Na farmach w podgorzowskiej gminie Deszczno, do których trafiło ponad 15 tys. piskląt z Czech, wprowadzono reżim sanitarny, po tym jak u naszych południowych sąsiadów wykryto ogniska wirusa ptasiej grypy. Deszczno to jedno z "zagłębi drobiarskich" w tej części Polski.
Dwie farmy drobiu, na które z Czech sprowadzono pisklęta kaczek, znajdują się pod nadzorem Powiatowego Lekarza Weterynarii w Gorzowie. Choć ptaki nie pochodzą z zagrożonej strefy ani nie wykazują objawów choroby, muszą być dokładnie sprawdzone.
Pisklęta kaczek, które trafiły do podgorzowskiej gminy Deszczno, objęto stałym nadzorem weterynaryjnym. Na trenie ferm wprowadzono reżim sanitarny.
- Dwaj hodowcy sprowadzili 15,5 tys. piskląt, zasiedlając nimi dwie fermy" – powiadomił lubuski lekarz weterynarii Tadeusz Woźniak.
Według niego, uaktywnienie się wirusa ptasiej grypy, stwierdzone na terenie Czech i Niemiec, o tej porze roku jest "dość nieoczekiwane". - Wirus ten jest raczej zimnolubny. Poza zaatakowanym organizmem potrafi znacznie dłużej przetrwać w niższych temperaturach, niż podczas upałów – powiedział Woźniak.
Po informacji o wykryciu wirusa w Czechach także na Dolnym Śląsku zaostrzono warunki sanitarne. Wojewoda zakazał trzymania drobiu na otwartej przestrzeni i polecił rozłożyć przed fermami maty dezynfekcyjne.
Czesi wiosną wykryli kilka przypadków H5N1 u łabędzi. W ubiegłym tygodniu wirusa H5N1 wykryto na fermie indyków, kilka dni temu również na innej fermie drobiu.
W Niemczech wirusa H5N1 wykryto u 6 ptaków - 5 łabędzi i jednej dzikiej gęsi na terenie Norymbergii. Wirusem zarażone były również 3 martwe łabędzie, znalezione na terenie Saksonii, w zbiorniku wodnym w okolicach Frohburga pod Lipskiem.
Źródło: PAP, APTN