- Decyzja zarządu Śląska Wrocław o rozpoczęcie procesu upadłościowego może skutkować utratą licencji na grę w ekstraklasie - ostrzega rzecznik wrocławskiego ratusza.
- Decyzje, podjęte przez przedstawicieli większościowego akcjonariusza spółki Bithell Holdings w zarządzie spółki Śląsk Wrocław, są niezrozumiałe i w mojej ocenie stanowią początek drogi prowadzącej do faktycznej likwidacji klubu - pisze w oświadczeniu Arkadiusz Filipowski, rzecznik wrocławskiego magistratu. To odpowiedź miasta na wtorkową decyzję zarządu spółki o rozpoczęciu procesu upadłościowego. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT.
- Przy dzisiejszej sytuacji właścicielskiej (49 proc. udziałów ma miasto, a 51 proc. Bithell Holdings, spółka Zygmunta Solorza - red.) i finansowej WKS Śląska Wrocław brak jest jakiejkolwiek możliwości zawarcia układu, co finalnie, zgodnie z polskim prawem, doprowadzi do przekształcenia upadłości układowej w likwidacyjną, a to oznacza koniec istnienia klubu - dodaje Filipowski.
Walka o miliony
Rzecznik przypomina także o działaniach miasta, które miały uchronić klub przed postępowaniem upadłościowym.
W ubiegłym tygodniu władze miasta ogłosiły, że w drodze licytacji majątku spółki Śląsk Wrocław chcą przejąć większość udziałów w tym piłkarskim klubie i odzyskać 12 mln zł pożyczki, jakiej udzielili klubowi. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT.
Jak informuje miasto, w odpowiedzi na te działania jedna ze spółek Solorza zarządała od Śląska blisko 30 mln zł za nieudaną inwestycję w "dziurze" przy stadionie (w tym miejscu miała powstać galeria handlowa).
"Upadłość brzmi groźnie"
Rzecznik ratusza w wydanym we wtorek oświadczeniu ostrzega jednocześnie, że decyzja zarządu klubu o upadłości może skutkować utratą licencji na grę w ekstraklasie. Z kolei jak zapewnia "ostatnie działania podejmowane przez miasto w sprawie piłkarskiej drużyny Śląska Wrocław, zmierzały do uchronienia klubu przed postępowaniem upadłościowym, a tym samym do jego uratowania". I podtrzymuje, że miasto nadal chce walczyć o drużynę.
Michał Mazur, rzecznik prasowy WKS Śląsk Wrocław uspokaja tymczasem, że bieżąca działalność klubu nie zostanie zachwiana.
- Ogłoszenie upadłości brzmi groźnie, ale dla klubu to nic nie zmienia. Pracownicy administracji nadal będą przychodzić do pracy, a piłkarze trenować. Wszystkie mecze będą odbywać się planowo - zapewnia Mazur. Jak tłumaczy, decyzję o upadłości zarząd podjął, aby zabezpieczyć wierzytelności instytucji, które domagają się od klubu poniesionych nakładów.
- Zarząd postanowił zgłosić wniosek do sądu nie o upadłość likwidacyjną, ale układową. Widzimy możliwość dojścia do porozumienia z wierzycielami. Te nieporozumienia między akcjonariuszami sprawiły, że sytuacja finansowa klubu jest zła. Gorąco wierzymy w dobrą wolę i pogodzenie się współwłaścicieli - dodaje.
Decyzja blokuje wierzycieli
Według dr Beniamin Nogi, specjalisty ds. ekonomiki sportu, samo złożenie wniosku o upadłość przez zarząd spółki skutecznie blokuje wszelkie działania zarówno miasta jak i spółek Solorza. Żadne bowiem nie może domagać się od Śląska spłaty zadłużenia. - Teraz akcjonariusze mają czas na osiągnięcie porozumienia, o co też apelował zarząd spółki. Jeśli się jednak nie dogadają, to ten wniosek otwiera drogę do bankructwa WKS-u i jego likwidacji - wyjaśnia dr Beniamin Noga, ekonomista i prywatnie fan Śląska. - Nie jest jednak wykluczone, że miasto i Solorz nieoficjalnie doszli już do porozumienia. Jest jednak zbyt wcześnie, żeby o tym przesądzać - dodaje. Zaznacza jednak, że Bittel Holdings, jako większościowy współwłaściciel nadal ma prawo np. do sprzedaży loga klubu, prawa do używania nazwy lub nawet prawa do gry w ekstraklasie.
Autor: balu//par / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: T-Mobile Ekstraklasa/ x-news