Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał na 25 lat pozbawienia wolności 22-latka, który zgodnie z ustaleniami prokuratury miał uderzyć swojego dziadka drewnianym taboretem, oblać benzyną i podpalić dom, w którym sam też mieszkał. Starszy mężczyzna zginął. Z płonącego domu udało się uciec babci 22-latka, którą ten również miał zaatakować. Wyrok nie jest prawomocny.
Kara orzeczona przez sąd jest taka, jakiej chciała w tym procesie prokuratura. Obrona wnioskowała zaś o uniewinnienie. Kwestionowała ustalenia śledztwa, wskazując też na naruszenie praw oskarżonego w postępowaniu przygotowawczym.
Wszystko wyglądało na pożar
Początkowo w tej sprawie wszystko wyglądało na pożar, w którym jedna osoba zginęła, a druga została ranna.
18 stycznia zeszłego roku palił się dom w jednej ze wsi w podlaskiej gminie Nowy Dwór. Zauważyli go mundurowi z granicznego patrolu, przejeżdżający drogą. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon mężczyzny w wieku ok. 80 lat, ranna została żona zmarłego.
Miał go uderzyć taboretem w głowę i oblać benzyną
Po zebraniu dowodów Prokuratura Rejonowa w Sokółce ustaliła, że doszło do zabójstwa. Zarzuty postawiła 22-letniemu wnuczkowi zmarłego.
Według aktu oskarżenia, oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa i ze szczególnym okrucieństwem. Dziadka uderzył drewnianym taboretem w głowę, potem oblał benzyną, oblał również dom wewnątrz i na zewnątrz, po czym budynek podpalił.
Jako motyw przyjęto nieporozumienia dotyczące zasad panujących w domu
Babcię przewrócił na ziemię, pobił pięściami i dusił, a nieprzytomną zostawił w płonącym budynku. Kobieta, po odzyskaniu przytomności, zdołała o własnych siłach wyjść na zewnątrz. 22-latek usłyszał zaś zarzut usiłowania zabójstwa.
Prokuratura przyjęła, że motywem zbrodni mogły być nieporozumienia między 22-latkiem i jego dziadkami, dotyczące zasad panujących w domu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24