13 lat w więzieniu ma spędzić student, który nożem ugodził wrocławskiego fotoreportera. 53-latek, który chciał zwrócić głośno zachowującym się mężczyznom uwagę, nie przeżył. Drugi z oskarżonych w tej sprawie studentów także został uznany za winnego. Jednak do więzienia nie pójdzie. Wyrok nie jest prawomocny.
Do tragedii doszło w maju 2017 roku na wrocławskich Wojszycach. Dwóch kolegów z uczelni - Piotr R. i Michał G. - po zajęciach poszli do mieszkania jednego z nich. Po drodze kupili piwo. Alkohol pili w mieszkaniu. Słuchali muzyki. Hałas przeszkadzał sąsiadom. Jeden z nich, 53-letni fotoreporter, postanowił zareagować. Wyszedł z bloku. Na domofonie wybrał numer mieszkania, w którym przebywali studenci. Ci wyszli z budynku. To właśnie tam, przed blokiem, doszło do tragedii.
"Mąż upadł, a później czuł się coraz gorzej"
- Usłyszałam krzyk, mąż upadł, a później czuł się coraz gorzej - mówiła żona fotoreportera. Jak twierdzą śledczy R. wyciągnął z kieszeni dwa noże. Jedno ostrze miał skierować w stronę serca 53-latka, drugie w okolice głowy. Później miał zadać cios. - Ten w okolice serca spowodował zgon pokrzywdzonego po około 30 minutach - informowała Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Zdaniem śledczych R. wyjął nóż z rany, schował go do kieszeni i - razem ze swoim kolegą - poszedł do sklepu po piwo. Następnie studenci mieli obserwować, co dzieje się z umierającym mężczyzną.
Piotr R. został oskarżony o zabójstwo. Z kolei Michał G. o to, że nie udzielił pomocy fotoreporterowi. G. przyznał się do winy. R. do zabójstwa się nie przyznaje. Twierdził, że 53-latek sam nadział się na wyciągnięty nóż.
"Wina obu oskarżonych nie budzi wątpliwości"
W poniedziałek przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu zapadł wyrok w tej sprawie. Obydwaj mężczyźni zostali uznani za winnych. Piotr R. - za zabójstwo z zamiarem ewentualnym - został skazany na 13 lat więzienia. Z kolei Michałowi G. sąd, za nieudzielenie pomocy, wymierzył karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. W tym czasie mężczyzna ma pozostawać pod dozorem kuratora.
Wcześniej przyznawał, że gdy odchodził z miejsca zdarzenia, widział zakrwawiony nóż. Jednak krwi miało być niewiele, dlatego studenci mieli uznać, że wzywanie pogotowia nie ma sensu. Później G. twierdził, że rany nie widział.
- W świetle przeprowadzonego postępowania dowodowego wina obu oskarżonych nie budzi wątpliwości - mówiła sędzia Anna Orańska-Zdych. Sąd zmienił jednak kwalifikację czynu R. i przyjął, że mężczyzna dopuścił się zabójstwa, działając w zamiarze ewentualnym. - Sprawca przewidywał możliwość popełnienia przestępstwa i godził się na to. Zebrane dowody nie dają podstaw do przyjęcia, że oskarżony zaplanował zabójstwo, by wziął nóż, by wyszedł na dwór i celowo pchnął pokrzywdzonego w celu pozbawienia go życia - wyjaśniała sędzia.
Sąd: wykonał ruch ręką i pchnął nożem
Jednocześnie podkreśliła, że "biorąc pod uwagę całe zachowanie R., to, że na widok zbliżającego się pokrzywdzonego wyjął noże z kieszeni i ustawił je w określony sposób, należy przypuszczać, że godził się z możliwością pozbawienia mężczyzny życia". Sąd - w ustnym uzasadnieniu wyroku - mówił też o tym, że wersje oskarżonych odnośnie ułożenia noży różniły się. Co więcej, sędzia wskazała, że podczas pierwszego z przesłuchań Michał G. przyznał, że jego kolega instruował go, co ma zeznać przed śledczymi. - R. powiedział, żeby w przypadku zatrzymania mówił, że pokrzywdzony nadział się na nóż. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że ugodził pokrzywdzonego nożem i już przygotowywał sobie linię obrony - uzasadniała sędzia.
Sąd wskazywał też, że według biegłych obrażenia zmarłego mogły powstać na trzy różne sposoby: pokrzywdzony sam nadział się na nóż, do zdarzenia doszło na skutek działania sprawcy lub "obie strony zadziałały czynnie". Zdaniem sądu najbardziej wiarygodną wersją powstania obrażeń jest ta ostatnia. - Bezsprzeczne jest to, że R. wykonał ruch ręką i pchnął nożem pokrzywdzonego - powiedziała sędzia. Jednak podkreśliła, że pokrzywdzony był pod wpływem alkoholu i jednej z substancji psychoaktywnych. A to mogło, zdaniem biegłych, do zaburzeń koordynacji i równowagi. - Należy przyjąć, że pokrzywdzony, zbliżając się do R., źle ocenił odległość - przyznała sędzia.
Obrona zapowiada apelację
W ustnym uzasadnieniu wyroku sąd wyjaśnił też, dlaczego nie zdecydował się na wymierzenie wobec mężczyzny wyższego wymiaru kary. Kierował się między innymi dobrą dotychczasową opinią oskarżonego, ustabilizowanym trybem życia aż do feralnego dnia, wcześniejszą niekaralnością.
Wyrok nie jest prawomocny. Na sali decyzji sądu wysłuchał tylko student oskarżony o zabójstwo. Z wyrokiem nie zgadza się jego obrona. - Nie zgadzamy się z przyjętą kwalifikacją prawną, a w konsekwencji z wymiarem kary. W naszym przekonaniu Piotr R. powinien odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci - powiedział adwokat Marek Mucha, obrońca mężczyzny. I zapowiedział złożenie wniosku o pisemne uzasadnienie wyroku, a po zapoznaniu się z nim, złożenie apelacji.
Wyrok zapadł przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu:
Autor: tam/mś / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław