Pierwsza w nocy, przed sklepem stoi zapłakane dziecko. Mówi policjantom, że szuka mamy, która długo nie wraca do domu. W mieszkaniu faktycznie nikogo nie ma. Kiedy kobieta w końcu wraca, twierdzi że wyszła tylko na chwilę i sama zaczęła szukać synka, bo zorientowała się, że nie ma go w mieszkaniu.
- Dziecko przekazało, że ma siedem lat i szuka swojej mamy. Chłopczyk mówił, że mama wyszła na chwilę z domu do pobliskiego sklepu, a on został w mieszkaniu sam i oglądał program telewizyjny. Dziecko, nie mogąc doczekać się powrotu mamy do domu, wyszło jej poszukać - aspirant sztabowy Marcin Józwik z Komendy Powiatowej Policji w Łukowie (woj. lubelskie).
Wszystko działo się w środę, 14 kwietnia, przed godziną 1 w nocy. Łukowscy policjanci dostali zgłoszenie o dziecku, które stało przed sklepem na jednym z osiedli mieszkaniowych i płakało.
Tłumaczyła, że wyszła z domu na chwilę do sklepu kupić kartę do telefonu
- Na szczęście chłopczyk wiedział, gdzie mieszka, zaprowadził tam policjantów. W mieszkaniu nikogo nie było – zaznacza asp. szt. Józwik.
Po chwili do mieszkania przyszła 27-letnia mama zapłakanego chłopczyka. Tłumaczyła, że wyszła z domu na chwilę do sklepu kupić kartę do telefonu. Powiedziała, że po powrocie do mieszkania zauważyła, że jej synek wyszedł z domu i sama zaczęła go szukać na osiedlu.
- Rozmawiający z 27-latką policjanci zauważyli, że kobieta jest pod działaniem alkoholu. Ich spostrzeżenie potwierdziło przeprowadzone badanie. Mundurowi nie zostawili chłopca z jego mamą. Siedmiolatkiem zaopiekowała się, mieszkająca w pobliżu, babcia malucha – opowiada policjant.
Mundurowi powiadomili o sprawie sąd rodzinny.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lubelska policja