja mam czworo dzieci, to teraz już będą duże pieniądze - 3200 złotych netto", tylko że te 3200 złotych netto w przyszłym roku, to będzie trochę mniej niż w tym roku - dodał.
Jak podsumował, dlatego należy zwaloryzować świadczenie z programu Rodzina 500 plus, "ale zarazem ograniczyć liczbę osób, które z tego świadczenia korzystają - dla tych, którzy są w rzeczywistości w trudnej sytuacji materialnej, czyli zastosować kryterium dochodowe".
Obietnice wyborcze
Grzegorz Kołodko mówił też o kampanii wyborczej i "rozrzucaniu pieniędzy z helikoptera" przez poszczególne ugrupowania. - Mnie zawsze bliższa jest droga pewnej harmonii, zdrowego rozsądku i pragmatyzmu. Jeżeli chodzi o "rozrzucanie pieniędzy z helikoptera" bywają takie sytuacje w gospodarce, kiedy warto finansować, nawet z deficytu - to znaczy wydawać więcej, niż się na bieżąco ma z własnej działalności - jeśli są niewykorzystane moce wytwórcze, jeśli to uruchamia pewne zakłady pracy, punkty usługowe, zatrudnia do tej pory bezrobotną siłę roboczą, ale u nas nie ma takiej sytuacji - zaznaczał były minister finansów.
- U nas raczej "rozrzucanie pieniędzy z helikoptera" czy z dziurawej kasy państwowej, niestety nakręca inflację, ale także poprawia niektórym, na krótką metę, sytuację materialną, w związku z tym komuś innemu poprawia notowania polityczne - ocenił gość "Faktów po Faktach".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24