Brakuje krwi we wrocławskim centrum krwiodawstwa i krwiolecznictwa. W trakcie wakacji nie ma wystarczającej liczby dawców. Lekarze w szpitalach muszą przekładać część planowanych zabiegów. – Oddanie krwi trwa tylko 8 minut, a można uratować życie człowieka – zachęcają specjaliści.
Brakuje przede wszystkim krwi grup 0+, 0-, A+ i A-: – Każdego dnia zgłasza się do nas jedynie od 90 do 100 osób. Tymczasem do szpitali wydajemy około 270-280 jednostek krwi – mówi Adrianna Franc z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i krwiolecznictwa we Wrocławiu. - To wakacyjna codzienność – przyznaje.
- Przed okresem urlopowym tych dawców jest nawet o połowę więcej – dodaje dr Małgorzata Szymczyk-Nużka, zastępca dyrektora ds. medycznych RCKiK we Wrocławiu.
Wakacyjny problem
Jak przyznaje, powodem braku krwi jest to, że ze stolicy Dolnego Śląska wyjechali studenci i uczniowie, którzy honorowo oddają krew.
– W trakcie wakacji już kilka razy zdarzyło się, że pacjenci szpitali, mimo zaplanowanego terminu operacji, musieli czekać. Ich zabieg musiał być przełożony z powodu braku krwi – mówi.
I przyznaje, że centrum krwiodawstwa w takich sytuacjach nie może wydawać szpitalom krwi deficytowych grup.
- Musimy zachować rezerwę przeznaczoną do zabiegów ratujących życie – tłumaczy Szymczyk-Nużka.
Chodzi głównie o ofiary wypadków, których w okresie wakacyjnym jest więcej, niż w pozostałych miesiącach roku.
- Dla jednej ofiary wypadku musimy przeznaczyć nawet 20-30 jednostek krwi – wylicza Adrianna Franc
Szpitale bez krwi
Brak krwi odczuwany jest we Wrocławskich szpitalach.
- Faktycznie, w te wakacje musieliśmy kilka razy przełożyć kilka zaplanowanych operacji – przyznaje prof. Wojciech Witkiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. – Obawiam się, że może być jeszcze gorzej – dodaje.
Podobnie problem zauważają pracownicy wrocławskiego Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1.
- Jest ciężko – mówi Sebastian Lorenc, rzecznik placówki. – Wprawdzie jeszcze sobie jakoś radzimy, bo mamy wewnętrzne rezerwy. Ale lekarze obawiają się, że mogą się one szybko skończyć – dodaje.
Jak wyjaśnia, w jego placówce miesięcznie wykorzystywana jest krew i preparaty z niej pochodzące o wartości 500-600 tysięcy złotych. – W dużej mierze wykorzystywane są na oddziałach hematologicznych – wyjaśnia.
Problem ogólnopolski
– Gdy u nas kończy się krew, musimy jeździć do innych centrów krwiodawstwa, by ściągnąć potrzebne jednostki. Wyjazdy do Opola, Zielonej Góry czy Katowic to wakacyjna codzienność – przyznają pracownicy wrocławskiego centrum.
Jednak kłopoty z brakiem krwi występują nie tylko we Wrocławiu. z informacji zamieszczonych na stronach regionalnych centrów krwiodawstwa i krwiolecznictwa wynika, że najmniej jest zapasów grupy 0. Nie ma jej w Poznaniu, Katowicach, Warszawie, Krakowie, Gdańsku i Opolu. W każdym z tych miast w różnym stopniu nie ma też pozostałych grup. Jednak najtrudniejsza sytuacja jest w Łodzi i Szczecinie, gdzie półki są zupełnie puste.
Nie boli i krótko trwa
Tymczasem oddawanie krwi zajmuje niewiele czasu. - Trwa tylko 8 minut, a można uratować życie człowieka – tłumaczy Małgorzata Szymczyk-Nużka.
Sami krwiodawcy przyznają również, że oddanie 450 ml cennej tkanki nie jest bolesne.
- Na początku jest ukłucie. Chwila dyskomfortu, jednak na pewno nie jest to ból – mówi Maciej Herbut, który w środę pierwszy raz oddawał krew. – Od roku zbierałem się, by oddać krew. Trochę się obawiałem, że się czymś zakażę. Ale moje obawy okazały się fałszywe, bo sprzęt jest jednorazowy, a personel profesjonalny – przyznaje.
- Faktycznie, panie wiedzę jak się wkłuć, by nie bolało – śmieje się siedzący obok Grzegorz Małyga. – To dla mnie świetne uczucie, gdy widzę woreczek pełen krwi. Myślę wtedy, że ta krew komuś pomoże – mówi.
Autor: drud/zp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław