Spędził w wodzie ponad 20 godzin, klucząc po zimnych wodach kanału La Manche. W nogi parzyły go meduzy, straszyły go węgorze, ale dopiął swego. Bogusław Ogrodnik, który przemierzył już Cieśninę Gibraltarską i wszedł na Mount Everest, w rozmowie z TVN24 wyjaśnia, dlaczego tym razem zdecydował się na kolejne wyzwanie.
Bogusław Ogrodnik to jedyny człowiek na Ziemi, któremu udało się i wejść na Mont Everest, i przepłynąć o własnych siłach kanał oddzielający Wielką Brytanię od Francji. - To porównywalny wysiłek, zresztą wśród wyczynowców mówi się, że kanał La Manche to ośmiotysięcznik dla pływaków - przyznaje w rozmowie z TVN24.
Dystans, jaki miał przemierzyć, to w linii prostej 34 kilometry. Jednak nieprzyjazne prądy i fale sprawiają, że w wodzie pływak musi lawirować. - Można się tam "zazygzakować" - wspomina Ogrodnik. - Ja według nawigacji przepłynąłem 78 km - wyjaśnia.
"Bez pomocy nie da rady"
Samo przepłynięcie kanału trwało 20 godzin i 33 minuty. Jednak przygotowania do tego karkołomnego wyczynu zaczęły się o wiele wcześniej. Najpierw Ogrodnik musiał uzyskać zgodę na przepłynięcie wpław tego morderczego odcinka. W międzyczasie kompletował potrzebny sprzęt.
Po załatwieniu wszelkich formalności zgłosił się do Francuzów, którzy mieli go wspierać na trasie. - To była ekipa kutra. Oni mierzyli mi czas, sprawdzali moje tempo, podawali napoje i jakieś odżywki... Bez ich pomocy nikomu by się nie udało przepłynąć Kanału - wyjawia.
Opowiada również, że ich zadaniem było reżimowe sprawdzanie, czy pływak nie podpiera się o kuter lub jak odpoczywa. - Musiałem dopłynąć do drugiego brzegu o własnych siłach. Oni mnie pilnowali - uśmiecha się.
"Zimna woda, zygzaki, meduzy"
Teraz spełniony wyczynowiec jest już w swoim wrocławskim domu. Jednak, jak wspomina, podczas tej wyprawy niejednokrotnie obawiał się, że do swojego celu bez pomocy załogi kutra nie dopłynie.
- Dla mnie najtrudniejsze było przystosowanie się do lodowatej wody, ta miała około 16 st. C. Do tego dochodziły nieprzyjazne prądy morskie. I meduzy, które parzą w stopy. Wtedy ma się coraz mnie siły - opisuje.
Jak wspomina, krytycznym momentem dla niego było kilka minut w ciągu nocy. Wtedy to wokół ręki oplótł się węgorz czy wąż morski. - Ugryzł mnie, to psychicznie też zmienia pływaka, osłabia go - przyznaje w rozmowie z TVN24.
Pływak z chorobą morską
Co ciekawe, 49-latek z "dwoma Everestami" we Francji zmagał się również z... chorobą morską. - To też była jedna z trudności, które musiałem pokonać - uśmiecha się na koniec.
Jak Bogusław Ogrodnik przemierzył Kanał La Manche:
Autor: mir / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: arch. pryw. | B. Ogrodnik