- To katastrofa. Jeszcze nie mamy policzonych zerwanych mostów i zniszczonych dróg. Tego będzie znacznie więcej niż w 2010 r. który był katastrofalny w naszym przypadku - mówił tvn24 Jan Surowiec, burmistrz Leśnej w powiecie lubańskim na Dolnym Śląsku, gdzie w nocy doszło do oberwania chumry. Zalane zostały mieszkania i sklepy. Od świata odcięte zostały również sąsiednie miejscowości: Miłoszów, Stankowice oraz Świecie. Trwa usuwanie skutków nawałnicy.
- W 30 minut zalało całe miasto. Przybór wody z rzeki Miłoszówki był ogromny – relacjonował Henryk Kuziebski, mieszkaniec Leśnej. - Ludzie zabierali swoje samochody, ale nie wszyscy zdążyli. Straty są ogromne. W sklepach, domach, na ulicach, wszędzie była woda – wyliczał.
Woda nie oszczędziła także jego domu. - Wody było po pas. A w rynku jeszcze więcej – powiedział.
Nawałnice nad Dolnym Śląskiem
Tylko w powiecie lubańskim było ponad 200 interwencji.
- Siedzieliśmy na podwórku, potem zaczęło grzmieć. Po jakiejś chwili zaczęło lać. Dosłownie to było oberwanie chmury – opowiadał Krzysztof Solski, jeden z mieszkańców Leśnej. – Taka powódź była trzy lata temu. A wcześniej, jak pamiętam, to jak byłem jeszcze dzieckiem, więc kilkadziesiąt lat temu - dodał.
"To katastrofa"
- To katastrofa. Dzisiaj zabezpieczyliśmy takie miejsca, które groziłyby wypadkiem. Jeszcze nie mamy policzonych zerwanych mostów i zniszczonych dróg. Tego będzie znacznie więcej niż w 2010 r. który uznawany był za katastrofalny w naszym przypadku - powiedział po godz. 8 Jan Surowiec, burmistrz Leśnej.
Na pomoc mieszkańcom zalanych miejscowości wyjechały wszystkie jednostki państwowej straży pożarnej oraz ochotnicy.
- W pierwszej chwili ratowaliśmy ludzi. Nie dopuszczaliśmy, by ktokolwiek został bez pomocy. To się udało – informował jeszcze w nocy. – Są ogromne szkody w majątku mieszkańców – dodał.
Jak przyznał, skala zniszczeń w Leśnej oraz sąsiednich miejscowościach jest ogromna. Według Centrum Zarządzania Kryzysowego wojewody dolnośląskiego, to właśnie w powiecie lubańskim potężny opad deszczu spowodował największe zniszczenia.
- Obawiam się, że nie damy sobie rady z usuwaniem skutków nawałnicy – dodał Surowiec.
Brak gazu i prądu
W nocy woda z przepływającego przez Leśną Miłoszówki podmyła gazociąg. Strażacy musieli ewakuować około 40 osób, które mieszkają w 6 budynkach sąsiadujących z rurociągiem.
We wtorek rano w miejscowości wciąż nie było prądu. Było za to widać ogrom zniszczeń. Ich oceną zajmą się specjalne grupy urzędników.
Potężne drzewo spadło na dom
Ze skutkami nawałnic musieli również zmierzyć się strażacy z Żórawiny w powiecie wrocławskim, gdzie ponad stuletni dąb spadł na dom. W miejscu, na które spadł, na szczęście nie było w tym czasie lokatorów. Drzewo zerwało również linie i dwa słupy energetyczne.
- Usłyszałem ogromny huk, cały dom się zatrząsł – mówi jeden z lokatorów, który przed powaleniem drzewa wyszedł przed dom po doniczki z kwiatami. – Cudem przeżyłem – dodaje.
Autor: dr,dbr/par/iga / Źródło: TVN24 Wrocław