Ukrył ponad 27 tys. przesyłek sądowych i prokuratorskich, po czym od firmy pocztowej zażądał miliona złotych w zamian za zwrot korespondencji. Teraz 41-letniemu mieszkańcowi Świdnicy (woj. dolnośląskie) grozi do 8 lat więzienia. Do sądu trafił już akt oskarżenia.
- Mężczyzna został oskarżony o to, że od 12 kwietnia do 20 maja ubiegłego roku ukrywał ponad 27 tys. przesyłek, którymi nie miał prawa rozporządzać. W zamian za ich zwrot żądał od przedstawicieli spółki InPost wręczenia korzyści majątkowej w wysokości miliona złotych - informuje Ewa Ścierzyńska z prokuratury okręgowej w Świdnicy. W większości była to korespondencja wysyłana przez sądy i prokuratury. Wśród nich nie tylko powiadomienia o rozprawach, ale też paczki z sądowymi aktami.
Prowadził punkt InPostu
Jak w ręce mężczyzny wpadło kilkadziesiąt tysięcy przesyłek? Jak mówią śledczy 41-letni Jacek B. prowadził własną działalność gospodarczą i współpracował z firmą InPost w zakresie świadczenia usług pocztowych. Wykonywał je na terenie Świdnicy i Brzegu. - Ukryte przesyłki pochodziły z oddziałów spółki, które prowadził - wyjaśnia Ścierzyńska.
Przesyłki odnalazły się w tym samym miejscu, z którego wcześniej zniknęły. Czytaj więcej na ten temat
Twierdził, że listy ukryli pracownicy
Mężczyzna nie przyznał się do winy. W rozmowie ze śledczymi twierdził, że przesyłek nie ukrył on, a jego pracownicy. Wszystko dlatego, że nie mógł wypłacić im pensji. To z kolei miała być wina pocztowej firmy, która zalegała z wywiązaniem się z umowy. Jednak w śledztwie prokuratorzy nie potwierdzili tłumaczeń B.
Teraz za ukrycie dokumentów i żądanie korzyści majątkowej grozi mu do 8 lat więzienia.
Przesyłki zginęły m.in. ze Świdnicy:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24