"Narastała w nim złość", dlatego zaatakował przypadkową 10-latkę siekierą. Dziecko zmarło, a Samuel Nowakowski został skazany przez sąd pierwszej instancji na dożywocie. Dziś do winy wprost się nie przyznaje i prosił o uniewinnienie. Sąd Apelacyjny zdecydował, że kary nie złagodzi i podtrzymał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Co więcej, o wyjście zza krat 28-latek będzie mógł się ubiegać dopiero po 35 latach spędzonych w więzieniu.
We wtorek Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zdecydował: Samuel Nowakowski (sąd zezwolił na publikację jego danych i wizerunku - przyp. red.) oskarżony o zabójstwo 10-letniej Kamili z Kamiennej Góry ma spędzić w więzieniu resztę swojego życia. Przychylił się też do wniosków prokuratury i pełnomocnika rodziny dziewczynki, by Nowakowski o przedterminowe warunkowe zwolnienie z więzienia mógł ubiegać się dopiero po 35 latach odsiadki.
Podczas ogłaszania wyroku mężczyzny nie było go na sali sądowej.
"To niesłychana zbrodnia"
- To, czego dokonał nie mieści się w głowie. Każdy dorosły, nie tylko rodzic, dba o młode pokolenie, nawet narażając siebie. Jak ocenić takiego człowieka, co czyni wręcz przeciwnie - mówił podczas uzasadniania wyroku sędzia. I dodawał: kara dożywotniego pozbawienia wolności jest w tym przypadku karą sprawiedliwą.
Zdaniem sądu apelacja obrony była niezasadna i nie wykazała, że opinia biegłych jest niejasna. Sąd nie miał też wątpliwości, że Samuel Nowakowski w sierpniu 2015 roku wyszedł z domu, żeby się wyżyć i szukał kogoś bezbronnego.
Dlaczego sąd zdecydował o tym, że Nowakowski będzie mógł ubiegać się o wyjście na wolność dopiero po 35 latach odsiadki? - Bo to czyn, który burzy wszelkie wartości, na jakich opiera się społeczeństwo i zaufanie. To niesłychana zbrodnia - uzasadniał sędzia.
Rodzice zamordowanej dziewczynki nie chcieli komentować rozstrzygnięcia. - Nigdy nie osiągniemy tego, co byśmy chcieli. Jesteśmy usatysfakcjonowani, ale wiadomo, że to nie wróci życia Kamili - powiedziała zrozpaczona matka.
Biegli oceniali nagranie z przesłuchania
Podczas poniedziałkowej rozprawy sąd przesłuchał biegłych. Odtworzono też zapis wideo z pierwszego przesłuchania mężczyzny. Na nagraniu widać słuchającego zarzutów Nowakowskiego. Gdy prokurator odczytywał zarzut zabójstwa w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie mężczyzna ani drgnął. Ten do odtworzonych nagrań, za namową obrońcy, odnieść się nie chciał. Tak jak nie chciał uzupełnić swoich wyjaśnień. Nagranie ocenili biegli. Tę część rozprawy sąd utajnił.
Po tym strony wygłosiły mowy końcowe.
"Poprosiłbym o uniewinnienie"
Głos zabrał także Samuel Nowakowski. Poskarżył się na warunki, w jakich został osadzony. Nie chciał jednak ocenić swojego czynu.
- Nie chcę się odnieść, bo on jest różnie postrzegany - powiedział mężczyzna. Pytany o to, jakiego wymiaru kary dla siebie by oczekiwał odpowiedział: poprosiłbym o uniewinnienie, proszę o przychylenie się łaskawie do mojej prośby.
Zdaniem obrońcy Nowakowskiego to co zrobił jego klient nie jest działaniem wynikającym z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. - Żeby móc stwierdzić, że motywacja zasługuje na szczególne potępienie trzeba najpierw je zidentyfikować i nazwać. W naszej ocenie sąd pierwszej instancji temu nie sprostał - komentował Mikołaj Pietrzak, obrońca Nowakowskiego. Zdaniem prokuratury uzupełniające przesłuchanie biegłych nie wniosło żadnych nowych okoliczności, ani co do wymiaru kary, ani co do przyjętej kwalifikacji czynu. - Argumentacja obrony nie zasługuje na uwzględnienie - mówił Zbigniew Jaworski z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu.
Sędzia zdecydował, że wyrok ogłosi we wtorek.
"Kara zwyczajna nie byłaby adekwatna"
W kwietniu Samuel Nowakowski decyzją Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze został skazany na dożywocie. Mężczyzna, który był oskarżony o zabójstwo 10-letniej Kamili na 10 lat został pozbawiony praw publicznych, a rodzicom dziewczynki musi zapłacić po 100 tys. złotych zadośćuczynienia. Sąd zdecydował też, że o przedterminowe zwolnienie z więzienia mężczyzna będzie mógł ubiegać się po 25 latach spędzonych za kratami. - Kara zwyczajna nie byłaby w stanie oddać rażąco wysokiej szkodliwości czynu i stopnia winy oskarżonego - uzasadniał sędzia. Czytaj więcej na ten temat
Rodzice dziewczynki po ogłoszeniu decyzji sądu mówili: żaden wyrok nie ukoi bólu, jaki będzie towarzyszył nam do końca życia. I dodawali, że od oprawcy swojej córki nie usłyszeli słowa "przepraszam".
Obrona w poczytalność nie wierzy
Od decyzji sądu pierwszej instancji odwołała się obrona Samuela Nowakowskiego i prokuratura, czyli oskarżyciel publiczny. Ta pierwsza kwestionowała opinię biegłych, którzy uznali N. za poczytalnego i wnosiła o przeprowadzenie ponownych badań przez psychologów i psychiatrów. Z kolei oskarżyciel publiczny nie zgodził się z rozstrzygnięciem, zgodnie z którym oskarżony mógłby ubiegać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie po 25 latach odbycia kary. Prokuratorzy chcieliby, aby Nowakowski miał taką możliwość dopiero po 35 latach odsiadki za kratami. W trakcie procesu przed sądem pierwszej instancji takiego samego rozwiązania domagał się pełnomocnik rodziny zamordowanej dziewczynki.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zdecydował, że do sprawy zostaną włączone nowe opinie biegłych psychiatrów.
Zadał cios siekierą i zaczął uciekać
19 sierpnia 2015 roku 10-letnia Kamila z rodzicami spacerowała po kamiennogórskim Rynku. Gdy wchodziła do księgarni została uderzona w tył głowy. Cios zadał Samuel Nowakowski, który natychmiast rzucił się do ucieczki. Z rąk wyrzucił jeszcze narzędzie zbrodni. Siekierę.
- Nagle usłyszeliśmy dziwny huk, uderzenie i płacz dziecka. Patrzę, a w moją stronę idzie chłopaczek z siekierą. Ludzie zaczęli krzyczeć żeby go łapać - relacjonował jeden ze świadków zdarzenia. W pogoń za mężczyzną rzucili się przechodnie. Napastnika udało się zatrzymać kilkaset metrów dalej. Nie stawiał oporu.
W międzyczasie trwała walka o życie 10-latki. Ranną dziewczynkę przetransportowano do szpitala w Wałbrzychu. Tam zmarła.
Szukał zemsty, wyładował się na dziecku
Dlaczego mężczyzna zaatakował Kamilę? Śledczy ustalili: nie znał, ani jej, ani jej rodziny. Okazało się, że dzień przed atakiem dostał pismo, z którego wynikało, że nie ma prawa do zasiłku. Zdenerwował się. Szukał zemsty. Swoje kroki skierował do urzędu pracy.
- Zeznał, że chciał zemścić się na urzędnikach, bo nie dostał od nich żadnej pomocy. W budynku było za dużo osób więc zrezygnował ze swojego zamiaru - relacjonowali prokuratorzy. Nowakowski wyszedł na ulicę. Jak mówił później, "cały czas narastała we mnie złość". Bez celu chodził po mieście. W końcu zauważył dziewczynkę wchodzącą do księgarni. Wyjął z reklamówki siekierę. Podszedł do Kamili i zadał jej śmiertelny cios.
Decyzję podjął Sąd Apelacyjny we Wrocławiu:
Autor: tam/i / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław