Historyczka z Kazachstanu odkryła w odtajnionych dokumentach prokuratury w Pawłodarze informacje, które pozwoliły prześledzić zesłańcze losy rodziny prezydenta Białegostoku z lat 1919-27 Bolesława Szymańskiego, zatrzymanego w 1939 roku przez NKWD. Prawnuki Szymańskiego, podczas wzruszającej uroczystości w Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku, odebrali kopie znalezionych dokumentów. Okazało się, że ich prababacia i babcia, w czasie obowiązywania układu Sikorski-Majski, niosły pomoc rodakom w ramach działalności polskiej ambasady.
- Gdy nas tam zaproszono, sądziłem że będzie to taka uroczystość, że kilku osobom – w tym nam - zostaną przekazane znalezione przez historyków pamiątki po naszych przodkach. A tutaj okazało się, że uroczystość została zorganizowana specjalnie dla nas – mówi Maciej Kalina.
Był z bratem Michałem w Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku, gdzie odebrali kopie dokumentów dotyczących zesłańczych losów swojej rodziny – żony, córki i wnuka Bolesława Szymańskiego, prezydenta Białegostoku, który został wybranym na tę funkcję 7 września 1919 roku (przed nim pełniącym obowiązki prezydenta był Józef Karol Puchalski, który był na tym stanowisku od lutego 1919 roku do czasu rozstrzygnięcia pierwszych wyborów w odrodzonej Polsce – przyp. red.) i pełnił ją przez dwie kadencje do 1927 roku.
Po wojnie rodzinie udało się ustalić, że prezydent zmarł w 1940 roku
Jesienią i zimą 1939 i 1940 roku, gdy nadeszły czasy sowieckiej okupacji Białegostoku, NKWD aresztowało wiele osób zajmujących przed wojną eksponowane stanowiska. Wśród nich był nie tylko ostatni przedwojenny prezydent Białegostoku Seweryn Nowakowski, ale też Bolesław Szymański. Do dziś nie jest pewne w jakich okolicznościach umarł, ani gdzie został pochowany.
Aczkolwiek jak mówi nam Maciej Kalina, jego babci (czyli żonie Bolesława Szymańskiego - przyp. red.) udało się po wojnie ustalić, że zmarł w 1940 roku.
- Nie są to jednak informacje poparte dokumentami. Babcia widziała swojego męża po raz ostatni jesienią 1939 roku, gdy został zabrany przez NKWD – zaznacza nasz rozmówca.
Na Powązkach jest symboliczny grób
Kilka lat temu podzielił się tą wiedzą z historykiem Andrzejem Lechowskim, byłym dyrektorem Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
– Bolesław Szymański, w okolicach 15 października 1939 roku trafił do więzienia w Mińsku. Był już wtedy bardzo schorowany, a warunki w jakich przebywał z pewnością nie sprzyjały poprawie stanu zdrowia. Zmarł w 1940 roku w szpitalu w Smoleńsku. Taka data śmierci jest też podana na symbolicznym grobie na Powązkach – mówi Andrzej Lechowski.
Do tej pory nie znaliśmy zesłańczych losów rodziny prezydenta
Rodzina Bolesława Szymańskiego, czyli żona Maria, córka Halina oraz sześcioletni wnuk Wojciech zostali w kwietniu 1940 roku deportowani do Kazachstanu. Aż do tej pory szczegóły ich zesłańczego losu nie były znane.
Wszystko zmieniło się gdy historyczka dr Nadieżda Kubik, zastępczyni dyrektora Państwowego Archiwum Obwodu Pawłodarskiego w Pawłodarze dotarła do odtajnionych dokumentów tamtejszej prokuratury rejonowej z lat 40. XX wieku.
- Znalazłam informacje o obywatelach polskich, w tym działaczach delegatury Ambasady Polskiej. Byli to: Franciszek Kaszyński, Feliks Leszczyk, Halina Kalina oraz Maria Szymańska. Zajmując się dokumentami Marii Szymańskiej, zwróciłam uwagę na słowa: "żona prezydenta Białegostoku". Od tego momentu zaczęłam szukać innych dokumentów odnoszących się do rodziny Szymańskich – powiedziała, łącząc się online z uczestnikami białostockich uroczystości.
Dzieciom przysługiwało tylko 400 gramów chleba
Doktor Kubik jest członkinią, powołanej rok temu z inicjatywy Muzeum Pamięci Sybiru, Polsko-Kazachstańskiej Komisji Historycznej. Z odnalezionych przez nią materiałów wynika, że Maria Szymańska oraz Halina Kalina z synem były w grupie ponad tysiąca Polaków deportowanych do rejonu pawłodarskiego.
"Przybyłych umieszczono w kołchozach i sowchozach, gdzie początkowo udało się zatrudnić mniej niż połowę osób zdolnych do pracy, co oznaczało straszny głód i niemal nieuchronną śmierć: racja żywnościowa chleba dla robotników wynosiła 800 gramów dziennie, dla pracowników biurowych – 500 gramów, dla osób niepracujących i dzieci tylko 400 gramów. W inny sposób chleba nie można było nigdzie zdobyć, gdyż jego sprzedaż we wsiach została wstrzymana z powodu nieurodzaju w 1940 roku" - czytamy w artykule autorstwa doktor Kubik opublikowanym w, wydawanym przez białostockie muzeum, periodyku "Zesłaniec".
Matka i córka niosły pomoc rodakom
Po podpisaniu aktu Sikorski-Majski (nastąpiło to 30 lipca 1941 roku) powstała Ambasada Polska, która organizowała sieć delegatur i pełnomocników (tzw. mężów zaufania) do niesienia pomocy Polakom w Związku Sowieckim. Pełnomocnikiem na miasto i rejon pawłodarski została właśnie Maria Szymańska. Halina Kalina prawdopodobnie pełniła nieformalnie rolę zastępcy pełnomocnika. W odnalezionych dokumentach jest wiele szczegółowych informacji o ich działalności.
– Maria Szymańska zbierała informacje o warunkach życiowych i ekonomicznych Polaków, przekazywała je do polskiej ambasady, zajmowała się prowadzeniem list osób potrzebujących pomocy, rozdzielała żywność i ciepłą odzież. Możliwe, że pomagała przy naborze do polskiej armii – powiedziała zebranym dr Nadieżda Kubik.
Z dokumentów wynika, że na spotkaniu przedstawicieli polskiej ambasady Halina Kalina przekazywała informacje o sytuacji Polaków, o przypadkach głodu.
- Raportowała, że Polacy pracują na podrzędnych stanowiskach, zarabiają mało i mieszkają w trudnych warunkach. Informowała, że warunki życia są przyczyną tego, ze Polacy chcą wyjechać ze Związku Sowieckiego i wrócić do kraju – relacjonowała historyczka.
Dodała, że Maria Szymańska zajmowała się pracą z młodzieżą, wychowywała ją w polskim duchu narodowym.
- Młodzież skupiała się w klubach i stowarzyszeniach, mogła tam rozmawiać po polsku, czytać polskie gazety i książki, tańczyć polskie tańce. Maria utworzyła świetlicę w Pawłodarze, ale pracując z młodzieżą odwiedzała także punkty wokół Pawłodaru, małe miejscowości. Z kolei Halina Kalina zajmowała się sprawami wolności religijnej obywateli polskich, którzy z powodu wyznania byli represjonowani. Jest w archiwum pismo, które Halina napisała po zwolnieniu z pracy dwóch sióstr Brus za to, że były Polkami i katoliczkami. Kalina domagała się, żeby nie prześladować Polaków – opowiadała dr Kubik.
Odmówiły przyjęcia sowieckich paszportów. Wyrok: 10 lat więzienia
Gdy na początku 1943 roku doszło do zerwania stosunków dyplomatycznych ze Związkiem Sowieckim, 8 marca 1943 roku Maria Szymańska i Halina Kalina zostały wezwane po odbiór sowieckich paszportów, a kiedy odmówiły ich przyjęcia, zostały aresztowane. NKWD wszczęło sprawę karną wobec przedstawicieli Ambasady Polskiej, w tym przeciw Halinie Kalinie i Marii Szymańskiej. Marię Szymańską oskarżono o działalność wywiadowczą i kierowanie "kontrrewolucyjną organizacją", Halinie Kalinie zarzucano działalność szpiegowską. 20 grudnia 1943 roku Maria Szymańska i Halina Kalina zostały skazane na 10 lat pozbawienia wolności. Łącznie skazano 91 osób.
Dalsze losy Marii Szymańskiej i Haliny Kaliny, aż do powrotu do Polski pozostają jeszcze do ustalenia.
Michał Kalina: wybór babci był taki, by nie mówić o dramatycznych szczegółach
- Jako pierwszy do kraju wrócił mój ojciec Wojciech. Było to w 1946 roku. Miał wtedy 12 lat. Rok później wróciła moja babcia Halina, a w 1953 roku – prababcia Maria – mówi nam, cytowany na wstępie, Maciej Kalina.
Jego brat Michał wspominał zaś podczas uroczystości, że prababcia zmarła, gdy był z bratem w przedszkolu i obaj ledwie ją pamiętają. Babcia odeszła zaś w 1981 roku.
- Informacje, które były nam przekazywane jako dzieciom były szczątkowe, wyrywkowe. Jak w wielu polskich rodzinach wybór naszych przodków, babci, był taki, by oszczędzić nam wiedzy o dramatycznych losach rodziny i Polski, byśmy mieli czas je odkryć jako dorośli, w drodze nauki i studiów, by niekonieczne mówić nam o dramatycznych szczegółach – powiedział.
Dodał że przekazanie dokumentów było bardzo wzruszającą i piękną chwilą. Podziękował też w imieniu całej rodziny.
– Była historia formalna, przedstawiła ją pani Kubik, i ta ludzka, tak wspaniale pokazana w Muzeum Pamięci Sybiru. Wiele dramatów i okrutnych sytuacji życiowych, z którymi zetknęli się Polacy zesłani na Sybir – stwierdził.
Do odkrycia archiwaliów doszło dość przypadkowo
Kierownik działu naukowego Muzeum Pamięci Sybiru – Instytutu im. Seweryna Nowakowskiego, dr Marcin Zwolski, mówił zaś, że do odkrycia archiwaliów związanych z rodziną Bolesława Szymańskiego doszło dość przypadkowo.
– W czasie pobytu w Kazachstanie zapytaliśmy dr Kubik o prezydenta Nowakowskiego. Odpowiedziała, że go nie zna, ale ma dokumenty o rodzinie Szymańskich. Tak doszło do połączenia informacji, co pokazuje, że warto współpracować z zagranicą. Będziemy kontynuować współpracę w ramach Polsko-Kazachstańskiej Komisji Historycznej – stwierdził.
Źródło: tvn24.pl, Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum rodzinne Macieja Kaliny