Białostocki sąd rejonowy utrzymał w mocy postanowienie prokuratury, która w styczniu odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, które złożył prezydent miasta Tadeusz Truskolaski. A chodzi o zamieszanie wokół "Ody do radości", która w grudniu miała wybrzmieć z wieży ratusza (jako odniesienie się do trwającego wówczas w Brukseli szczytu liderów UE). Dyrektor instytucji podległej samorządowi województwa (większość ma tam Zjednoczona Prawica) wyłączył jednak prąd.
W połowie grudnia prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, razem z innymi samorządowcami, zwołał na białostockim Rynku Kościuszki konferencję prasową, podczas której apelował do premiera, by ten nie wetował unijnego budżetu (działo się w czasie, gdy w Brukseli trwał szczyt liderów UE – przyp. red.). Konferencja miała się rozpocząć od puszczenia z miejskich głośników umieszczonych na wieży ratusza hymnu Unii Europejskiej, który miał poprzedzać tradycyjny hejnał. Nagle "zabrakło" jednak prądu.
Wiceprezydent Rafał Rudnicki napisał zaraz na Twitterze, że prąd wyłączyła dyrekcja, mieszczącego się w ratuszu, Muzeum Podlaskiego. Czyli instytucji podległej pod samorząd województwa, w którym większość ma Zjednoczona Prawica.
Dyrektor "uniemożliwił odtworzenie utworu"
Dyrektor Muzeum Podlaskiego Waldemar Wilczewski, odnosząc się do sprawy, tłumaczył w oświadczeniu, że urząd miasta dzień wcześniej zgłosił chęć "prac rekonfiguracyjnych w instalacji emitującej hejnał", na co dyrektor wyraził zgodę.
Dyrektor stwierdził, że dopiero gdy w muzeum pojawili się pracownicy urzędu miasta, zorientował się, iż nie chodzi o "rekonfigurację", ale o odtworzenie z wieży ratusza "innego utworu muzycznego" (w oświadczeniu nie informował, o jaki utwór chodzi). Stąd też uniemożliwił całą akcję. Poinformował w oświadczeniu, że nie znając treści utworu, "w trosce o wizerunek instytucji" zdecydował o "uniemożliwieniu odtworzenia utworu bez wcześniejszego odsłuchania go".
Urzędnik był na schodach, gdy nagle zgasło światło
Prezydent Tadeusz Truskolaski nazwał sprawę skandalem i złożył zawiadomienie do prokuratury. Według niego dyrektor muzeum nie tylko przekroczył swoje uprawnienia, ale też naraził na utratę życia i zdrowia urzędnika miejskiego, który był na schodach ratuszowej wieży, gdy nagle zgasło światło.
"Postępowanie prokuratorskie zostało przeprowadzone w sposób właściwy"
Prezydent Truskolaski zaskarżył postanowienie prokuratury, ale Sąd Rejonowy w Białymstoku w poniedziałek (10 maja) utrzymał je w mocy.
- W ocenie sądu postępowanie prokuratorskie zostało przeprowadzone w sposób właściwy, a stan faktyczny sprawy ustalono prawidłowo – poinformowała Polską Agencję Pasową sędzia Beata Wołosik, rzecznik sądu.
Zdaniem sądu urzędnik nie był narażony na niebezpieczeństwo
Przywołując uzasadnienia, dodała, iż sąd ocenił jako prawidłową decyzję prokuratury o tym, że "brak odtworzenia utworu muzycznego nie może być utożsamiany z działaniem na szkodę interesu publicznego", o jakim mowa w Kodeksie karnym przy karalności za przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.
Sąd uznał również, że - w przypadku pracownika, który był na wieży, gdy niespodziewanie odłączono prąd - nie może być mowy o sytuacji narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24