Niewłaściwa i dowolna ocena zebranego materiału dowodowego. To Prokuratura Okręgowa w Zamościu (województwo lubelskie) zarzuca sądowi, który nieprawomocnie uniewinnił myśliwego oskarżonego o zastrzelenie wilka Kosego. Zwierzę było objęte projektem badawczym i opiekowało się szczeniakami. Po jego śmierci także one nie przeżyły.
Jak pisaliśmy pod koniec maja, Sąd Rejonowy w Zamościu uniewinnił 45-letniego myśliwego Tadeusza K. z powiatu biłgorajskiego od zarzutu zastrzelenia wilka Kosego. Prokuratura właśnie złożyła od tej decyzji apelację.
- Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem sądu prokurator uznał wyrok pierwszej instancji za niesłuszny i złożył apelację, zarzucając błąd w ustaleniach faktycznych sądu poprzez niewłaściwą i dowolną ocenę zebranego materiału dowodowego, co skutkowało uniewinnieniem oskarżonego – stwierdziła Anna Rębacz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Prokuratura o braku "wnikliwej oceny materiału dowodowego"
Wyjaśniła, że w ocenie prokuratury "wnikliwa ocena zebranego materiału dowodowego, a w szczególności wniosków wynikających z opinii balistycznej powinna prowadzić do przypisania oskarżonemu sprawstwa zarzucanego mu przestępstwa".
Według ustaleń śledczych wilk padł 12 września 2019 roku na polach sąsiadujących z Roztoczańskim Parkiem Narodowym w okolicy miejscowości Żurawnica. Został zastrzelony ze sztucera, a strzał padł z ambony myśliwskiej. Strzelać miał 42-letni wówczas myśliwy z powiatu biłgorajskiego. Nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Groziło mu do pięciu lat pozbawienia wolności.
Szczeniaki padły z głodu
Zastrzelony wilk nazywał się Kosy. Był sześcioletnim samcem, wychowującym w tamtym sezonie czteromiesięczne szczeniaki. Miał założoną obrożę telemetryczną i był objęty projektem badawczym realizowanym przez Roztoczański Park Narodowy wspólnie ze Stowarzyszeniem dla Natury "Wilk". W akcie oskarżenia była mowa o tym, że Kosy był samcem alfa i jego zastrzelenie spowodowało istotną szkodę w świecie zwierzęcym.
- Kosy razem z samicą i trójką szczeniaków tworzył grupę rodzinną. Dzięki obroży znaliśmy obszary bytowania tej grupy, jej aktywność i najistotniejsze siedliska. Dane te były bardzo pomocne przy planowaniu różnych działań ochronnych, jakie podejmowane są w parku – tłumaczyła w styczniu 2021 roku w rozmowie z tvn24.pl dr hab. Sabina Nowak ze stowarzyszenia.
Czytaj też: Podlasie. Sfora psów goniła żubra
Podkreślała, że miesiąc przed śmiercią Kosego zginęła też samica Debra, w wyniku postrzału w łapę. Policja nie zajmowała się tą sprawą, bo nie otrzymała zgłoszenia.
- Nie żyją również szczeniaki. Po śmierci rodziców padły z głodu – mówiła dr Nowak.
Biegły stwierdził, że strzał mógł paść z broni każdej innej osoby
W pisemnym uzasadnieniu wyroku uniewinniającego Sąd Rejonowy w Zamościu stwierdził, że brak jest dowodów na to, aby to oskarżony z pewnością oddał strzał. Przypomniał, że myśliwy nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
Czytaj też: Zastrzelił wiewiórkę. Powiedział, że kradła mu orzechy. W domu 82-latka znaleziono broń i amunicję
"Ustalając, że odnaleziony zdeformowany pocisk mógł być wystrzelony zarówno z jednostki broni oskarżonego, jak i z broni każdej innej osoby posiadającej tego typu broń, co wynika z opinii ustnej biegłego – nie jest możliwym wydanie wyroku skazującego wobec Tadeusza K. Niedające się usunąć wątpliwości, podniesione w opinii biegłego, należało rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego" – napisano w uzasadnieniu wyroku.
Jeśli wyrok zostanie w drugiej instncji podtrzymamy i roztrzygnięcie się uprawomocni, mężczyzna będzie mógł odzyskać uprawnienia do polowań, wstrzymane przez koło łowieckie, którego jest członkiem.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Przemysław Stachyra / Roztoczański Park Narodowy