16 drużyn z całej Europy, na boisku agresja i krzyki, a w rękach zawodników siatka przypominającą tę na motyle- tak wygląda Silesia Cup Lacrosse we Wrocławiu. W sobotę ten narodowy sport Kanadyjczyków zawitał do stolicy Dolnego Śląska. Jak opowiada organizator, agresja na boisku nie udziela się zawodnikom po meczu. - Jesteśmy jak wielka rodzina - mówi.
W sobotę na wrocławskich Polach Marsowych rozegrano turniej Silesia Cup w lacrosse. To kanadyjski sport narodowy, nazywany pierwowzorem hokeja. Na boisku stawiło się 16 drużyn nie tylko z Polski.
"To dla nas wielkie święto"
- To dla nas wielkie święto, nasz czas w ciągu roku. Zjechały do nas zespoły z całej Europy. Wrocławscy zawodnicy przygotowywali się na to od dawna - opowiada zachwycony Paweł Bochnowski, współorganizator Silesia Cup.
W Polsce ta dyscyplina sportu zdobywa coraz większe uznanie. - Mamy już podział na pierwszą i drugą ligę. Zespoły pierwszoligowe to naprawdę poziom europejski - przekonuje.
Jak wyjaśnia, gra może wyglądać na agresywną, ale sami zawodnicy nigdy nie robią sobie wzajemnie krzywdy. - Na boisku panują pewne zasady. A poza nim, wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną - zapewnia.
I dodaje, że lacrosse to świetna zabawa zespołowa równie dla kobiet. - We Wrocławiu prężnie działa sekcja damska, nawet na naszych zawodach pojawiło się pięć drużyn kobiet - wyjaśnia.
Finały jutro
Zawody odbywają się od sobotniego poranka. 4 maja na Polach Marsowych odbędą się finały tego międzynarodowego turnieju.
Lacrosse będzie jedną z dyscyplin sportowych na World Games 2017, które odbędą się we Wrocławiu.
Narodowy sport Kanadyjczyków
Lacrosse to gra zespołowa, każda z drużyn składa się z 10 osób. Cel jak zwykle jest jeden: złapać i wrzucić piłkę do bramki zawodnika. W lacrosse gra się jednak kijem zakończonym siatką.
- Ten sport przyszedł do nas z Kanady. Tylko, że tam grało się zupełnie inaczej, inny tez był cel. Dla Indian było to rozwiązaniem zastępującym konflikty zbrojne. Koloniści z Europy udoskonalili ten sport i nadali mu określone zasady - opowiada Paweł Bochnowski.
Autor: mir/ec / Źródło: TVN24 Wrocław