Ich matka zginęła pod kołami auta. Siedem małych lisów uratowali ludzie

Ludzie pomogli osieroconym lisom
Akcja ratowania osieroconych lisów
Źródło: TOZ Opole
Przez kilka godzin inspektorzy opolskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, strażacy i policjanci ratowali osierocone lisy. Najpierw myśleli, że czworonogów jest sześć. W końcu okazało się, że w przepuście drogowym ukryło się aż siedem maluchów.

Opolski oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami otrzymał informację o tym, że w Brynicy samochód potrącił lisicę. Ze zgłoszenia wynikało, że w pobliskim przepuście drogowym lisica pozostawiła szczenięta.

"Zjawiliśmy się na miejscu tak szybko, jak było to tylko możliwe. Na miejscu czekali funkcjonariusze i człowiek o dobrym sercu, któremu ewidentnie los lisków nie był obojętny" - czytamy na Facebooku opolskiego TOZ.

Wyciągnęli pięć. Nie wiedzieli, że są jeszcze dwa

Po kilkudziesięciu minutach akcji inspektorzy wyciągnęli z rowu pięć małych lisów. Widzieli, że w środku został jeszcze jeden szczeniak. Nie mogli się jednak do niego dostać. Zapadła decyzja: uratowane czworonogi jadą do Nyskiego Pogotowia Opiekuńczo-Adopcyjnego dla Zwierząt "ŁAPA".

Gdy maluchy przewożono do specjalistów zajmujących się dzikimi zwierzętami w Brynicy, trwała walka o wyciągnięcie ich rodzeństwa. Szczeniak nie reagował na nawoływania. Był przestraszony i ukrył się w głębi rowu.

Do pomocy wezwano straż pożarną. - Przepust miał 12 metrów długości. 3/4 było zasypane ziemią. Strażacy przekopali trzy metry, ale próby zwabienia zwierzęcia były nieskuteczne - relacjonuje st. kpt. Bartosz Raniowski ze straży pożarnej w Opolu. W trakcie akcji strażaków okazało się, że w pułapce uwięziony jest nie jeden, a dwa małe lisy. - Po wielu próbach, przed północą, udało się w końcu wydobyć zwierzęta - mówi Raniowski. One także trafiły pod opiekę Stowarzyszenia "ŁAPA".

Na razie większość czasu przesypiają

Tu okazało się, że stadko lisów, to cztery samiczki i trzech samczyków. Były osłabione, ale bez matki przebywały prawdopodobnie zaledwie kilkanaście godzin. Najmniejszy z nich waży 150 gramów, a największy 380. Zwierzęta mają około czterech tygodni.

- Mają mleczaki i choć powinny być jeszcze na mleku matki, to wcinają już stały pokarm - opowiada Marta Wegrzyn, która opiekuje się czworonogami. Maluchy muszą być karmione co trzy godziny. Gdy są głodne same domagają się jedzenia. - Widać wtedy poruszenie, chodzą, skomlą i zaczynają wyć. Po jedzeniu trzeba wymasować im brzuszki - mówi pani Marta.

Później przychodzi pora na spanie. A zwierzaki śpią dużo. - Niemal 90 procent czasu. Po jedzeniu chwilę się pobawią, poprzewracają, próbują podskakiwać, ale szybko się męczą i wracają do spania - śmieje się opiekunka stadka.

Gdy lisy podrosną i się usamodzielnią, powinny trafić na wybieg adaptacyjny. - Taki, gdzie niczego nie będzie im brakowało. Chodzi o to, by w pewnym momencie ukrócić im kontakt z człowiekiem. Żeby w przyszłości mogły wrócić na wolność - mówi Węgrzyn, która już szuka stowarzyszenia, które byłoby w stanie przyjąć całą siódemkę.

Akcja ratowania osieroconych lisów miała miejsce w Brynicy:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: tam/b / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: