Fatalny stan techniczny, ale też wieloletnie zaniedbania - to wskazane przez wrocławski nadzór budowlany przyczyny katastrofy budowlanej nad Odrą. Sprawą ma zająć się prokuratura.
W maju tego roku w sąsiedztwie mostu Romana Dmowskiego zawaliło się kilkadziesiąt metrów nabrzeża zbudowanego na początku XX wieku.
Staroć, która nie przetrwała
W sierpniu specjalnie powołana tuż po katastrofie komisja zakończyła swoją pracę w związku z badaniem jej okoliczności i przyczyn. Po otrzymaniu ekspertyz od rzeczoznawców sformułowane zostały pierwsze wnioski.
- Nie wskazano jednej, wiodącej przyczyny. Mogło być ich wiele. (...) Jedno nie ulega wątpliwości, obiekt był w bardzo złym stanie technicznym. I to od wielu lat. Pod wpływem warunków atmosferycznych i biegu czasu, stopniowo się pogarszał - mówi Jacek Neugebauer, ekspert Wydziału Inspekcyjno-Kontrolnego Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego we Wrocławiu.
Jak wskazuje, coraz gorszy stan konstrukcji mógł być ignorowany przez osoby zobligowane do jego kontroli. Przeglądy nie były systematyczne, a tych, które dokonano, "nie traktowano poważnie".
Neugebauer wymienia dalej: - Skarpa była słabo zagęszczona, to były słabe grunty. Z kolei konstrukcja żelbetowa była mocno zerodowana poprzez czynniki atmosferyczne. Sama technologia wykonania była daleka od dzisiejszych standardów - tłumaczy.
Prokuratura zbada sprawę
Na razie komisja badała tylko wątki techniczne, bez wskazywania konkretnie palcem winnych katastrofy. Nadal prowadzone jest postępowanie administracyjne w tej sprawie. Po otrzymaniu od inspektoratu dokumentacji prokuratura ma rozpocząć własne śledztwo.
Nadzór budowlany monitoruje budynki w najbliższej okolicy katastrofy. Zawalone nabrzeże na pewno nie wróci do swojej poprzedniej formy, gdyż specjalistyczna ekspertyza wyklucza jego remont. Z kolei odbudowanie go wymagałoby sporych nakładów finansowych.
Autor: ib/kv / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław