Prokuratura Krajowa chce uchylenia immunitetu sędziemu z Wrocławia. - Pozwoli to na pociągnięcie Roberta W. do odpowiedzialności karnej - argumentują śledczy, którzy przedstawicielowi wymiaru sprawiedliwości chcą postawić dwa zarzuty kradzieży. Sędzia miał ukraść sprzęt elektroniczny warty ponad 4 tysiące złotych. Jego wynagrodzenie zostało obniżone, a zawieszenie w czynnościach służbowych przedłużone.
- Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej skierował do sądu dyscyplinarnego dla sędziów wniosek o zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziego Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu Roberta W. - informuje Ewa Bialik, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
Prokuratorzy chcą postawić sędziemu W. zarzuty popełnienia dwóch kradzieży. - Obszerny materiał dowodowy zgromadzony w tym postępowaniu pozwolił na stwierdzenie, że sędzia dokonał dwóch kradzieży. Jedna miała miejsce 4 lutego, druga 6 lutego - mówi Bialik.
"Puste opakowania odkładał na półki, a sprzęt do kieszeni płaszcza"
Śledczy ustalili, że do pierwszej kradzieży miało dojść w Wałbrzychu. Ich zdaniem sędzia pojawił się w sklepie w towarzystwie swojej żony. - Dokonali kradzieży dwóch głośników o wartości 679 złotych każdy, dwóch pendrive-ów o wartości 219 złotych każdy oraz kabla o wartości 379 złotych. Łączna wartość skradzionego przez nich mienia wynosi 2 tysiące 175 złotych - wylicza prokurator.
Dwa dni później, 6 lutego, sędzia pojawił się w sklepie we Wrocławiu. Jego zachowanie zainteresowało ochroniarzy. "Na kamerach monitoringu był on obserwowany przez pracowników ochrony. (...) obserwowali jak sędzia wkłada do koszyka różnego rodzaju akcesoria i przy pomocy cążek i nożyka przełamuje ich zabezpieczenia przed kradzieżą" - czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej.
I dalej: "Puste opakowania sędzia odkładał na półki w dowolnym miejscu sklepu, a znajdujący się w nich wcześniej sprzęt wkładał do kieszeni swojego płaszcza".
Do kradzieży się nie przyznaje
Z ustaleń prokuratorów wynika, że W. chodził po sklepie i zmagał się z opakowaniami "szeregu urządzeń". Gdy opakowań nie udawało się rozerwać, sędzia miał odkładać je na półki. "W pewnym momencie sędzia Robert W. podszedł do kas, wyjął z koszyka plastikową podstawkę i za nią zapłacił" - relacjonują prokuratorzy.
Za linią kas został zatrzymany przez pracowników ochrony. "Skradzione tego dnia akcesoria sędzia miał w kieszeni swojego płaszcza. Posiadał w niej również cążki i nożyk, które służyły do przełamywania zabezpieczeń i niszczenia opakowań" - napisano w komunikacie. Pracownikom ochrony sędzia tłumaczył, że sprzęt należy do niego i został zakupiony wcześniej. Na miejsce wezwano policję. Funkcjonariuszom sędzia do kradzieży się nie przyznał. Powtórzył, że znalezione przy nim rzeczy są jego, ale "nie potrafił wskazać, gdzie i kiedy zostały przez niego zakupione".
Śledczy ustalili, że wcześniejsza kradzież w Wałbrzychu wyglądała podobnie do tej wrocławskiej. Wówczas sędziemu miała pomagać jego żona. Kobieta usłyszała zarzuty, ale do winy się nie przyznaje. Choć potwierdziła, że na zapisie z kamer monitoringu widać ją i jej męża.
Sąd przedłuża zawieszenie i obniża pensję
W środę sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Warszawie podjął uchwałę w sprawie sędziego W. Zdecydowano o zawieszeniu w czynnościach służbowych sędziego do czasu zakończenia postępowania dyscyplinarnego i obniżeniu jego wynagrodzenia, na czas trwania zawieszenia, o 50 procent.
- Dowody w postaci zeznań świadków, oględzin rzeczy jakie miał przy sobie po zatrzymaniu, a przede wszystkim wideo z monitoringów na których nagrane jest zachowanie się obwinionego wskazują na duże prawdopodobieństwo, że dopuścił się kradzieży mienia - uzasadniał sąd. Uchwała sądu jest nieprawomocna, a zawieszony sędzia może ją zaskarżyć.
Do jednej z kradzieży miało dojść na terenie Wrocławia:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24