Na przekór kryzysowi klejnoty zwane łzami bogów przeżywają renesans. Najdroższe perły sprzedają się jak świeże bułeczki. Zdaniem ekspertów są dobrą, acz ryzykowną inwestycją - donosi "Puls Biznesu".
Jak potwierdzają dystrybutorzy, szczególnie najdroższe perły, na przekór kryzysowi, cieszą się rosnącą popularnością. Ceny małżowych ozdób rosną od 2008 r., gdy były wyjątkowo tanie. Od tego czasu ich ceny wzrosły o kilkadziesiąt proc., np. nasza biżuteria jest 2 razy droższa niż 5 lat temu - wylicza Piotr Denejko, właściciel Gemlordu, internetowej galerii biżuterii.
Problem ze zbyciem
Denejko radzi, by traktować inwestycje w perły, tak jak te w dzieła sztuki. Co istotne, nie tak łatwo potem sprzedać biżuterię.
Rynek, zwłaszcza polski, jest mało płynny, a zagraniczne aukcje też nie odbywają się zbyt często.
- No i perły nie są wieczne, jak np. diamenty. Podlegają procesom starzenia - wskazuje Denejko. Jak wylicza, nie jest on szybki - trwa kilkadziesiąt lat. - Jednak nie jest to klejnot, który zachowa swoje pierwotne piękno przez więcej niż kilka pokoleń - zastrzega.
Autor: MAC/kdj / Źródło: "Puls Biznesu"
Źródło zdjęcia głównego: shc.hu