Wrocławski sąd apelacyjny uznał apelację Michała S. za niezasadną w istotnej części. To oznacza, że mężczyzna, który zorganizował fałszywą internetową zbiórkę pieniędzy na leczenie chorego chłopca, pozostanie za kratami. Wcześniej sąd skazał go na sześć lat więzienia.
- Te osoby zostały wykorzystane przez oskarżonego w dwojaki sposób, po pierwsze same wsparły akcję, wpłacając największe pieniądze, ale również swoimi nazwiskami tę akcję uwiarygodniły tak, że później inne osoby ją wsparły - uzasadniał sąd w marcu, gdy zapadał wyrok sądu pierwszej instancji w sprawie Michała S. Mężczyzna, który był organizatorem zbiórki pieniędzy na pokrycie kosztów leczenia 2,5-letniego Antosia, został skazany na sześć lat więzienia.
Twierdził, że nadzieją dla chłopca jest droga operacja
S. na dwóch portalach internetowych napisał: "Rodzice małego Antka mierzą się z bardzo trudną sytuacją. U ich 2,5-letniego syna zdiagnozowano jakiś czas temu groźny nowotwór oczu, który w niedługim czasie może spowodować u chłopca nieodwracalną ślepotę. Nadzieją okazała się droga operacja w Ameryce. Koszt takowej operacji to 1.500.000 złotych".
Podkreślił, że rodzice milion już mają. Wciąż potrzebowali - jak przekonywał - pół miliona, a on - jak deklarował - postanowił w zbiórce pomóc. Dla uwiarygodnienia ogłoszenia, mężczyzna dołączył zdjęcie chłopca. Jak ustalili później śledczy, chorego Antosia autor ogłoszeń wymyślił. Jego zdjęcie wybrał przypadkowo. Ściągnął je z jednego z portali społecznościowych.
Oszukał ponad pięć tysięcy osób
Gdy na koncie zbiórki zgromadzono niemal pół miliona złotych na jaw wyszło, że mężczyzna wymyślił chłopca i jego chorobę. Ofiarami S. było ponad 5,5 tysiąca osób. Na liście oszukanych znaleźli się między innymi Anna i Robert Lewandowscy.
Sąd podkreślał, że wina i sprawstwo S. nie ulegają wątpliwości. Podkreślił, że mężczyzna wykorzystywał swoje znajomości w świecie celebrytów, by uwiarygodnić przeprowadzoną przez siebie akcję.
Po rozprawie oskarżyciel publiczny przyznał, że wyrok jest satysfakcjonujący i sprawiedliwy. Jednak zdaniem obrońców S. orzeczona kara była zbyt surowa. Rozstrzygnięcie nie było prawomocne, dlatego obrona 24-latka od niego się odwołała.
Wyrok prawomocny
Zarzuty obrony sformułowane w apelacji dotyczyły rzekomego naruszenia prawa do obrony Michała S. Prawnicy próbowali udowodnić, że sąd okręgowy uniemożliwiał im kontakt z klientem lub też mieli niewystarczająco dużo czasu, aby zapoznać się z aktami sprawy. Wymieniali w apelacji naruszenie zasady skargowości, przekroczenie zasady obiektywizmu, a także obrazę przepisów dotyczących gromadzenia i oceny materiału dowodowego.
Sąd apelacyjny uznał w środę apelację za "w istotnej części niezasadną". Odczytując uzasadnienie wyroku, sędzia punktował zarzuty zawarte w apelacji. Wymieniał między innymi konkretne przedziały czasowe, kiedy zarówno sam oskarżony, ale też jego obrońcy mieli czas do zapoznania się z aktami sprawy. Sąd apelacyjny nie stwierdził też, żeby sąd I instancji w jakikolwiek sposób wpływał na kontakt oskarżonego i jego obrońców.
Sędzia sprawozdawca nadmienił również, że mimo przyznania się do popełnienia czynu i słownej skruchy, oskarżony nie popierał tego czynami. Zaznaczył również, że kara zasądzona przez sąd okręgowy nie jest nad wyraz surowa.
Wyrok jest prawomocny. Prokuratura w pełni zgadza się z wyrokiem, natomiast obrońcy Michała S. zapowiedzieli, że po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku prawdopodobnie podejmą decyzję o złożeniu kasacji do Sądu Najwyższego.
Autor: tam/ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław