Do dyspozycji mamy wajchy i przyciski, a jeśli o czymś zapomnimy, pociąg nie "ruszy" z miejsca. W Białymstoku powstał symulator kolejowy, dzięki któremu każdy może wcielić się w maszynistę sprzed lat.
- Dzisiejsze pociągi mają już o wiele więcej "elektroniki", a rozwiązania techniczne są zupełnie inne. Nam zaś chodziło o pokazanie, jak przez całe lata pracowało się na osprzęcie, który jest już obecnie wycofywany – mówi białostocki maszynista Damian Jurczak.
Razem z innymi członkami stowarzyszenia Kolejowe Podlasie stworzył symulator kolejowy, dzięki któremu nawet największy laik może poznać tajniki prowadzenia pociągu. I to pociągu, który dziś jest legendą polskiego kolejnictwa, czyli produkowanego w latach 1962-1993, zespołu trakcyjnego EN57.
- Pierwszą czynnością, jaką maszynista musi zrobić po wejściu do pociągu, jest załączenie baterii akumulatorów, dzięki której uaktywnia się napięcie sterowania pojazdu. W tym celu trzeba udać się do wagonu silnikowego, w którym mieści się szafa niskiego napięcia. W naszym symulatorze, dla ułatwienia, szafa zlokalizowana jest tuż obok pulpitu – opowiada.
Następnie należy znaleźć przycisk sprężarki pantografu i trzymać go aż do momentu gdy "napompujemy" do odpowiedniego ciśnienia pantografy, czyli odbieraki prądu, które podnoszą się z dachu pociągu i dotykają do sieci trakcyjnej. Kolejny etap to załączenie "wyłącznika szybkiego"- głównego zabezpieczenia pojazdu po stronie wysokiego napięcia i uruchomienie przetwornicy.
Prędkość pociągu kontrolujemy za pomocą nastawnika jazdy
- Można ją porównać do alternatora w samochodzie, który po tym, jak uruchomimy silnik, zasila akumulator i wszystkie obwody. Ostatni etap to kolejne włączenie sprężarki głównej, która musi "napompować" odpowiednie ciśnienie, aby pociąg był gotowy do ruszenia z miejsca – tłumaczy nasz rozmówca.
Gdy już to nastąpi, możemy wyjść z wagonu, w którym znajduje się szafa niskiego napięci i pójść do kabiny maszynisty. A w symulatorze – skorzystać z pulpitu.
- Tam, używając nastawnika kierunkowego - czyli metalowej dźwigni – wybieramy, czy chcemy jechać do przodu, czy do tyłu. Następnie przy pomocy drewnianej dźwigni, czyli nastawnika jazdy, kontrolujemy, z jaką prędkością porusza się pociąg. To odpowiednik pedału gazu w samochodzie. Im wyższą pozycję ustawimy na nastawniku jazdy, tym szybciej pojedziemy. Mamy też do dyspozycji niebieski kran z dźwignią. To hamulec – pokazuje maszynista.
Pociągi EN57 z oryginalnym osprzętem to już rzadkość
Dzięki temu, że analogowy osprzęt zsynchronizowany jest z cyfrowym symulatorem na laptopie, widzimy na ekranie, jak nasz pociąg "mknie" po szynach. - Działa to wszystko w ten sposób, że jeśli zapomnimy czegoś zrobić, pojazd nie ruszy dalej. Tak jak w prawdziwym życiu – zaznacza Damian Jurczak.
Obecnie pociągi EN57 z oryginalnym osprzętem stanowią są na podlaskich szlakach rzadkość. W skali kraju możemy je jeszcze spotkać, jednak to kwestia czasu, aż całkiem znikną. Te które wciąż jeszcze wyjeżdżają na tory, zostały na przestrzeni ostatnich lat zmodernizowane lub zmodyfikowane.
– Aparaturę, która stała się częścią naszego symulatora, pozyskaliśmy z pociągu EN57 o numerze bocznym 606. Ten, wyprodukowany w 1966 roku, został w kwietniu zeszłego roku fizycznie skasowany. Skorzystaliśmy z okazji. W ostatnim okresie użytkowania, czyli jakieś cztery-pięć lat temu, konkretnie ten pojazd obsługiwał pociągi do Kuźnicy, Ełku oraz Szepietowa – mówi maszynista.
Białostocki symulator wciąż jest w fazie rozwoju. - Wchodzi w skład "Ekspozycji Kolejowej" stowarzyszenia "Kolejowe Podlasie", znajdującej się w budynku przy ul. Kolejowej 26A, w pomieszczeniach udostępnionych naszemu stowarzyszeniu przez PKP Polskie Linie Kolejowe. Gdy skończy się pandemia, zapraszamy wszystkich chętnych do odwiedzin. Myślę, że symulator spodoba się miłośnikom techniki w każdym wieku. Trzeba tylko się wcześniej umówić pod numerem 509 625 418 – zachęca nasz rozmówca.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Damian Jurczak / stowarzyszenie "Kolejowe Podlasie"