Po majowym wycieku danych z serwerów Sony, firma wciąż ma problemy z zabezpieczeniem informacji o swoich klientach. Żeby dostać się do serwerów z systemem identyfikacji wystarczy wyszukiwarka Google.
Firma Sony wciąż jest podatna na ataki hakerów, mimo że zaledwie kilka tygodni temu doszło do największej w historii kradzieży danych, które należały do klientów japońskiego koncernu - ocenił w piątek amerykański ekspert w dziedzinie cyberbezpieczeństwa.
Wystarczy wyszukiwarka
Ekspert John Bumgarner chciał sprawdzić, jak trudno byłoby dotrzeć do systemów firmy po hakerskich atakach, które doprowadziły do kradzieży danych milionów użytkowników jej gier. Dzięki temu odkrył luki w zabezpieczeniach sieci Sony.
Bumgarner nie znalazł dowodów świadczących o tym, że doszło do kolejnej, trzeciej już, kradzieży danych. Zaznaczył jednak, że udało mu się znaleźć połączenia do wewnętrznych systemów koncernu i zlokalizować dane, które zainteresowałyby hakerów.
Posługując się tylko wyszukiwarką Google, uzyskał m.in. dostęp do serwera z systemem identyfikacji, który odpowiada za dostęp do loginów i haseł osób zatrudnionych w Sony Pictures Entertainment.
3 z 5 luk zostały załatane
Sony nie odniosło się do pytania Reutera o luki w bezpieczeństwie, jednak agencja odnotowuje, że tego samego dnia trzy z pięciu wskazanych luk zostały załatane. Na początku maja doszło do sieciowego ataku na platformy firmy Sony. W jego wyniku skradzione zostały dane ponad 100 mln użytkowników gier tej firmy.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24