Brak konkretnego sprecyzowania, na jakim obszarze obowiązuje. Brak określenia, o jakie przedmioty chodzi, co mogło prowadzić do "kuriozalnych sytuacji". Takie uwagi miał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku do - wydanego przez wojewodę podlaskiego - rozporządzenia w sprawie przerzucania przedmiotów przez granicę z Białorusią. Uwag było jednak znacznie więcej. Sąd uwzględnił skargę Rzecznika Praw Obywatelskich i rozporządzenie unieważnił.
Wydane w lutym 2023 roku rozporządzenie w sprawie przepisów porządkowych w strefie nadgranicznej przy granicy z Białorusią na terenie województwa podlaskiego, zabraniało między innymi przerzucania przedmiotów przez linię granicy i ich odbierania. RPO chciał, we wniesionej skardze, unieważnienia tego rozporządzenia, a wojewoda oddalenia tej skargi.
Zdaniem sądu wojewoda nie mógł wydać tego rozporządzenia
- W ocenie sądu skarga RPO zasługiwała na uwzględnienie, choć nie wszystkie podniesione zarzuty i argumenty sąd uznał za zasadne - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Grzegorz Dudar.
Sąd wyjaśnił, że kluczową kwestią było to, że zgodnie z przepisami, wojewoda może wydawać rozporządzenia porządkowe tylko wtedy, gdy jest to niezbędne do ochrony życia, zdrowia lub mienia, także do zapewnienia porządku, spokoju i bezpieczeństwa publicznego, a według sądu - sporne rozporządzenie tego nie spełniało.
- W ocenie sądu niespełnione zostały wszystkie wskazane przesłanki, umożliwiające wydanie rozporządzenia porządkowego w zaproponowanym przez wojewodę kształcie, czyli zakazu przerzucania, przekazywania, odbierania przerzuconych lub przekazanych przez linię granicy państwowej przedmiotów - mówił sędzia.
Kwestie wskazane przez wojewodę regulują już inne przepisy
Sąd podkreślił, że z uzasadnienia do rozporządzenia wynikało, iż było ono wprowadzone, aby wyeliminować komunikację migrantów po białoruskiej stronie granicy i współpracujących z nimi osób, które są po polskiej stronie granicy, aby nie służyła ona ułatwianiu migrantom nielegalnego przekraczania granicy. Sąd tłumaczył, że wojewoda wskazywał, że przerzucane przedmioty mogą być jedynym "nośnikiem informacji inicjującym określone działania nielegalnych migrantów", gdy nie ma środków łączności i zakazu przebywania w strefie nadgranicznej.
W dn.12.07 do🇵🇱próbowało nielegalnie przedostać się z🇧🇾81 cudzoziemców m. in.ob.Turkmenistanu i Iranu, w tym 7 osób na widok patroli🇵🇱zawróciło na🇧🇾#PSGDubiczeCerkiewne duża grupa 35 osób forsowała granicę-zatrzymano 25 ob.Afganistanu,7 ob. Syrii i 3 ob.Iranu
— Straż Graniczna (@Straz_Graniczna) July 13, 2023
Za pomocnictwo⬇️ pic.twitter.com/O0Rb4NfuEA
- Niestety, opisany cel wprowadzania powyższych regulacji nie znalazł się w ogóle w treści wprowadzonego w paragrafie pierwszym rozporządzenia. Zdaniem sądu (...) wbrew stanowisku wojewody, powyższe kwestie związane z przekazywaniem informacji przez granicę państwową są wystarczająco regulowane istniejącymi przepisami prawa - uzasadniał sąd i podał, że kwestie nielegalnego przekraczania granicy, w tym także ułatwiania tego przestępstwa, reguluje Kodeks karny.
RPO - w ocenie sądu - słusznie zwrócił uwagę, że także wg. Kodeksu wykroczeń, karalne jest (grzywną) usiłowanie pomocnictwa w nielegalnym przekroczeniu granicy państwowej.
Presja migracyjna od lata 2021, a rozporządzenie w lutym 2023 roku
Sąd przypomniał także, że presja migracyjna - w tym także przerzucanie różnych przedmiotów - na granicy z Białorusią rozpoczęło się latem 2021 roku, a sporne rozporządzenie wojewoda wydał dopiero w lutym 2023 roku, nie uznając wcześniej, że jest ono konieczne.
Czytaj też: Grupa migrantów na polsko-białoruskiej granicy. Straż Graniczna: są poza jurysdykcją naszego kraju
W ocenie sądu, rozporządzenie to zostało wydane tak naprawdę dlatego, że z końcem 2022 roku przestał obowiązywać wprowadzony wcześniej przez MSWiA zakaz przebywania w odległości 200 metrów od granicy, a także wygasły rozporządzenia wojewody o zakazie przebywania przy granicy z powodu budowy tam zapory. W ocenie sądu, z akt sprawy wynika to jednoznacznie. Sąd podkreślił, że te przepisy uniemożliwiały przerzucanie przedmiotów pomiędzy osobami po obu stronach granicy, a ich wygaśnięcie nie może być głównym powodem do wprowadzenia przez wojewodę spornego rozporządzenia w sprawie przerzucania przedmiotów.
Według sadu mogło dochodzić od "kuriozalnych sytuacji"
WSA zwrócił także uwagę na to, że rozporządzenie wojewody było niejasne, bo nie precyzowało konkretnie obszaru strefy nadgranicznej - wręcz były w tym sprzeczności - na jakim zakaz jest wprowadzany, ani także o przerzucanie jakich przedmiotów przez granicę chodzi.
Mogło to skutkować - jak mówił sędzia Grzegorz Dudar - "kuriozalnymi sytuacjami", że na konsekwencje mógłby się narazić np. funkcjonariusz polskich służb za podniesienie przerzuconej z ziemi z drugiej strony granicy cegły czy kamienia.
Zauważył, że w rozporządzeniu wojewody za jego złamanie była przewidziana kara grzywny. RPO zwracał uwagę, że samodzielnie określa ono kary za naruszenie jego przepisów - a zgodnie z Konstytucją - jest to możliwe jedynie w ustawie.
Orzeczenie WSA nie jest prawomocne, przysługuje od niego skarga kasacyjna do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja trwa.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock