Dyrektor Zespołu Szkół w Ciechanowcu (Podlaskie) ostrzega uczniów przed chodzeniem na protesty, a nawet oznaczaniem profili facebookowych "czerwonym piorunem", bo "ostatnie wydarzenia doprowadziły do identyfikowania Strajku Kobiet ze skrajnie lewicowymi poglądami". Organizatorzy białostockich protestów mówią, że dyrektor próbuje wykreować "pseudo-rzeczywistość".
"Nie wyrażam zgody podczas trwania lekcji na Wasz udział w tzw. strajku kobiet. Jeśli jakiś uczeń poda powód nieobecności na lekcji z powodu udziału w strajku kobiet, będzie miał wstawioną nieobecność nieusprawiedliwioną" – czytamy w notce Łukasza Godlewskiego, dyrektora Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych w Ciechanowcu, skierowanej do uczniów tej placówki, zamieszczonej na platformie Librus.
"Skrajnie lewicowe grupy"
W kolejnych zdaniach stwierdził: "Ponieważ ponownie w mediach społecznościowych i telewizji niektóre środowiska zaczynają namawiać do strajku, ataków na kościoły i Kościół jako instytucję, bardzo Was proszę o powstrzymanie się od publicznego manifestowania (np. zmiana zdjęcia profilowego, gdzie jest symbol strajku kobiet) poparcia dla skrajnie lewicowych grup. Rozumiem, że sporo osób nie popiera ataków na kościoły i pomniki, bo sami jesteście wierzący i chodzi Wam tylko o wyrażenie swojej dezaprobaty na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, jednak ostatnie wydarzenia doprowadziły do identyfikowania strajku kobiet ze skrajnie lewicowymi poglądami, na które w żadnej polskiej szkole nie może być miejsca".
Dyrektor zaznacza, że identyfikowanie się z poglądami wspomnianych grup stoi w sprzeczności "z poszanowaniem wartości osób wierzących (różnych wyznań), tolerancji i polskiej tradycji". Przestrzega: "Na protestach tzw. strajku kobiet słychać też bardzo dużo przekleństw i wyzwisk. Proszę przemyśleć swój udział w tej akcji". I dalej: "Niczego Wam nie zabraniam, zwracam tylko uwagę, że poprzez udział w tej akcji możecie zostać odebrani jako wspierające grupy skrajnie lewicowe. Jeśli ktoś pragnie protestować, proszę nie róbcie tego pod symbolami np. czerwonego pioruna, ponieważ w wielu miastach uczestnicy tych protestów dokonali dewastacji kościołów, obiektów publicznych i pomników. Nie chciałbym, żebyście byli identyfikowani z takimi osobami".
"Nie miałem na myśli żadnej konkretnej organizacji czy partii"
- Chodziło mi tylko o to, że – o ile każdy ma prawo protestować – to powinien jednak przemyśleć, czy należy to robić razem z grupami skrajnie lewicowymi, które namawiają do ataków na kościoły i niszczą pomniki – tłumaczy Łukasz Godlewski.
Kiedy pytamy o to, jakie skrajne grupy ma na myśli, mówi, że nie chodzi mu o żadną konkretną organizację, ani partię polityczną, ale o te grupy osób uczestniczących w strajkach, które przejawiają agresję w miejscach publicznych.
- Za akty takiej agresji przyjmuję chociażby fakt, że – jak widziałem w telewizji – grupka protestujących weszła w październiku do katedry w Poznaniu i przerwała mszę. Widziałem też w internecie napis, które pojawił się na warszawskim pomniku AK (chodziło o napis z numerem telefonu należącym do "Aborcji bez granic", część protestujących zaczęło go zmazywać jeszcze przed przybyciem miejskich służb – przyp. red.). Szkoła nie może popierać takich zachowań. Nie zabraniam nikomu protestować, ale musi się to odbywać z poszanowaniem prawa i godności innego człowieka – podkreśla.
"Nigdy nie należałem do żadnej partii"
Rodzic, który się do nas zgłosił, zaznacza, że dyrektor był wcześniej wiceburmistrzem gminy Ciechanowiec z ramienia PiS. - Jestem oburzony upolitycznianiem szkoły średniej – napisał.
Łukasz Godlewski twierdzi, że w jego notce organizacyjnej nie ma żadnego aspektu politycznego.
– Nigdy nie należałem do żadnej partii. Moja jedyna styczność z polityką była taka, że od początku stycznia do końca sierpnia 2019 roku byłem zastępcą burmistrza Ciechanowca Eugeniusza Święckiego. To poprzedni dyrektor szkoły, który też jest bezpartyjny, ale w ostatnich wyborach samorządowych ubiegał się o fotel burmistrza z ramienia PiS. Zrezygnowałem ze stanowiska, gdy wygrałem konkurs na dyrektora szkoły. Nie licząc tej ośmiomiesięcznej przerwy, pracuję tu od dziewięciu lat. Wcześniej jako nauczyciel historii, a obecnie jako dyrektor – wyjaśnia Łukasz Godlewski.
"Jesteśmy socjaldemokracją, a nie skrajną lewicą"
Jeden ze współorganizatorów białostockich protestów Grzegorz Janoszka z partii Razem uważa jednak, że notka dyrektora przepełniona jest polityką. - Określenie "skrajnie lewicowe grupy" kojarzą mi się z jakimiś Czerwonymi Brygadami czy grupą Baader-Meinhof, które w latach 60. ubiegłego wieku organizowały w Europie Zachodniej zamachy terrorystyczne. My natomiast mówimy o osobach, które wychodzą zaprotestować przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który w taki, a nie inny sposób potraktował kobiety – mówi.
Dodaje, że partia Razem nie ma nic wspólnego ze skrajną lewicą. - Jesteśmy socjaldemokracją. Dyrektor szkoły próbuje wykreować jakąś "pseudo-rzeczywistość" – uważa Grzegorz Janoszka.
Wtóruje mu Małgorzata Linkiewicz z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Białystok, która zastanawia się, jakim prawem dyrektor ingeruje w prywatność swoich uczniów.
– Nie mieści mi się w głowie, jak można apelować o zamieszczanie czy też niezamieszczanie czegoś na profilu facebookowym. To prywatna sprawa każdego ucznia. Oczywiście pod warunkiem, że mówimy o symbolach, które nie są zakazane przez prawo. A w tym przypadku oczywiście nie są – mówi.
"To były tylko i wyłącznie incydenty"
Natomiast użyte przez dyrektora określenie o skrajnie lewicowych grupach uważa za absurd.
– Nie jesteśmy żadną skrajnie lewicową bojówką. Natomiast wejście do kościoła podczas mszy czy pomalowanie pomnika AK, to były tylko i wyłącznie incydenty. Ciekawe, że nie słyszałam, aby dyrektor jakiejkolwiek szkoły w Polsce przestrzegał uczniów przed braniem udziału na przykład w marszach skrajnie prawicowych i nacjonalistycznych grup, które co roku demolują Warszawę – podkreśla Małgorzata Linkiewicz.
Źródło: TVN24 Białystok