Nieznany mężczyzna miał przed jedną ze szkół we Wrocławiu grozić dwójce dzieci przedmiotem przypominającym broń. Dzieci szybko wróciły do szkoły, nikomu nic się nie stało. - W naszej szkole często mamy spotkania z policjantami i dzieci są uczone, przygotowywane do takich sytuacji, dlatego też zachowanie tej dwójki dzieci było fantastyczne - mówi dyrektorka. Mężczyzna nie został jeszcze zatrzymany.
O sprawie poinformowało w mediach społecznościowych biuro prasowe Urzędu Miasta we Wrocławiu. Z komunikatu dowiadujemy się, że do zdarzenia doszło przed jedną z wrocławskich szkół. To tam mężczyzna miał grozić dwójce dzieci przedmiotem przypominającym broń.
"Dzieci zareagowały wzorowo - natychmiast pobiegły do szkoły i poinformowały o wszystkim dyrekcję. Placówka niezwłocznie została zamknięta dla osób trzecich" - czytamy w komunikacie. Co najważniejsze - nikomu nic się nie stało.
Rodzice do odwołania powinni osobiście przyprowadzać i odbierać dzieci ze szkoły.
O wydarzeniu od razu poinformowana została policja. Zabezpieczono też szkolny monitoring.
- Do incydentu doszło w pierwszy dzień po tej długiej przerwie, czyli we wtorek po południu. Zamaskowany mężczyzna zaatakował dwójkę dzieci i to zupełnie małych z 1. i 4. klasy szkoły podstawowej z przedmiotem przypominającym broń. Dzieciaki zachowały absolutnie zimną krew. Pobiegły do szkoły, powiadomiły dyrekcję. Dyrekcja zamknęła wszystkie wejścia do szkoły, tak żeby uniemożliwić dostanie się osób trzecich do środka i oczywiście zawiadomiła policję - zrelacjonowała w rozmowie w TVN24 Agata Dzikowska z biura prasowego Urzędu Miasta we Wrocławiu.
- Dzieci zostały od razu zaopiekowane. Po zdarzeniu szkoła została zamknięta. Wszyscy rodzice zostali powiadomieni i poproszeni o odbiór osobisty swoich dzieci. Ta dwójka dzieci, która została najbliżej tego zdarzenia - chłopiec i dziewczynka, dziewczynka z pierwszej klasy, chłopiec z czwartej. Rodzeństwo wracało ze szkoły w godzinach popołudniowych, przed godziną 15, po czym zobaczyliśmy nagły powrót, zaniepokojenie. Objęto dzieci opieką nauczycieli, rodzice zostali powiadomieni i w pierwszej kolejności policja, która zareagowała bardzo szybko – relacjonuje w rozmowie z reporterem TVN24 Katarzyna Cichosz, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 37 we Wrocławiu.
We wrocławskich placówkach oświatowych dyrektorzy mają dokładne instrukcje, jak zachować się w sytuacjach zagrożenia. W tym przypadku dyrekcja tej szkoły podstawowej absolutnie zadziałała modelowo. Dzieci również są uczone, jak zachować się w tego typu sytuacji.
- W naszej szkole często mamy spotkania z policjantami i dzieci są uczone, przygotowywane do takich sytuacji, dlatego też zachowanie tej dwójki dzieci było fantastyczne. Nie uciekały w żadną stronę, nie uciekały do domu, tylko natychmiast wróciły do szkoły. Wiedziały, że tu jest bezpiecznie i znają wszelkiego rodzaju procedury i zachowania w trudnych sytuacjach - dodaje dyrektorka.
Dzieci objęte wsparciem psychologa
Przedstawiciele urzędu miasta przekazali, że szkolny psycholog i pedagog przeprowadzili z uczniami rozmowy dotyczące zasad bezpiecznego zachowania na ulicy i wobec obcych. O to samo poproszono rodziców. Nauczyciele mają zaś być bardziej czujni.
Dzieciom, które będą tego potrzebowały, zaproponowano indywidualne spotkania z psychologiem.
- Dzieci dzisiaj są w szkole, jest uśmiech na twarzy. Są nauczyciele, są koleżanki, koledzy, którzy wczoraj mieli spotkanie z pedagogiem, z psychologiem szkolnym. Policja również zaoferowała swoje wsparcie, gdyby była taka potrzeba. My ze swojej strony zapewniamy przede wszystkim bezpieczeństwo uczniów, ich spokój wewnętrzny, taki żeby mogły dalej realizować obowiązek szkolny – dodaje Cichosz.
Sprawę prowadzi wrocławska policja. Mundurowi potwierdzają, że do zdarzenia doszło we wtorek (7 stycznia), ale ze względu na prowadzone czynności nie informują o szczegółach. Zabezpieczono szkolny monitoring.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock