Podopieczni fundacji Tara, kilkadziesiąt koni uratowanych z transportów na rzeź, potrzebują pomocy. Zeszłoroczny huragan zniszczył dach nad jedną ze stajni. - To jest sito. Gdy pada to woda razem z tynkiem spada do boksów, a zwierzęta stoją w wodzie - mówi szefowa fundacji. Na naprawę potrzeba w sumie 170 tys. złotych. A tych pieniędzy organizacja nie ma.
- Dla nas to kwota nierealna. Chcemy zdobyć chociaż 15 tys. złotych na plandekę rolniczą, żeby przetrwać do wiosny bez kałuż w stajni - mówi Scarlett Szyłogalis, szefowa fundacji Tara i schroniska dla koni. Jednak opiekunom koni przydadzą się nie tylko fundusze, ale też materiały budowlane. A także siła ludzkich rąk. - Jeśli ktoś chce do nas przyjechać i pomóc, to zapraszam. Możemy razem zbudować dach - przekonuje Piotr Jankowiak-Szyłogalis.
"Stajnia jest jak sito"
Czasu na zbiórkę jest niewiele. Wszyscy chcieliby zdążyć przed jesienną słotą i mroźną zimą. Już teraz, gdy popada sytuacja staje się dramatyczna. - W tym momencie stajnia jest jak sito. Gdy pada to woda razem z tynkiem spada do boksów, na konie. Zwierzęta stoją w wodzie - relacjonuje Szyłogalis.
Wszystko przez ubiegłoroczny huragan, który zerwał niemal całą papę pokrywającą dach jednej ze stajni. Częściowo zostały uszkodzone deski. Koszty naprawy wyceniono na 170 tys. złotych. Kilkanaście miesięcy temu pieniędzy nie udało się zebrać. Wtedy zakupiono folie, które miały zbierać wodę. Stan dachu pogarsza się z miesiąca na miesiąc.
Stałym gościem w schronisku jest Jose Torres. - Każdy z tych koni ma przykrą historię zafundowaną przez człowieka. Jesteśmy im winni to, by miały spokój, łąki i wolność. 20 złotych to nie majątek, a pomnożony przez wiele osób będzie zacną kwotą, by przetrzymać zimę - przekonuje kubański muzyk.
Fundacja Tara ma siedzibę na Dolnym Śląsku:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | K. Połosak