Prokuratorzy z Bielska Podlaskiego wyjaśniają sprawę zaginięcia 14-letniej Roksany. Najpierw przesłuchali nastolatkę, a następnie 37-letniego mężczyznę, z którym dziewczyna spotkała się na dworcu w Bolesławcu. Postawiono mu dwa zarzuty, między innymi dotyczący nawiązania kontaktu z małoletnią poniżej 15. roku życia za pomocą sieci teleinformatycznej i zmierzania podstępem do spotkania z nią w celu wykorzystania seksualnego. Zapowiedziano również wniosek o trzymiesięczny areszt.
W niedzielny poranek w Prokuraturze Rejonowej w Bielsku Podlaskim (województwo podlaskie) rozpoczęło się przesłuchanie 14-letniej Roksany. Dziewczyna przybyła do prokuratury w obecności ojca. W trakcie przesłuchania nastolatki obecny musiał być także psycholog.
Przesłuchanie Roksany trwało ponad cztery godziny. Jak przekazała reporterka TVN24 Anna Borkowska-Minko, zeznania dziewczyny miały być kluczowe.
Dwa zarzuty i wniosek o tymczasowy areszt
Także przesłuchanie mężczyzny trwało kilka godzin. Po jego zakończeniu przedstawiciel prokuratury Adam Naumczuk poinformował w rozmowie z TVN24, że 37-latkowi został postawiony zarzut nawiązania kontaktu z małoletnią poniżej 15. roku życia za pomocą sieci teleinformatycznej i zmierzania podstępem do spotkania z nią w celu wykorzystania seksualnego, a także zarzut narażenia jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, z uwagi na - jak to ujęto w opisie czynu - "ukrywanie jej w pustostanach, gdzie była narażona na negatywne oddziaływania warunków atmosferycznych, w szczególności niskiej temperatury".
Od przyjazdu do Bolesławca do jej odnalezienia, nastolatka nocowała bowiem w takich miejscach. - Przemoc wobec niej nie była stosowana - dodał prokurator.
- Pierwsze przestępstwo jest kwalifikowane z artykułu 200a paragraf 1 kodeksu karnego, a drugie z artykułu 160 paragraf 1 kodeksu karnego - dodał Naumczuk.
§ 1. Kto w celu popełnienia przestępstwa określonego w art. 197 § 3 pkt 2 lub art. 200, jak również produkowania lub utrwalania treści pornograficznych, za pośrednictwem systemu teleinformatycznego lub sieci telekomunikacyjnej nawiązuje kontakt z małoletnim poniżej lat 15, zmierzając, za pomocą wprowadzenia go w błąd, wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania sytuacji albo przy użyciu groźby bezprawnej, do spotkania z nim, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Poinformował również, że do sądu zostanie wystosowany wniosek o areszt na trzy miesiące. Śledczy argumentują to obawą matactwa: chcą w tym czasie wyjaśniać, czy podobna sytuacja nie miała miejsca z innymi nastolatkami i czy nie doszło do ich wykorzystania. Wniosek śledczych sąd ma rozpoznać w poniedziałek.
Prokurator: podejrzany przyznaje się do nawiązania kontaktu z 14-latką, ale nie do tego, że ostatecznie chodziło o jej wykorzystanie seksualne
Jak wynika z dotychczasowych ustaleń śledztwa, 14-latka zamieściła w internecie wpis, że planuje ucieczkę z domu i szuka osoby, która mogłaby jej w tym towarzyszyć. - W odpowiedzi na to ogłoszenie zgłosił się podejrzany, który podjął korespondencję z fikcyjnego profilu, podając się za jej rówieśniczkę - wyjaśnił prokurator Naumczuk.
Wymiana informacji była tak prowadzona, by miejscem ucieczki były okolice Bolesławca (miejsce zamieszkania mężczyzny), do tego na dworcu miała pojawić się nie ta rzekoma współtowarzyszka ucieczki, ale jej znajomy.
Jak powiedział prok. Naumczuk, podejrzany przyznaje się do nawiązania kontaktu z 14-latką i utrzymywania z nią korespondencji z fikcyjnego profilu internetowego, ale nie do tego, że ostatecznie chodziło o jej wykorzystanie seksualne. - Ale też nie potrafi w racjonalny sposób wyjaśnić, po co nawiązał ten kontakt i ściągnął ją do siebie - dodał.
Podejrzany twierdzi też, że nie było narażenia zdrowia czy życia dziewczyny, bo dał jej śpiwór do spania.
Miała iść do szkoły, znalazła się ponad 600 kilometrów od domu
W poniedziałek, 7 września, ojciec odwiózł 14-letnią Roksanę do szkoły. Jednak dziewczyna nie poszła na lekcje. Swoje kroki skierowała na dworzec, wsiadła do pociągu i dotarła do oddalonego o ponad 600 kilometrów od jej domu Bolesławca. Tam - jak zarejestrowały kamery monitoringu - spotkała się z mężczyzną i oddaliła się z nim. Roksany przez kilka dni szukali bliscy i policja. Dziewczyna została odnaleziona w nocy z piątku na sobotę. Ukrywała się w murowanej ziemiance w środku lasu, na terenie gminy Lwówek Śląski. Miała karimatę, śpiwór, obok tliło się ognisko. W kryjówce była sama. - Nastolatka jest cała i zdrowa - poinformowała policja. Wiadomo, że przed tym, gdy specjalna grupa poszukiwawcza odnalazła 14-latkę, policja zatrzymała mężczyznę zarejestrowanego przez dworcowy monitoring.
Śledztwo prokuratury
Wcześniej Naumczuk informował w rozmowie z TVN24, że w piątek wszczęto "śledztwo w sprawie zwerbowania podstępem małoletniej w celu jej wykorzystania". - Czyli przestępstwo z artykułu 189 paragraf 1 Kodeksu karnego, kodeksowo określane mianem handlu ludźmi - wyjaśnił.
Kto pozbawia człowieka wolności, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24