Państwowa Inspekcja Pracy ustaliła przyczyny wypadku w bloku przy ulicy Hubala w Opolu - z wysokości 10. piętra spadła osobowa winda wraz z technikiem pracującym na jej dachu. Inspektorzy stwierdzili między innymi brak odpowiednich zabezpieczeń do pracy na wysokości.
Do wypadku doszło 5 stycznia w bloku mieszkalnym przy ulicy Hubala w Opolu. Tego dnia trzech mężczyzn - dwóch obywateli Ukrainy oraz jeden Polak - pracowało przy demontażu windy osobowej, która znajdowała się pomiędzy 9 a 10 piętrem.
Pracownicy otrzymali polecenie zamontowania elektrycznego wciągnika łańcuchowego, który miał posłużyć do opuszczenia na poziom parteru kabiny demontowanego dźwigu. W celu montażu wciągnika należało w stropie nad kabiną wywiercić cztery otwory, osadzić w nich kołki rozporowe i przykręcić uchwyt wciągnika za pomocą śrub. Prace te wykonywał zleceniobiorca - cudzoziemiec Denis Z., który w tym czasie znajdował się na kabinie dźwigu. Na zewnątrz szybu znajdował się drugi zleceniobiorca - cudzoziemiec Jewhen T. Do pomocy został im przydzielony Kamil B. - późniejszy poszkodowany.
Pęd spadania wyhamowany
Kabina dźwigu w tym czasie miała odłączone zasilanie, zdemontowane liny nośne i była podtrzymywana wyłącznie za pomocą chwytaczy, będących wyposażeniem dźwigu. Nie zastosowano żadnych innych sposobów zabezpieczenia kabiny przed spadnięciem z 10 piętra w czasie jej demontażu. Po zamontowaniu uchwytu wciągnika w stropie szybu przez Denisa Z. na kabinę wszedł także Kamil B. Tuż po jego wejściu nastąpiło samoczynne opuszczanie się kabiny w dół. Denis Z. zdążył przeskoczyć na wspornik prowadnicy. Kamil B., opadając wraz z kabiną, także próbował przeskoczyć na wspornik prowadnicy, jednak nie utrzymał się i spadł na kabinę, która chwilę wcześniej zatrzymała się w podszybiu (między parterem a piwnicą).
Na podstawie wstępnych oględzin inspektorzy ustalili, że kabina nie spadła swobodnie. Częściowo jej pęd został wyhamowany przez chwytacze, o czym świadczy stosunkowo mała skala zniszczenia kabiny po upadku z wysokości 28 metrów. U Kamila B. lekarze stwierdzili złamanie lewej i stłuczenie prawej ręki, pęknięcie kości nogi, pęknięcie miednicy i ogólne stłuczenia. Obecnie mężczyzna nadal przebywa pod opieką lekarzy. Jego stan zdrowia ocenia się jako dobry.
Według ustaleń inspektorów PIP, poszkodowany Kamil B. ma wykształcenie podstawowe i nie posiada praktycznie żadnego doświadczenia związanego z pracami montażowymi i demontażowymi dźwigów osobowo-towarowych, gdyż wcześniej pracował jako magazynier w sklepach i magazynach. Także obecni na miejscu zdarzenia obcokrajowcy mają zaledwie kilkumiesięczną praktykę w pracy przy windach. Jeden z nich jest z wykształcenia inżynierem automatykiem, a drugi spawaczem.
Szereg zastrzeżeń
Zdaniem inspektorów, do wypadku by nie doszło, gdyby podczas prac zastosowano dodatkowe zabezpieczenie windy przed samoistnym spadaniem. Dodatkowo prowadzący prace przedsiębiorca nie zapewnił pracownikom odpowiednich środków technicznych chroniących przed niekontrolowanym spadnięciem kabiny dźwigu oraz upadkiem z wysokości osób wykonujących prace demontażowe na wysokości.
Za naganne kontrolerzy uznali m.in. niewłaściwy nadzór ze strony zleceniodawcy prac na wysokościach. Wykonujący montaż uchwytu do zamocowania wciągnika w szybie dźwigowym, stali na dachu kabiny zawieszonej na wysokości ok. 28 metrów nad poziomem parteru, nie mając środków ochrony indywidualnej w postaci szelek bezpieczeństwa z linką i amortyzatorem, chroniących przed upadkiem z wysokości.
Jak poinformował Tomasz Krzemienowski, zastępca Okręgowego Inspektora Pracy w Opolu, PIP nałożyła na winnych zaniedbań kary pieniężne. Niezależne od PIP postępowanie prowadzi opolska prokuratura.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław