Nie 12, a 15 lat spędzi w więzieniu 55-letni mężczyzna oskarżony o znęcanie się nad żoną, a ostatecznie spowodowanie u niej śmiertelnych obrażeń. Sąd apelacyjny podwyższył karę, bo przyjął, że oskarżony znęcał się nad żoną dwa lata dłużej, niż uznał to sąd niższej instancji. Wyrok jest prawomocny.
Prokuratura Rejonowa w Bielsku Podlaskim postawiła mieszkańcowi wsi z okolic Brańska (woj. podlaskie) szereg zarzutów, w tym najpoważniejsze, związane z wieloletnim znęcaniem się psychicznym i fizycznym nad żoną oraz doprowadzeniem do jej śmierci.
Według aktu oskarżenia, mężczyzna miał wszczynać domowe awantury nie tylko wtedy, gdy był pijany, grozić małżonce, że ją zabije, ograniczać kontakty z bliskimi i znajomymi, wmawiać choroby, czy zmuszać do pisania pamiętnika - a w nim do opisywania rzekomych sytuacji intymnych z innymi mężczyznami.
"Ciosy zadawane były przede wszystkim rękami"
We wrześniu 2019 roku kobieta została bardzo poważnie pobita. Obrażenia doprowadziły do jej śmierci.
Prokuratura przyjęła, że ciosy były zadawane przede wszystkim rękami i to suma tych obrażeń doprowadziła do zgonu. W śledztwie mężczyzna był badany sądowo-psychiatrycznie. Biegli nie stwierdzili u niego ograniczenia poczytalności w momencie popełnienia czynu, choroby psychicznej czy upośledzenia umysłowego, ale zwrócili uwagę na skutki uzależnienia od alkoholu i osobowość dyssocjalną.
Sąd apelacyjny przyjął, że znęcanie się zaczęło się w połowie 2016 roku
W listopadzie 2020 roku Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał go nieprawomocnie na 12 lat więzienia. Sąd przyjął w opisie czynu - wątpliwości rozstrzygając na korzyść oskarżonego - że zaczął znęcać nad żoną nie w 2013 roku, jak zapisała w akcie oskarżenia prokuratura, ale od połowy 2018 roku.
W tym zakresie wyrok zaskarżył pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej, czyli córki małżonków. Sąd apelacyjny zmienił ten okres, przyjmując, że znęcanie się i związane z nim inne przestępstwa miały miejsce od połowy 2016 roku. Karę podwyższył do 15 lat więzienia.
Argumenty oskarżonego są zdaniem sądu niedorzeczne
- Dowody w sprawie są przytłaczające i jednoznaczne w swej wymowie. Linia obrony oskarżonego, w świetle materiału dowodowego jest nie do przyjęcia – mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Halina Czaban.
O argumentach oskarżonego (m.in. o rzekomej chorobie neurologicznej żony powodującej jej upadki, jej zdradach i pamiętniku, zapewnieniach, że jej nie uderzył, co najwyżej popchnął) sędzia mówiła, iż są "niedorzeczne", gdy weźmie się pod uwagę zebrane w sprawie dowody.
"Policjant powiedział, że nie widział tak zastraszonej kobiety"
O zeznaniach córki (oskarżycielki posiłkowej w sprawie, jeden z zarzutów dotyczył nakładania jej do składania fałszywych zeznań) sędzia Czaban mówiła, że są "wyważone", a dziewczyna nie starała się ojca obciążyć. Ale też - przytaczając jej zeznania - wspomniała, że córka często w sporach rodzinnych udawała, że jest po stronie ojca, bo "zawsze się go bała".
- A mama bała się go przeraźliwie – cytowała sędzia słowa dziewczyny, jak również zeznania policjanta ze śledztwa, który powiedział, że nie widział tak zastraszonej kobiety.
"Jest skupiony tylko i wyłącznie na sobie, i swoich potrzebach"
Przyznała, że skład orzekający poważnie rozważał, czy właściwą karą nie powinno być 25 lat więzienia, ale zgodziła się z oceną pierwszej instancji, że byłaby to kara eliminacyjna.
Sąd ocenił, że należy uznać 55-latka za osobę zdemoralizowaną, choć nie ma on na koncie karalności. Wziął bowiem pod uwagę długi czas znęcania się nad żoną - ale też zatargów z mieszkańcami wsi, w tym pobicie sąsiadki - również informację biegłych na temat dyssocjalnych zaburzeń jego osobowości.
- Jest skupiony tylko i wyłącznie na sobie, i swoich potrzebach. To było widać w zachowaniu i na sali sądowej, i w linii obrony. Wszystkich innych obciąża za błędy, których de facto sam dopuszczał się w swoim życiu, nie liczył się i nie liczy z uczuciami innych, a prezentuje ewidentnie podwyższony poziom agresji i jest niezdolny do przeżywania winy - mówiła sędzia Czaban.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock