Spór dotyczy wody, która w jednym miejscu wpływa z Czarnej Hańczy do zalewu Arkadia w Suwałkach (woj. podlaskie), a w drugim z niego wypływa. Wody Polskie twierdzą, że latem woda paruje i jej poziom w zalewie się obniża. Więcej wody z rzeki wpływa więc do zalewu, niż potem z zalewu spływa z powrotem do rzeki. I chcą za to opłat. Dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji, który zarządza zalewem, nie zamierza jednak płacić. Bo, jak podkreśla, to nie jego wina, że woda latem paruje.
- Wyszła taka absurdalna sytuacja, że mamy płacić podatek za warunki atmosferyczne, czyli za odparowywanie wody. Próbuje nam się udowodnić, że więcej wody odparowuje, niż "napada" z deszczówki. Jaki mam wpływ na to, czy deszcze będą codziennie, czy raz w miesiącu? Biorąc pod uwagę globalne ocieplenie klimatu, wiadomo, że słońca będzie coraz więcej i będą większe temperatury – powiedział przed kamerą TVN24 Waldemar Borysewicz, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Suwałkach.
Chodzi o suwalski zalew Arkadia, który jest zasilany wodą z rzeki Czarna Hańcza. Woda z rzeki w jednym miejscu wpływa do zalewu, a około 500 metrów dalej z niego wypływa, wracając do rzeki.
Wody Polskie: bo wpływa z rzeki więcej niż z zalewu do rzeki
Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie", które zarządza Czarną Hańczą, pobiera od OSiR opłatę stałą w wysokości blisko 16 tys. zł rocznie za "pobór wód powierzchniowych z rzeki na potrzeby zalewu". I tutaj dyrektor ośrodka nie ma żadnych uwag. Nie zgadza się natomiast na uiszczanie opłaty zmiennej.
- Naliczana jest kwartalnie na podstawie oświadczenia. Podmiot korzystający z usługi wodnej ma obowiązek kwartalnie przekazać nam oświadczenie, w którym wskazuje faktyczną ilość pobranej wody, ustaloną na podstawie opomiarowania - stwierdziła przed kamerą TVN Joanna Szerenos-Pawlicz, rzeczniczka Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Białymstoku.
Według Wód Polskich nie ulega bowiem wątpliwości, że w okresie letnich niżówek (czyli okresowego obniżenia się stanu wody w zalewie związanego z tym, że w czasie suszy woda paruje – red.) do zalewu wpływa z rzeki więcej wody niż z zalewu do rzeki.
Podważają wyliczenia
- OSiR w Suwałkach przekazując nam oświadczenia stwierdzał, że nie posiada opomiarowania, w związku z czym nie jest w stanie podać, ile wody faktycznie pobrał. Brak opomiarowania nie zwalnia jednak z konieczności uiszczenia opłaty – wyjaśniała Joanna Szerenos-Pawlicz.
Zarząd zlewni w Augustowie zasugerował więc, że ilość pobranej wody można wyliczyć na podstawie rocznego bilansu hydrologicznego.
- Dyrekcja OSiR przekazała nam takie wyliczenia. Były one jednak mało rzetelne i nie opierały się na realnych danych. Zarząd zlewni w Augustowie opracował więc algorytm, na podstawie którego oszacował ilość pobranej wody – zaznaczyła rzeczniczka.
Z wyliczeń wynika, że OSiR za ten rok ma zapłacić ok. 1,5 tys. zł.
Sprawa może się skończyć w sądzie
- Kwotę tę trzeba pomnożyć przez pięć, bo Wody Polskie domagają się opłaty za ostatnie pięć lat – mówi w rozmowie z tvn24.pl Waldemar Borysewicz.
Nie zgadza się z twierdzeniem, że badania, które zlecił ośrodek, są mało rzetelne.
- Zapłaciliśmy za nie około dwa tysiące złotych. Wynika z nich, że rocznie w zalewie więcej wody przybywa w wyniki opadów deszczu, niż ubywa przez odparowywanie. Wody Polskie twierdzą, że jest odwrotnie. Jeśli jednak chcą pobierać opłaty za to, że woda paruje, bo świeci słońce, to - pozostając w sferze absurdu - może my powinniśmy wystąpić z roszczeniem, że do rzeki wpływa też deszczówka, która wpada wcześniej do zalewu? Nie ugniemy się i nie będziemy płacić. Najwyżej sprawa skończy się w sądzie – kwituje dyrektor.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24