Dwaj studenci, obywatele Niemiec, zostali zatrzymani przed wrocławskim klubem z uwagi na podejrzenie posiadania narkotyków. Zawieziono ich na komisariat, gdzie - jak twierdzi na podstawie ich relacji wykładowczyni akademicka, a prywatnie ciocia jednego z zatrzymanych - policjanci upokorzyli ich, każąc rozebrać się do naga i robić przysiady. Po publikacji w "Gazecie Wyborczej" poseł Krzysztof Mieszkowski z KO zawiadomił prokuraturę. Wrocławska policja wydała oświadczenie, w którym odpiera zarzuty.
Profesorka Uniwersytetu Wrocławskiego Urszula Glensk opisała na łamach "Gazety Wyborczej" historię kilku studentów z Niemiec, którzy w połowie lipca przyjechali do Wrocławia na weekendową wycieczkę. W nocy z 17 na 18 lipca bawili się na mieście. Nad ranem, po wyjściu z jednego z klubów, otoczyli ich policjanci.
Pytania o narkotyki
Funkcjonariusze, według relacji Urszuli Glensk, zapytali "idących spokojnie chodnikiem" młodych ludzi o narkotyki. Jeden z chłopaków miał przyznać, że posiada susz konopny kupiony w Polsce w automacie. Wówczas - według kobiety - on i jeszcze jeden chłopak, który miał przy sobie pudełko z okruszkiem po przełamanej tabletce ecstasy, zostali skuci kajdankami i wepchnięci do radiowozu, gdzie opróżniono im kieszenie. Obaj trafili do komisariatu przy ulicy Trzemeskiej. Pozostała trójka mogła wrócić do domu.
Na podstawie relacji swojego siostrzeńca i jego kolegi Glensk opisywała, że w komisariacie ośmiu umundurowanych policjantów miało nakazać rozebranym do naga zatrzymanym robić przysiady. Mieli przy tym podśmiewać się z nich, a jeden miał śpiewać "Deutschland, Deutschland über alles". Jeden z dwudziestolatków twierdzi, że poddano go intymnej rewizji w osobnym, ciemnym pokoju.
Dwaj młodzi Niemcy byli zatrzymani przez 35 godzin.
Policja: standardowe procedury
Do sprawy po publikacji "Gazety Wyborczej" odniosła się wrocławska policja. Jej rzecznik Łukasz Dutkowiak nazwał artykuł "nierzetelnym".
W komunikacie napisał: "Wobec obydwu, jak się okazało ob. Niemiec, istniało uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a konkretnie posiadania narkotyków. (...) Mężczyźni zostali zatrzymani i doprowadzeni do jednostki Policji, o czym niezwłocznie został powiadomiony konsulat Niemiec. Po wykonaniu wstępnych czynności w niezbędnym zakresie, przed osadzeniem w pomieszczeniu dla osób zatrzymanych dokonano sprawdzenia osób zgodnie i na podstawie par. 5 ust. 2 regulaminu pobytu osób umieszczanych w policyjnych pomieszczeniach dla osób zatrzymanych".
Rzecznik wrocławskiej policji stwierdził, że są to "standardowe procedury" i zauważył, że obaj mężczyźni posiadali "środki odurzające", przy czym nie sprecyzował, jakiego rodzaju używki i w jakiej ilości przy nich znaleziono. Jeden z zatrzymanych - stwierdził Dutkowiak - miał w organizmie prawie 1,3 promila alkoholu.
Chcieli złożyć zażalenie, pomylili adres?
Po przesłuchaniu i przedstawieniu zarzutów posiadania środków odurzających obaj studenci zostali zwolnieni. "Mężczyźni zarówno w trakcie, jak i po zakończeniu czynności, a także do dziś włącznie nie wnieśli zażalenia na zatrzymanie ani nie złożyli skargi na czynności do komórek kontrolnych Policji. O możliwości złożenia takiego zażalenia zostali poinformowani w trakcie sporządzania protokołu zatrzymania osoby, a także otrzymali stosowne pouczenia w języku niemieckim" - oświadczył Dutkowiak.
Urszula Glensk w rozmowie z reporterem TVN24 stwierdziła, że studenci złożyli zażalenia na zatrzymanie, ale dostali zwrot korespondencji, którą wysłali na błędny adres. Mają zamiar - powiedziała Glensk - wysłać zażalenia raz jeszcze. Dodała, że w ciągu niespełna dwóch miesięcy od zdarzenia prokuratura zdążyła umorzyć ich sprawę.
Zawiadomienie do prokuratury
We wtorek poseł Krzysztof Mieszkowski (Koalicja Obywatelska) złożył do Prokuratury Rejonowej we Wrocławiu-Stare Miasto zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy policji biorących udział w zatrzymaniu niemieckich studentów. Mieszkowski w uzasadnieniu pisze o przemocy, agresji i niedoświadczeniu dolnośląskiej policji oraz o przekraczaniu uprawnień wobec obywateli, co skutkuje utratą zaufania wobec mundurowych.
"Poniżanie ludzi nie jest rolą polskiej policji. Polska policja zobowiązana jest do dbałości o poszanowanie godności każdego człowieka, niezależnie od tego, czy jest sprawcą, świadkiem, osobą podejrzaną czy skazanym za dokonanie danego czynu. Godność ludzka jest wartością najwyższą" - pisze poseł KO i zaznacza, że oczekuje od organów ścigania "podjęcia wszelkich możliwych działań mających na celu ściganie przestępstw opisanych w niniejszym zawiadomieniu".
Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: DarSzach / Shutterstock