Po karambolu na A4: Jak wyjdzie ze szpitala, Hiszpan trafi za kraty. "Żeby nie wyjechał"

Hiszpan podejrzany o spowodowanie wypadku na A4 trafi do aresztu
Hiszpan podejrzany o spowodowanie wypadku na A4 trafi do aresztu
Źródło: Kontakt 24

Hiszpan, który jest podejrzany o doprowadzenie do karambolu na dolnośląskim odcinku A4, będzie aresztowany. Najpierw jednak mężczyna musi opuścić szpital, do którego trafił po wypadku. W karambolu zginęły 4 osoby, a 13 zostało rannych. Obcokrajowiec przyznał się do winy.

Wrocławski sąd przychylił się do prośby prokuratorów o areszt tymczasowy dla Hiszpana.

- Środek zapobiegawczy ma zapewnić prawidłowy tok postępowania. Gdyby mężczyzna został zwolniony to mógłby wyjechać do Hiszpanii - mówi Małgorzata Klaus z prokuratury okręgowej we Wrocławiu.

I dodaje, że areszt ma też uniemożliwić mężczyźnie "działania zmierzające do utrudniania postępowania".

- Nie zostało ono jeszcze zakończone. Konieczne jest ustalenie, jak doszło do wypadku, a sam mężczyzna nie potrafił tego wyjaśnić - informuje Klaus. Do aresztu trafi po opuszczeniu szpitala. Wiadomo, że jeszcze w czwartek był hospitalizowany.

Dopiero po wypadku zdał sobie sprawę, co zrobił

28 lipca mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym. Kilka dni wcześniej ciężarówka kierowana przez Hiszpana staranowała 10 samochodów i przygniotła busa. Mężczyzna przyznał się do winy. - Powiedział, że z tego, co się stało zdał sobie sprawę dopiero po uderzeniu w samochody - przytaczała zeznania mężczyzny Klaus. Grozi mu do 12 lat więzienia.

"Szczątki ciał i zniszczone pojazdy"

Do wypadku doszło w czwartek, 24 lipca, około godziny 18.30 w powiecie oławskim, na 174. kilometrze autostrady A4 na nitce z Wrocławia do Katowic. Jak relacjonowała reporterka TVN24 samochód ciężarowy uderzył w stojące w korku samochody osobowe. Naczepa przygniotła busa, w którym jechały cztery osoby. Wszystkie zginęły na miejscu. Ratownicy na miejscu walczyli z czasem. - Widok był tragiczny, szczątki ciał i zniszczone pojazdy. Robiło to wrażenie nawet na ratownikach - mówił mł. bryg. Krzysztof Gielsa z dolnośląskiej straży pożarnej.

Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: