Wrocławski sąd uznał dwie przedstawicielki Obywateli RP za winne blokowania ubiegłorocznego marszu narodowców. Odstąpił jednak od wymierzenia kobietom kary.
11 listopada 2017 roku ulicami Wrocławia przeszło kilka tysięcy osób. Narodowcy wyruszyli spod Dworca Głównego PKP i kierowali się w stronę Rynku. Po drodze pokrzykiwali: "Wielka Polska Niepodległa", "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę" i "Żołnierze wyklęci w naszej pamięci".
Hasła, blokada i przepychanki
Gdy marsz dotarł do skrzyżowania ulic Kazimierza Wielkiego i Świdnickiej, doszło do incydentu. Pochód próbowała zablokować grupa Obywateli RP i przedstawicielki Strajku Kobiet. Niektórzy trzymali transparenty "Tu są granice przyzwoitości" i "Faszyzm nie przejdzie". To nie spodobało się maszerującym. Doszło do przepychanek i szarpaniny. Blokującą grupę odsunęła z jezdni policja. W trakcie przepychanek jedna z kobieta została opluta, inna uderzona w głowę i twarz odpaloną racą. Pogotowie przetransportowało ją do szpitala.
20 osób obwinionych, dwie uznane za winne
O zablokowanie marszu obwinionych zostało w sumie 20 osób. We wtorek sąd uznał, że dwie z przedstawicielek Obywateli RP są winne. Za przeszkadzanie w przebiegu niezakazanego zgromadzenia groziło im do 14 dni aresztu oraz grzywna do pięciu tysięcy złotych.
Jednak sąd odstąpił od wymierzenia kary. Koszty procesu ma z kolei pokryć Skarb Państwa. W ustnym uzasadnieniu rozstrzygnięcia sędzia podkreślał, że obwinione - wraz z innymi osobami - stały w poprzek na jezdni i nie zastosowały się do polecenia policji, która apelowała o zejście z drogi. Jak mówił sąd, kobiety przeszkodziły w marszu i zignorowały wezwania mundurowych. Z kolei zatrzymanie przemarszu doprowadziło do eskalacji napięcia.
Pod koniec października sąd uniewinnił osiem innych osób. Wśród nich była Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Teraz od tej decyzji odwołała się policja.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław