Kiedy pocisk wleciał do mieszkania, lokatorzy początkowo myśleli, że w kuchni wybuchła żarówka. Widząc przestrzelinę w szybie, a także dziurę w ścianie, wiedzieli już, że strzał padł z pola. Myśliwski rykoszet co prawda nikogo nie ranił, ale - jak relacjonuje jeden z mieszkańców - do tragedii zabrakło centymetrów.
Na polach w okolicach Marciszowa (woj. dolnośląskie) 6 stycznia koło łowieckie Rogacz zorganizowało polowanie, w którym udział brało 15 myśliwych. W pewnym momencie jeden z nich oddał strzał, który rykoszetował w stronę oddalonego o ponad kilometr domu.
Pocisk poleciał prosto w zabudowania, przebił szybę drzwi balkonowych jednego z mieszkań, świsnął przez kuchnię i utknął dopiero w jednej ze ścian korytarza.
"Pocisk prawie go drasnął"
- Podczas wystrzału byłem w pokoju. Nagle usłyszeliśmy coś jakby wybuch. Zaczęliśmy patrzeć, czy w kuchni nie wybuchła jakaś żarówka. Takie rzeczy się zdarzają. Akurat mama spojrzała na okno balkonowe i zobaczyła, że jest tam dziura jak po wystrzale. Zacząłem się rozglądać i zauważyłem dziurę po pocisku w ścianie - relacjonuje tamten dzień Michał Tokarski, jeden z lokatorów domu, do którego wpadła kula.
Ale to nie koniec. Michał wraz ze swoim bratem byli w swoich pokojach, więc siłą rzeczy nie byli na linii strzału. Natomiast w kuchni, przez którą przeleciał pocisk, znajdowały się dwie osoby - matka Michała, a także jej znajomy. Ten drugi miał ponoć dużo szczęścia.
- Kolegę mamy pocisk prawie by drasnął. Centymetry od niego był - twierdzi Tokarski.
- Nikt się tego nie spodziewał. Całe szczęście nikomu nic się nie stało - przyznaje jego dziadek.
Postępowanie do umorzenia
Sprawą zajęli się śledczy z Kamiennej Góry. Wszczęto postępowanie w kierunku bezpośredniego narażenia człowieka na utratę życia lub zdrowia.
- Po wykonaniu niezbędnych czynności przez policję i po stwierdzeniu braku umyślności działania myśliwego, jak również braku zagrożenia życia lub zdrowia mieszkańców, umorzono sprawę - mówi Grzegorz Szewczyk, rzecznik prasowy policji w Kamiennej Górze.
W tej sprawie skontaktowaliśmy się z również z kamiennogórską prokuraturą. Jej szef doprecyzowuje: - Co prawda trafił do nas wniosek o umorzenie, ale postępowanie jest jeszcze prowadzone - informuje Artur Idzi, prokurator rejonowy w Kamiennej Górze.
Śledczy przyjrzą się polowaniu?
Jak mówi, czyny z wyżej wspomnianego artykułu są ścigane wyłącznie na wniosek pokrzywdzonych. W tym przypadku taki wniosek nie wpłynął, dlatego prokuratura ma związane ręce. Wszystko wskazuje na to, że postępowanie i tak zostanie umorzone, ale praca śledczych być może nie pójdzie na marne.
- Po uprawomocnieniu się decyzji o umorzeniu, zebrane w tym postępowaniu materiały mogą być jeszcze wykorzystane. Wszyscy myśliwy zostali przesłuchani, a prokurator będzie jeszcze sprawdzać wątek samego polowania. Możliwe, że w tej sprawie wszczęte zostanie osobne postępowanie. Decyzja jeszcze przed nami - dodaje Idzi.
Kontaktowaliśmy się w tej sprawie z kołem łowieckim Rogacz. Udało nam się połączyć z dwoma członkami koła, jednak żaden z nich nie chciał rozmawiać. Skierowaliśmy maila z prośba o komentarz do centrali Polskiego Związku Łowieckiego. Czekamy na odpowiedź.
Do zdarzenia doszło w miejscowości Marciszów:
Autor: ib/i / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław