Amerykańska krata lotniskowa, wykorzystywana w latach 1944-45 przez Armię Czerwoną do budowy pasów startowych, do niedawna osłaniała okno młyna pod Kraśnikiem (województwo lubelskie). Teraz darczyńcy przekazali ją społecznemu opiekunowi zabytków. Eksponat trafił do izby pamięci. Niektóre z takich krat służyły po wojnie także jako ogrodzenia przydrożnych kapliczek.
Kraty lotniskowe (nazywane dziś nieraz eko kratkami) wykorzystywane są na trawiastych pasach startowych. Kładzie się je na trawie i łączy ze sobą, dzięki czemu pas jest utwardzony i mogą na nim lądować samoloty. Taką metodę stosowano też podczas II wojny światowej. Opowiemy o powojennych losach jednej z takich krat.
Sowieckie lotniska polowe pod Kraśnikiem
- Żeby dobrze zrozumieć dzieje tego eksponatu, trzeba cofnąć się do końcówki lipca 1944 roku, kiedy prące na zachód wojska radzieckie osiągnęły linię Wisły. Jednak po tym, jak 1 sierpnia w Warszawie wybuchło powstanie, Józef Stalin wydał rozkaz wstrzymania ofensywy. Taki stan trwał do połowy stycznia 1945 roku – opowiada dr Dominik Szulc, społeczny opiekun zabytków powiatu kraśnickiego.
Właśnie w tym okresie - od końca lipca 1944 do połowy stycznia 1945 – w okolicach Kraśnika powstały dwa sowieckie lotniska polowe. Jedno w Studziankach w gminie Zakrzówek, a drugie w Dzierzkowicach-Zastawiu z gminie Dzierzkowice.
- Miejsce nie jest przypadkowe, bo tereny te z jednej strony leżały dość blisko ówczesnej linii frontu, ale jednocześnie dostatecznie daleko, aby być poza zasięgiem niemieckiej artylerii – zaznacza historyk.
Pas startowy zbudowany na trawie z krat
Technika budowy pasów startowych polegała na kładzeniu na trawie, połączonych ze sobą krat o wymiarach metr na metr, które Rosjanie dostawali od Amerykanów w ramach pomocy z programu lend-lease.
- Myśl techniczna przyszła więc z USA. Z jednej strony, dzięki takim kratom pas był utwardzony, a z drugiej – jako że pomiędzy prętami przerastała trawa – był on z góry mało widoczny dla niemieckich pilotów wysłanych za linię Wisły – tłumaczy dr Szulc.
Losy krat lotniczych
Historyk znalazł w źródłach informacje, że jeszcze w czasie trwania wojny pasy startowe były rozkradane przez okoliczną ludność. - Zachowały się raporty Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kraśniku jeszcze z jesieni 1944 roku, z których wynika że Armia Czerwona zwracała się do tego urzędu z prośbą o pomoc w zapobieganiu kradzieży krat. A były one wykorzystywane przez tutejszych rolników do bardzo różnych celów. Chociażby do utwardzania terenu czy ostrzenia kos – tłumaczy nasz rozmówca.
Takich próśb do UB było sporo, co dowodzi, że najwyraźniej armia niedostatecznie pilnowała lotnisk, a UB albo nie podejmował żadnych działań, albo – świadomie lub nieświadomie – podejmował je nieskutecznie.
Ogrodzenie kapliczki z amerykańskich krat, chodnik z niemieckich płyt
- Ta krata, która została mi przekazana, była wstawiona do okna młyna stojącego pod Kraśnikiem. Kraty wykorzystywane były też chociażby jako ogrodzenia przydrożnych kapliczek. Znam trzy takie przykłady – dwa w Kraśniku przy ulicy Jagiellońskiej i ulicy Narutowicza oraz jeden w Podlesiu niedaleko Kraśnika. Oczywiście ogrodzenia były przez te wszystkie lata przemalowywane, ale nie zmienia to faktu, że przy ich budowie wykorzystano amerykańskie kraty – mówi dr Szulc.
Przy okazji opowiada, że z kapliczką przy ulicy Jagiellońskiej związana jest jeszcze jedna ciekawa historia.
- Otóż podczas okupacji niemieckiej przy jednej z ulic w Kraśniku, którą Niemcy nazwali Victoriastrasse, wyłożony został chodnik. Jako budulec wykorzystano, wyprodukowane w Niemczech płyty chodnikowe. Po wojnie – prawdopodobnie po to, żeby w miejscu publicznym nie było widać napisów z nazwą niemieckiego producenta – chodnik został rozebrany, płyty zaś w jakiś sposób trafiły do cywili. Być może zostały gdzieś porzucone, a oni sobie je wzięli, może odkupili je od miejskiej rady narodowej. Tak czy owak, płyty posłużyły do budowy chodnika prowadzącego do kapliczki. Mieliśmy więc przy ulicy Jagiellońskiej katolicką kapliczkę z 1951 roku, której ogrodzenie powstało z amerykańskich krat zabranych z sowieckiego pasa startowego, a dojście do kapliczki zbudowano z niemieckich płyt chodnikowych – uśmiecha się nasz rozmówca.
Eksponaty trafiły do izby pamięci
Niemieckie płyty, które niedawno zostały zastąpione nowymi, trafiły do tworzonej przez urząd miasta izby pamięci w piwnicach zabytkowej kamienicy przy ul. Kościuszki 26. Tam też Dominik Szulc, jako koordynator przygotowywanej ekspozycji, przewiózł podarowaną kratę z młyna.
- Kamienicę wzniesiono w początku XX wieku. W czasie II wojny mieściła się tu siedziba Reichsführera SS i Gestapo, natomiast po wojnie wspomniany już wcześniej Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. W piwnicach funkcjonował najpierw areszt Gestapo, a później areszt Urzędu Bezpieczeństwa – mówi historyk.
Krata lotniskowa idealnie wpisuje się w szykowaną wystawę, bo izba pamięci ma już cylinder z sowieckiego samolotu, wyciągnięty z rzeki przy dawnym lotnisku w gminie Dzierzkowice.
Pamiątki z międzywojnia i ceramika z XVI-XVIII wieku
- Udało się nam też pozyskać fragmenty niemieckiego czołgu średniego Panzerkampfwagen III. Na szczególną uwagę zasługują ponadto przedwojenne szyny kolejowe pochodzące z infrastruktury Centralnego Okręgu Przemysłowego, na których zachował się napis: "Huta im. Józefa Piłsudskiego, 1938" – wylicza Dominik Szulc.
- Mamy też około 18,5 tysiąca zabytków pochodzących z badań archeologicznych. To między innymi ceramika naczyniowa i metalowe przedmioty głównie z okresu od XVI do XVIII wieku – zaznacza nasz rozmówca.
Jeszcze w tym roku ma być gotowy projekt wystroju izby. Wstępnie można założyć, że ekspozycja będzie gotowa wiosną przyszłego roku.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dominik Szulc