Tramwaj rusza z przystanku. Oko kamery wewnątrz pojazdu obejmuje przestrzeń przeznaczoną dla osób poruszających się na wózkach i matek z dziećmi. Nagle motorniczy hamuje, a pasażerowie "padają" równo na podłogę jak domino. Po tym zdarzeniu we wrocławskiej komunikacji miejskiej wprowadzono nowe zasady - jeden wózek w trakcie przejazdu, nie więcej. I nie wszystkim pasażerom się to podoba.
W czwartek rano Krzysztof Balawejder, prezes MPK Wrocław, podzielił się na Facebooku nagraniem z 11 października. Tego dnia na ulicy Lotniczej jeden z tramwajów przewoził dwa wózki dziecięce oraz mężczyznę na wózku inwalidzkim. Kiedy awaryjnie zahamował, pasażerowie poprzewracali się i na podłogę, i jeden na drugiego. Kilka osób zostało poszkodowanych. Na szczęście niegroźnie.
- To nagranie pokazuje, jakie mogą być skutki, kiedy w jednym tramwaju znajdzie się za dużo wózków - z dziećmi, ale też dla osób niepełnosprawnych. Każdy tramwaj ma określony przez producenta i homologację limit wózków, które mogą znaleźć się w nim bezpiecznie. W sytuacji, kiedy jest on przekroczony, czasem taki wózek staje się jak pocisk, który jest w stanie zrobić krzywdę osobie prowadzącej, dziecku, ale też postronnym pasażerom. Ten film dokładnie pokazuje, w jaki sposób w wypadku nagłego hamowania kończą się takie sytuacje - mówi Balawejder.
Część pasażerów niezadowolona
Czas zamieszczenia tego filmu w mediach społecznościowych nie jest przypadkowy. Dzień wcześniej wrocławska "Gazeta Wybrocza" opublikowała rozmowę z wrocławianką, matką, która została wyproszona z tramwaju przez motorniczą, gdyż w środku stał już inny wózek.
"Jechałam najpierw autobusem, potem przesiadłam się na tramwaj. Stanęłam koło innej pani, która jechała z wózkiem. Wtedy podeszła do nas motornicza i obu nakazała wysiąść, bo zauważyła, że z tyłu pojazdu jest kolejny wózek. Powiedziała, że dzień wcześniej miała szkolenie i musi liczyć, ile wózków przewozi. Tłumaczyła, że gdyby coś się stało, będzie ponosić odpowiedzialność i pójdzie do więzienia" - opowiedziała kobieta w rozmowie z "GW".
"Teraz chyba będę musiała wychodzić z domu trzy godziny wcześniej, bo idąc na przystanek nigdy nie będą miała pewności, czy nie trafię akurat na tramwaj, którym jedzie już inny wózek. W takiej sytuacji będę musiała czekać na kolejny, a może jeszcze następny, a przecież idzie zima. Nie wyobrażam sobie stać tak z dzieckiem nie wiadomo jak długo. A może powinnam chodzić na pętlę, by mieć pewność, że inna matka mnie nie wyprzedzi? Może powinnyśmy ustawiać się w kolejkach na przystankach albo ciągnąć zapałki, która z nas pojedzie?" - pyta pani Karolina na łamach dziennika.
Również w komentarzach na Facebooku część osób wątpi w słuszność ograniczania miejsca w ten sposób.
Prezes MPK: czuję się odpowiedzialny
Prezes MPK uważa, że każdy zabierający głos w dyskusji o określanych przez producentów tramwajów i autobusów ograniczeniach w liczbie przewożonych jednorazowo wózków dziecięcych/dla osób z niepełnosprawnościami, powinien wcześniej obejrzeć ten film.
- Są takie momenty w życiu, które skłaniają do refleksji. Ja jak zobaczyłem ten film, byłem nim wstrząśnięty i dlatego postanowiłem podjąć konkretne działania, przypominając naszym motorniczym i kierowcom, jakie są przepisy. Mam świadomość, że każdy z nas odpowiada za swoje bezpieczeństwo, ale ja dodatkowo czuję się odpowiedzialny za bezpieczeństwo moich pracowników i moich pasażerów - mówi Balawejder.
Źródło: tvn24.pl/Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: MPK Wrocław