Spór o przyszłość spółki PKS Nova - najważniejszego przewoźnika drogowego na Podlasiu. Prezes spółki odwołał własnie dyrektora jej oddziału suwalskiego. Suwałki mają największe dochody z pięciu oddziałów PKS Nova, ale - jak twierdzi były już dyrektor - wszystkie pieniądze trafiają do Białegostoku. Zwolniony został tuż przed umówionym spotkaniem z posłem KO Jackiem Niedźwiedzkim. Ten wezwał policję, twierdząc, że prezes PKS Nova nie chce dopuścić do interwencji poselskiej.
- Gdy dostałem informację o niepokojących zjawiskach w suwalskim oddziale PKS Nova, poprosiłem w piątek dyrektor mojego biura o umówienie mnie na spotkanie z dyrektorem oddziału. Umówiliśmy się na poniedziałek na godzinę 13. Zanim doszło do spotkania, otrzymałem informację, że rano przyjechał prezes z Białegostoku i zwolnił dyrektora - powiedział przed kamerą TVN24 poseł KO Jacek Niedźwiedzki.
Twierdzi, że gdy pojechał na miejsce, zastał prezesa PKS Nova, który chciał uniemożliwić mu interwencję poselską. Wezwał więc policję.
Policja: nikt nie został ukarany
Komisarz Eliza Sawko z Komendy Miejskiej Policji w Suwałkach w rozmowie z reporterem TVN24 potwierdziła, że mundurowych wezwał poseł.
- Na miejscu policjanci powiadomili prezesa spółki o podstawie prawnej, która umożliwia prowadzenie interwencji poselskiej. Wówczas prezes stwierdził, że wyraża na nią zgodę. Nikt nie został ukarany - mówi.
Prezes spółki: mam prawo przebywać w każdym z oddziałów
Marcin Doliasz, prezes PKS Nova, twierdzi w rozmowie z tvn24.pl, że poseł nie przedstawił planu kontroli, jej powodu ani podstawy, na jakiej podjął interwencję.
- Kwestionował też moją obecność na miejscu. Twierdząc, że nie ze mną się umawiał, a przecież jako prezes całej spółki mam prawo przebywać w każdym z oddziałów. Apeluję do posła o upublicznienie nagrania z interwencji, bo wiem, że jego asystentka utrwalała przebieg spotkania - zaznacza.
Poseł Niedźwiedzki mówi nam, że jeśli będzie potrzeba, to upubliczni nagranie.
- Tłumaczyłem prezesowi, że mam prawo do prowadzenia interwencji, a umówiłem się z dyrektorem, a nie z nim. Koniec końców do spotkania doszło. Dyrektor został zwolniony, ale był jeszcze w budynku, bo zabierał swoje rzeczy – twierdzi poseł.
Zwolniony dyrektor: główny powód to utrata zaufania
Zwolniony dyrektor Jarosław Żaborowski, który jest też przewodniczącym Samorządnego Niezależnego Związku Zawodowego Pracowników PKS w Suwałkach, powiedział przed kamerą TVN24, że głównym powodem jego zwolnienia była utrata zaufania wyrażająca się w tym, że prezes ma inną wizję na prowadzenie działalności oddziału niż on.
- Wizją prezesa jest likwidacja jednostek organizacyjnych, zwalnianie ludzi z pracy i sprzedaż suwalskiego majątku. Natomiast moją wizją jest rozwój przedsiębiorstwa, zarabianie pieniędzy i utrzymanie istniejących miejsc pracy – stwierdził.
Narzekają, że zyski "wędrują do Białegostoku"
Zanim w styczniu 2017 roku (czyli jeszcze za rządów koalicji PSL-PO) doszło do połączenia pięciu PKS-ów (w Białymstoku, Łomży, Suwałkach, Zambrowie i Siemiatyczach) w jedną spółkę PKS Nova, Suwałki były osobnym podmiotem.
- Przed połączeniem PKS Białystok był w katastrofalnej sytuacji finansowej. Jako pracownicy suwalskiego oddziału walczyliśmy, żeby do tego połączenia nie doszło. Niestety, urząd marszałkowski połączył wszystkie PKS-y i od tego momentu zaczęła się degradacja Suwałk, ponieważ nie otrzymujemy nowego taboru, a wszystkie zarobione pieniądze wędrują do Białegostoku. Jesteśmy całkowicie pomijani i traktowani po macoszemu, na co się oczywiście nie zgadzamy - tłumaczy Żaborowski.
Prezes spółki: każdy z pięciu oddziałów jest mniej lub bardziej dochodowy
Prezes Marcin Doliasz mówi nam jednak, że spółki nie można prowadzić na zasadzie federalizacji, że każdy oddział czuje się odrębnym podmiotem.
- Każdy z pięciu oddziałów jest mniej lub bardziej dochodowy. Suwałki owszem przodują, ale to nie znaczy, że jedynie tamtejszy oddział pracuje na rzecz rozwoju spółki – zaznacza.
Gdy zwracamy uwagę, że w listopadzie zeszłego roku marszałek województwa Artur Kosicki z PiS stwierdził podczas konferencji prasowej, że polecił wydzielenie suwalskiego oddziału, informuje, że na razie nie zapadła jeszcze żadna decyzja.
- Na spotkaniu ze związkiem zawodowym, w którym oprócz mnie uczestniczył też marszałek Artur Kosicki ustaliliśmy, że spróbujemy wydzielić suwalski oddział, analizując wcześniej, czy taka samodzielna spółka poradziłaby sobie na rynku. Najpierw powołamy biegłego, który sprawdzi, czy wydzielenie ma sens ekonomiczny. Później biegłego ustanowi sąd rejestrowy, który zbada to z urzędu. Decyzję o wydzieleniu podejmuje właśnie sąd rejestrowy – mówi Marcin Doliasz.
Zlikwidowano warsztaty
Natomiast odnosząc się do sprawy wyprzedawania majątku, zaznacza, że spółka podejmuje szereg działań restrukturyzacyjnych, których elementem jest wyzbycie się nierentownych placówek terenowych.
- Chodziło o warsztaty i zaplecze administracyjne w Olecku, Ełku i Gołdapi, które generowały duże koszty. Jarosław Żaborowski uczestniczył w tym procesie i go aprobował. Również jeśli chodzi o zwolnienia grupowe pracowników tych placówek - podkreśla prezes.
Jarosław Żaborowski w rozmowie z tvn24.pl tłumaczy, że był temu przeciwny, jednak musiał wykonywać polecenia.
- Gdybym na przykład przy zwolnieniach nie przedstawił listy osób pracujących w tych placówkach, sam zostałbym zwolniony dyscyplinarnie za niewykonanie obowiązku. Na szczęście udało mi się niektórych pracowników - którzy wyrazili na to zgodę - przenieść do Suwałk i nadal tam pracują – zaznacza Jarosław Żaborowski, informując, że o całej sprawie powiadomił Państwową Inspekcję Pracy.
Na dniach będzie nowy dyrektor
Gdy pytamy prezesa Doliasza, jaki był powód zwolnienia dyrektora z pracy, mówi, że powody zwolnienia są informacjami wrażliwymi i nie może ich upublicznić.
- Obecnie powołany został tymczasowy dyrektor operacyjny oddziału. To pracownik spółki z Białegostoku. Na dniach zamierzam zatrudnić dyrektora już na stałe. Najprawdopodobniej będzie to osoba z suwalskiego oddziału - powiedział.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24