Około 100 skrajnie wychudzonych i zagłodzonych psów znaleźli wrocławscy inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w schronisku dla zwierząt w Raciborzu. Podczas wcześniejszych kontroli z urzędu i Inspekcji Weterynaryjnej, nikt nie zwrócił uwagi na dramatyczny stan psów.
- Chcieliśmy sprawdzić w jakich warunkach żyją psy, które z Oleśnicy i Długołęki odsyłane są do schroniska w Raciborzu. Zobaczyliśmy pierwszego wychudzonego psa, a potem było ich więcej. To był dramat – mówi Mateusz Czmiel z wrocławskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Inspektorzy TOZ w schronisku pojawili się w ubiegłym tygodniu. Najpierw przyjechali we dwójkę nieoznakowanym samochodem. Zobaczyli około 150 psów, z których 50 było skrajnie zagłodzonych, a kolejne 50 wychudzonych. Adoptowali trzy, które były w najgorszym stanie, a po kolejnych pięć wrócili kilka dni później.
- Jeden z psów, Tarzan, ledwo trzymał się na nogach. Lekarz weterynarii stwierdził, że pies nie dojechałby do Wrocławia, dlatego od razu podaliśmy mu kroplówkę. Niestety, w poniedziałek Tarzan zdechł – dodaje Czmiel.
Pies za butelkę wódki
Okazało się, że o psy od dawna nikt nie dbał. Według weterynarzy, nie jadły nawet od kilku miesięcy. Ich waga była dwu- lub trzykrotnie mniejsza niż u zdrowego psa. Dotykając zwierząt można wyczuć każdą kość.
Inspektorzy informują też, że pracownicy schroniska gotowi byli przehandlować zwierzęta za alkohol.
- Kolega powiedział, że nie ma portfela, a w okolicy nie ma bankomatu. Pracownik schroniska powiedział, że wystarczy butelka wódki i się dogadają. Poszedł więc do sklepu i kupił butelkę – opisuje inspektor TOZ.
Nikt nie sprawdzał też danych przyszłych właścicieli ani nie martwił się o warunki, w jakich będą żyły psy.
- To, że pies jest chudy wcale nie znaczy, że on nie je – kwituje kierownik schroniska i twierdzi, że to nie są wychudzone zwierzęta.
Kontrole urzędu niczego nie wykazały...
Przedstawiciele Urzędu Miasta, do którego należy schronisko oraz pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej twierdzą, że o niczym nie wiedzieli, a podczas wcześniejszych kontroli nie zauważyli niczego niepokojącego.
- Jestem zaskoczona, bo byłam tam na kontroli kilka miesięcy temu i nie zauważyłam żadnych nieprawidłowości. Psy były w dobrym stanie – mówi Bożena Jedynak–Turakiewicz z Urzędu Miasta w Raciborzu. Patrząc na zdjęcia wychudzonych psów dodaje jednak: - Tak nie powinny wyglądać zwierzęta.
Urzędniczka przyznaje, że wcześniejsze kontrole były zapowiedziane. Informuje też, że przedstawiciele urzędu wkrótce pojawią się w schronisku z kolejną.
..kontrola Straży już tak.
Nieco poniewczasie, bo praktyki schroniska są już znane. Okazuje się zresztą, że można im było zapobiec już w czerwcu, gdy miejsce kontrolował pracownik Straży dla Zwierząt z Kędzierzyna - Koźla:
- Stwierdziliśmy, że schronisko przyjmowało zbyt wiele psów, których nie było w stanie oddać do adopcji i zwierzęta potem gdzieś przepadały. W trakcie kontroli znaleźliśmy dwie zamrażarki wypełnione zwłokami psów. Zwierzęta w boksach były niedożywione i schorowane. Psy karmione były odpadami z rzeźni w stanie surowym, tylko czasem pojawiała się sucha karma. To, co trafiło do schroniska z rzeźni, w trakcie upałów gniło. Zwierzęta chorowały, a później zdychały - opowiada Bronisław Augustyn ze Straży dla Zwierząt.
Mimo że raport wykazał tak wiele nieprawidłowości, pracownik pozostawił go tylko w schronisku. Nie przekazał go wyżej, do urzędników, bo jak twierdzi, nie ma do nich zaufania. Raport odkryło dopiero podczas swojej ostatniej kontroli TOZ.
Będzie pozew
W schronisku ciągle mieszka jeszcze 100 psów. 50 psów jest skrajnie wyczerpanych. TOZ ocenia, że jeśli w przeciągu dwóch tygodni przynajmniej 10 zwierząt nie zostanie zabranych, nie przeżyją.
- Chcemy złożyć zawiadomienie do prokuratury. Oskarżymy lekarza weterynarii, który sprawuje nadzór nad schroniskiem. Dodatkowo chcemy też złożyć doniesienie na urząd miasta, które nie kontrolował na co przeznacza publiczne pieniądze – dodaje Czmiel.
Autor: ansa//kv / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TOZ we Wrocławiu