Dochody państwa mogą być w tym roku wyższe od zakładanych nawet o 5 mld złotych. Polacy zarabiają więcej, więc zapłacą wyższe podatki. Wyższa jest także inflacja, co przekłada się bezpośrednio na wyższe wpływy z VAT. Pieniądze nie pójdą jednak na podwyżki - pisze "Rzeczpospolita".
Ministerstwo Finansów szacuje, że z samego tylko PIT wpłynie w tym roku dodatkowo 2–2,5 mld zł. Nieprzewidziane wpływy obniżą deficyt budżetowy i całego sektora finansów publicznych. – Staramy się udowodnić Komisji Europejskiej, że jesteśmy w stanie utrzymać wydatki instytucji publicznych i samorządów na ubiegłorocznym poziomie – tak, aby niedobór w stosunku do dochodów nie przekroczył 2,5 proc. PKB – powiedział gazecie wiceminister finansów Stanisław Gomułka.
Wpływy budżetowe zaplanowane przez rząd PiS są zaniżone. Właśnie przeprowadzamy nowe wyliczenia, biorąc pod uwagę najnowsze dane makroekonomiczne Stanisław Gomułka, wiceminister finansów
Poprawione kryteria Pod koniec miesiąca resort finansów chce wysłać do Brukseli poprawiony program konwergencji. Rząd chce w nim zadeklarować obniżanie deficytu finansów publicznych o 0,5 punktu procentowego co roku. W 2009 r. miałby on spaść do 2 proc. PKB, rok później do 1,5 proc., aby w 2011 r. osiągnąć poziom 1 proc. PKB. W październiku ubiegłego roku KE otrzymała program konwergencji, z którego wynikało, że deficyt finansów publicznych w tym roku ma wynieść 2,9 proc. PKB.
Staramy się udowodnić Komisji Europejskiej, że jesteśmy w stanie utrzymać wydatki instytucji publicznych i samorządów na ubiegłorocznym poziomie Stanisław Gomułka, wiceminister finansów2
– Wpływy budżetowe zaplanowane przez rząd PiS są zaniżone. Właśnie przeprowadzamy nowe wyliczenia dotyczące, biorąc pod uwagę najnowsze dane makroekonomiczne – zdradza prof. Gomułka. Chodzi m.in. o wyższą od zakładanej inflację, a także wyższe płace. – Liczymy, że wyższe wynagrodzenia Polaków spowodują, że zapłacą oni w sumie od 2 do 2,5 mld zł wyższe podatki – dodaje wiceminister finansów. W ustawie zapisano, że łączne wpływy z tego tytułu sięgną 36,2 mld zł. Zweryfikowno też założenia dotyczące inflacji i popytu wewnętrznego na kolejne lata.
Zadłużone szpitale nie zmniejszają deficytu W dodatkowe 5 mld złotych wierzy Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Obawiam się jednak, że deficyt budżetowy nie spadnie z planowanych 27,1 mld zł do około 22 mld, raczej wyniesie 24 mld zł – twierdzi. Jego zdaniem główną przeszkodą w radykalnym obniżeniu deficytu jest słabsze tempo wzrostu gospodarczego. Zdaniem Jankowiaka w 2008 roku będzie to 5,1 proc. Rząd utrzymuje, że PKB wzrośnie o 5,5 proc.
Obawiam się jednak, że deficyt budżetowy nie spadnie z planowanych 27,1 mld zł do około 22 mld, raczej wyniesie 24 mld zł Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu
Kubeł zimnej wody wylewa były minister finansów Mirosław Gronicki. Przypomina o bagatelizowanym według niego problemie szybkiego przyrostu zadłużenia służby zdrowia. Wynosi ono obecnie 1 mld zł miesięcznie. - To może przeszkodzić w utrzymaniu deficytu finansów publicznych na poziomie 2,5 proc. PKB - mówi Gronicki.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24