Zarząd Banku Światowego oficjalnie zatwierdził kandydaturę Roberta Zoellicka na stanowisko prezesa. Był on jedynym kandydatem.
53-letni Zoellick był w latach 2001-2005 pełnomocnikiem rządu USA ds. handlu zagranicznego, a potem zastępcą sekretarza stanu. Ostatnio pracował w dyrekcji banku inwestycyjnego Goldman Sachs. Ma za sobą staż pracy w administracjach trzech republikańskich prezydentów.
W powszechnej opinii, nowy prezes jest postacią odmienną od swego poprzednika, którego nominację od początku uważano za kontrowersyjną. Paul Wolfowitz był poprzednio wiceministrem obrony i głównym architektem niepopularnej w Banku Światowym wojny w Iraku, czołowym ideologiem neokonserwatystów, nielubianym przez personel banku.
Zoellick ma renomę pragmatyka i doskonałego dyplomaty-negocjatora. Jako zastępca sekretarza stanu wynegocjował m.in. porozumienie między walczącymi frakcjami w Sudanie, a także układ z Chinami, który pozwolił im na wejście do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Nikt nie podważa jego wysokich kompetencji w sprawach ekonomicznych.
Ma także opinię szorstkiego i wymagającego szefa, co zdaniem obserwatorów może wywoływać konflikty z podwładnymi. Jest konserwatystą fiskalnym i rzecznikiem interesów wielkich korporacji. Jako pełnomocnik ds. handlu zagranicznego bronił ochrony patentowej koncernów farmaceutycznych, występując przeciwko dopuszczaniu leków generycznych. Stanowisko takie krytykują rzecznicy walki z AIDS i innymi chorobami w biednych krajach.
W myśl niepisanej tradycji, prezesem Banku Światowego zostaje zawsze Amerykanin, podczas gdy szefostwo bliźniaczej instytucji, Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przypada przedstawicielowi Europy.
Poprzednik nowego prezesa Paul Wolfowitz odszedł w atmosferze skandalu, gdy ujawnieniono, że załatwił intratną posadę i wysoką podwyżkę swojej życiowej partnerce.
Źródło: PAP, tvn24.pl