Kilkadziesiąt osób protestowało w sobotę przed komisariatem policji Wrocław-Stare Miasto, gdzie w 2016 roku zmarł Igor Stachowiak. Demonstranci domagali się wyjaśnienia sprawy śmierci 25-latka i sprzeciwiali się policyjnej przemocy.
Manifestujący zebrali się pod komisariatem z powodu decyzji Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która po raz drugi umorzyła śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci Stachowiaka. Co prawda w lutym tego roku sąd skazał prawomocnie czterech byłych policjantów za przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad 25-latkiem i orzekł kary więzienia od 2 do 2,5 roku, ale rodzina ofiary uważa, że okoliczności śmierci nie zostały dokładnie wyjaśnione i punktuje nieprawidłowości w śledztwie.
Maciej Stachowiak - ojciec Igora - wielokrotnie podnosił, że policjantów, którzy znęcali się nad jego synem, m.in. używając wobec niego paralizatora, kiedy on skuty kajdankami, leżał na ziemi w toalecie, powinno się sądzić właśnie za nieumyślne spowodowanie śmierci. Dlatego pełnomocnik rodziny złożył zażalenie na decyzję poznańskiej prokuratury.
"Obrona godności człowieka"
W sobotę Młodzi Razem zorganizowali protest pod komisariatem Wrocław-Stare Miasto. Przyszło około 30 demonstrantów, którzy nie zgadzają się z kolejnym umorzeniem sprawy. Chcieli wesprzeć rodzinę 25-latka w walce o wyjaśnienie okoliczności jego śmierci. Domagali się zmian w szeregach policji. Manifestowali swój stanowczy sprzeciw wobec policyjnej przemocy.
- To jest komisariat, przed którym spotykaliśmy się dość często z innych powodów i w sprawie Igora Stachowiaka też już tutaj byliśmy. Sprawa jest niezwykle ważna, dotyczy praw człowieka, które mamy na sztandarach. Obronę godności każdego człowieka - mówi Ewa Trojanowska z Obywateli RP.
- Jest to jeden z przykładów, gdzie policjant może de facto w tym kraju robić co chce i dostaje dwa lata. Za to, że razili go prądem, przykutego w łazience kajdankami? - pyta jeden z protestujących.
- Oczekujemy, że konsekwencje naprawdę zostaną wyciągnięte. Że okaże się, w jaki sposób zginęły na przykład zapisy monitoringów. Na pewno niejedna osoba, niejeden funkcjonariusz zapoznawał się z kopiami tych nagrań i one nagle znikają. A ściga się osoby, które były świadkami i nagrywały to zdarzenie - zaznacza kobieta i dodaje, że będzie przed komisariatem za każdym razem, kiedy pojawiać się będą nowe fakty w sprawie.
Na koniec protestu pamięć Igora Stachowiaka uczczono minutą ciszy.
Śmierć w komisariacie
25-latek zmarł w maju 2016 roku po zatrzymaniu i przewiezieniu na komisariat policji Wrocław-Stare Miasto. Według pierwszej opinii lekarzy przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa. Tę samą przyczynę biegli medycy sądowi potwierdzili przed sądem. Zeznali, że Stachowiak był pod wpływem narkotyków i został kilkakrotnie rażony paralizatorem, a te czynniki w połączeniu doprowadziły do niewydolności.
W maju 2017 roku po ujawnieniu przez "Superwizjer" TVN nagrania z kamery paralizatora, którego funkcjonariusze użyli wobec Stachowiaka na komisariacie, ówczesny minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak odwołał komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu. Stanowiska stracili też komendant miejski i zastępca komendanta komisariatu Stare Miasto.
W czerwcu ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia uznał, że czterej byli policjanci - Łukasz R., Paweł G., Paweł P. i Adam W. - są winni przekroczenia uprawnień i znęcania się nad Igorem Stachowiakiem.
19 lutego tego roku sąd apelacyjny utrzymał kary bezwzględnego więzienia dla wszystkich czterech oskarżonych. W ustnym uzasadnieniu wyroku sąd podkreślał, że oskarżeni swoim zachowaniem naruszyli godność i nietykalność Igora Stachowiaka. Zaznaczono, że "bezpośrednią przyczyną śmierci pokrzywdzonego była niewydolność krążeniowo-oddechowa, a nie użycie tasera". I w tym zakresie sąd odwoławczy zmienił orzeczenie sądu rejonowego, który ocenił, ze użycie tasera wobec pokrzywdzonego mogło się przyczynić do jego śmierci.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24