- Są obawy, że tanią żywność zobaczymy nieprędko - ocenił w "Magazynie 24 Godziny" ekonomista prof. Witold Orłowski. I zaznaczył: - Nie można oskarżać o to nikogo w kraju. Ten wzrost jest zaimportowany.
Zdaniem Witolda Orłowskiego wzrost cen żywności w Polsce był w ostatnim czasie mniejszy niż w innych krajach. - Pomagał nam mocny złoty - tłumaczył ekspert.
- U nas jednak każdy wzrost cen jest bardziej dotkliwy, bo więcej wydajemy na żywność niż na Zachodzie. Przeznaczamy na ten cel średnio ok. 20 proc. dochodu - przyznał. Dodał też, że Polacy nie są w stanie wiele zrobić, by tę sytuację zmienić. - Możemy się tylko modlić, żeby ceny żywności wyhamowały - powiedział.
Ekonomista zaznaczył jednak, że nie nazwałby obecnej sytuacji w kraju "dramatem", a jedynie "dużym problemem". - Dramat to jest w państwach, gdzie ludzie żyją na granicy głodu - podkreślił.
Jest szansa, że będzie lepiej
Jak powiedział Orłowski, głównym czynnikiem wzrostu cen żywności jest drożejące zboże. - Obecny wzrost jego cen to jednak częściowo efekt spekulacji. Więc są nadzieje, że w drugiej połowie roku te ceny się ustabilizują - uspokajał ekonomista.
- Ja jestem optymistą. Ceny kiedyś wyhamują, ale to jest perspektywa nie najbliższych miesięcy, a kilku lat - podsumował Orłowski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24