Kamerą ukrytą w skarpecie - w taki sposób w jednej z wrocławskich firm podgladano pracowników w toalecie. Prokuratura oskarża szefa, który... sam przyniósł urządzenie na policję.
Ukrytą kamerą okazał się telefon z możliwością nagrywania filmów. Leżał w dziurawej skarpecie, a obraz z miał trafiać prosto do komputera podejrzanego, którym według prokuratury jest szef firmy.
Mężczyzna usłyszał już zarzut "uzyskiwania nieuprawnionych informacji, zakładając lub posługując się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzenie lub oprogramowaniem".
- Jeżeli okaże się, że winnym nagrywania jest biznesmen, grozi mu do 2 lat więzienia, grzywna lub prace społeczne - informuje Jakub Przystupa z wrocławskiej prokuratury.
Nagranych siedem kobiet
Cała sytuacja miała miejsce na początku lutego. Z toalety korzystali pracownicy dwóch firm, które podejrzany przez prokuraturę nadzorował. W ciągu jednego dnia, kiedy toaleta była nagrywana, kamera zarejestrowała siedem kobiet i dwóch mężczyzn.
W końcu telefon ukryty w skarpecie odkryła jedna z kobiet, która przekazała urządzenie szefowi. Mariusz F. sam zgłosił sprawę na policję. Prokuratura zajęła się nią i stwierdziła, że to właśnie on nagrywał pracowników.
- Z telefonu zostało usunięte oprogramowanie do transmisji danych, ale na komputerze biznesmena znaleziono ślady, które wskazują, że to właśnie on podłożył w toalecie telefon z kamerą - tłumaczy Przystupa.
Biznesmen twierdzi jednak, że to nie on nagrywał i do winy się nie przyznaje. Sprawą zajmie się sąd.
Autor: nawr/r
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24