Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie brutalnego ataku na pielęgniarkę w Legnickim szpitalu (woj. dolnośląskie). Biegli ustalili, że mężczyzna, który 14 razy ugodził nożem pracownicę placówki, był niepoczytalny. Zamiast do więzienia, trafi więc do zamkniętego zakładu psychiatrycznego.
- Usłyszałam straszny krzyk, pisk. Było tu pełno krwi - tak o grudniowych wydarzeniach opowiadała Marta Klubek, jeden ze świadków zajścia w legnickiej placówce.
Na oddział Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy wszedł wtedy mężczyzna. Gdy jedna z pielęgniarek zapytała go, w czym może pomóc, mężczyzna najpierw zaatakował ją gazem, a później kilkukrotnie ugodził nożem. Poszkodowana trafiła na stół operacyjny z licznymi obrażeniami wewnętrznymi. CZYTAJ WIĘCEJ
"Jego celem było zabicie pielęgniarki"
Trzy miesiące po tamtych wydarzeniach Prokuratura Rejonowa w Legnicy zakończyła śledztwo. Według ustaleń 48-letni Leszek B. w chwili popełnienia czynu był niepoczytalny. Choć przyszedł do szpitala w jasno określonym celu pozbawienia życia pielęgniarki (nie konkretnej osoby, a kobiety wykonującej taki zawód), to prokurator musiał zawnioskować do sądu o umorzenie postępowania.
- Mężczyzna od wielu lat chorował psychicznie. Konsultował się z lekarzem i systematycznie zażywał leki, które skutecznie ograniczały jego zachowania aspołeczne. Pod koniec listopada stan zdrowa Leszka B. znacznie się pogorszył - wyjaśnia Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. I dodaje, że podejrzany trafi na leczenie do odpowiedniego zamkniętego zakładu psychiatrycznego, jeśli sąd przychyli się do prokuratorskiego wniosku.
Zadał 14 ciosów nożem
Jak ustalili śledczy, 48-latek przyszedł w grudniu do szpitala "kierowany urojeniami i omamami słuchowymi". Usiadł na jednej z izb przyjęć i czekał na swoją ofiarę. Miał przy sobie przygotowane wcześniej trzy noże i dwa gazy obezwładniające.
- Gdy wychodząca z gabinetu 56-letnia oddziałowa zapytała się mężczyzny, czy czeka na przyjęcie do lekarza, ten zaatakował ją gazem pieprzowym. Następnie 14 razy ugodził nożem w okolice głowy, klatki piersiowej, jamy brzusznej, grzbietu i kończyn - opisuje prokurator Łukasiewicz.
Zadane ciosy spowodowały uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych. Kobieta w ciężkim stanie trafiła na stół operacyjny. Dzięki szybkiej akcji lekarzy udało się ją uratować. CZYTAJ WIĘCEJ.
Trafił do zakładu psychiatrycznego
Sprawcę brutalnego ataku udało się zatrzymać pracownikom ochrony i lekarzom z izby przyjęć. Ostatecznie Leszek B. trafił w ręce policji i został przewieziony do szpitala psychiatrycznego. Prokurator postawił mu zarzut usiłowania zabójstwa pielęgniarki, która w związku z "wykonywaniem czynności polegających na udzielaniu świadczeń zdrowotnych" podlegała ochronie przysługującej funkcjonariuszowi publicznemu.
- Leszek B. podczas przesłuchania przyznał się do popełnienia przestępstwa. Nie potrafił jednak podać przyczyny swojego zachowania. Z uwagi na stan zdrowia psychicznego podejrzany w ramach tymczasowego aresztu przebywał na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego - wyjaśnia Łukasiewicz.
Leczenie "w pełnej izolacji"
Opinia biegłych lekarzy psychiatrów była jednoznaczna: na wskutek "zaburzeń psychotycznych, głównie omamów imperatywnych i urojeń prześladowczych" Leszek B. nie był w stanie kontrolować swojego agresywnego zachowania. Tym samym mężczyzna nie był zdolny do oceny znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Opiniujący uznali również, że zachodzi prawdopodobieństwo popełnienia podobnego czynu, dlatego 48-latek powinien być leczony w warunkach pełnej izolacji.
- Z tego też względu, prokurator wnioskując o umorzenie postępowania, zawnioskował o zastosowanie wobec Leszka B. środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia go w odpowiednim zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Należy bowiem pamiętać, że w świetle prawa nie popełnia przestępstwa ten, kto z powodu choroby psychicznej miał w chwili czynu zniesioną zdolność rozpoznania jego znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem - tłumaczy prokurator.
Za zbrodnię zabójstwa poczytalnemu sprawcy grozi kara nawet dożywotniego więzienia. Sprawę rozpozna teraz Sąd Okręgowy w Legnicy.
Autor: balu / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24